Kwiatuszku, czasem zlote, ale przwaznie to mala terrorystka. Konstancja jak juz sie obudzi chce cyca i tak cycka przez dobra godzine. Czasem juz wydaje mi sie, ze sie najadla, odkladam Ja do spania, a tu po minucie syrena i czas na kolejna rate karmienia. Ostatnie dwie noce wygladaly tak, ze podalam jej butle z odciagnietym mlekiem (bo tak latwiej ja nakarmic niz z tymi cholernymi nakladkami - polowa mleka rozlewa sie po buzce Kostki, jej ciuszkach i moim brzuchu), podalam jej jakies 70ml, Kostka pochlonela, przysnela... Ja ja do lozka, a ona w ryk. Trzeba cyca dac. Ona possie przez kilka minut i zasnie. Tak czy siak przynajmniej godzina z glowy, a czasem nawet dwie. Jeszcze w dodatku zaczelo jej sie ulewac, wiec to kolejny powod do placzu. W dzien jest wlasciwie tak samo. Czasem czuje sie taka bezsilna... Jak to dobrze, ze zakochalam sie w Niej do szalenstwa...