Ale zimno na dworze.... wieje brrr.... wyszłam z Nelą, doszłyśmy do kościółka zobaczyć kiedy będzie ksiądz i wróciłam z nią do domu... bo tak wieje że się iść nie da... nie wiem co mojemu tak gorąco było - chyba łopata i odkopanie samochodu tak go rozgrzało :-)
Madzieńka miałaś rację - nawet do biedronki nie dotarłam, szkoda mi małej było... :-)
Karlitka daj znać jak tam usg... zaciskam kciuki oby nic się nie działo!!!
A co do skoków -- zobaczysz co drugie będzie wyprawiało...

mi już szkoda słów na moich rozrabiaków... ;-)

bo Nela powtarza po Julku wszystkie jego głupoty... tyle że ona czasami nie jest taka sprawna jak on, albo ma krótsze nogi... i nie zawsze skończy jak Julian...
ale tak szczerze to myślę że ją to trochę wzmacnia- przynajmniej nie jest mazgajem, wywali się to się otrzepie i idzie dalej




a Julek jak był młodszy to płakał i czekał aż się go pocałuje a Nela przychodzi żeby ją pocałować dopiero jak na serio mocno rąbnie... :-);-)
Fogia oj... ciekawe ile ty jeszcze takich skurczybyków wytrzymasz... nie rozpakuj się za wcześnie! Leź i odpoczywaj ile się da...
ale
Anaconda smaka robi... mniam faworki - u nas się je robi tylko na tłusty czwartek... ale zawsze można tradycję zmienić nie? To jest ciasto dobre na wyżycie się nie? Anaconda podpowiedz - kto ci aż tak podpadł?
A ja idę robić kawusię póki mała padła... a później znowu za drugie trzeba sie brać... a ja znowu mam jakiegoś lenia...