Witam drogie panie! Widze, ze niewiele mnie ominelo w ten weekend. Ale to i dobrze, bo przynajmniej nie musialam nadrabiac przez dwie godziny.
Z tego co pobieznie "przelecialam":
mamaagusi, wielkie gratulacje z powodu dwoch nowych zabkow! Super! Teraz pewnie jak zaczely wychodzic to beda jeden za drugim szly

Fajnie, ze sie wyspalas.
Ja tez dzisiaj nie narzekam, wstalam o 10:30, bo malz mial dyzur poranny. Wczoraj tez niezle, bo mimo ze moja kolej, to Adaska budzilam zaraz po dziewiatej

Ladnie spi nam ostatnio rankami. Dobrze, ze tez przestal poplakiwanie poznymi wieczorami, nie wiem co to bylo, takie kilku(nasto)-sekundowe mini syreny.
Ale za to w piatek wieczorem zaczal sie katar. Z nosa cieknie jak nie wiem, ale innych objawow na szczescie brak. Czyscimy gruntownie i chyba dzieki temu ne wplywa to na jego sen.
Ida, spoznione zyczenia imieninowe! Wszystkiego co najlepsze! Widze, ze sie rodzina "zwalila", ale co tam, szybko poszlo ;-) No i mam nadzieje, ze w koncu wyzdrowiejesz! A te ksiazki co wspominalas, ze 300-stronicowe, to jaka tematyka? Bo sama bym moze poszukala i zaczela cos wiecej czytac.
Aktualnie "przerabiam" tworczosc pana Davida Sedaris, z tym ze to akurat nie fikcja. Pan jest dziennikarzem, a pisze przezabawnie.
Wioli, no to niezla jazda z tymi mandatami. Ale bezsens. Tez mysle, ze sie samo rozwiaze, bo takie rzeczy to raczej nie przejda...
Alicja, wspolczuje nocnych pobudek. A na dlugo zostajesz u rodzicow? Ja tak sobie mysle, ze to efekt zmiany otoczenia. Moze tez przez to plan dnia jej sie zaburzyl? Ja wlasnie czyms takim sie najbardziej martwie kiedy mysle o przylocie do Polski w przyszlym roku. Boje sie, ze sie Adasiowi doba poprzestawia i beda jazdy, i w Polsce i potem w domu. Zastanawiam sie tez, na czym Adasiek bedzie spal jak tam bedziemy. W sumie, jesli wypadnie nam przyjazd na jesien, to bedzie mial juz prawie dwa latka. Mysle, ze do tej pory przestawimy na zwykle lozko...
Happy, a chyba przegapilam cos: na czyim kinderbalu bylas? Fajne atrakcje czytam byly dla Amelki

Wiesz, ja tez sie zawsze balam, ze przebity balon to by mi tylko dziecko wystraszyl, a tu masz. Nic, najwazniejsze, ze sie pobawila.
Dawidowe, to co, aby do piatku znowu, nie?

To samo pewnie dotyczy
Roxannki. Ja tu wlasnie kombinuje, coby moze jutro pol dnia urlopu wziac. Wolalabym caly, ale raczej nie mam jak. We wtorek znowu sad, potem obowiazkowe zebrania i takie tam.
Tez mialam przyjemna rozmowe z szefem w czwartek. Tyle ze on bezposrednio nie decyduje o podwyzkach, tylko mi wystawia ocene roczna. Ale mimochodem wspomnial, ze chyba bede miala "wyrozniajaca" (exceeds expectations) wiec jesli oglosza podwyzki, to powinnam dostac taka, ze bedzie mozna odczuc ;-)Tym sposobem mi wtedy bardzo humor poprawil.
Tylko w piatek mi sie potem popsul, jak Wam juz zreszta pisalam.
Ale i tak nie wspomnialam o jednym, co to mi naprawde popsulo caly wieczor:
wracam do domu z Adasiem, zajezdzam pod dom (piatek po poludniu) i widze obcego faceta na moim ganku, wcinajacego cos z McDonalda przy moim stoliku. Wjezdzam pod brame i rozpoznaje, ze goscia widzialam wczesniej, grabil liscie u sasiadow pare dni temu. Widze, ze u nas czesc juz tez zrobiona, wiec domyslam sie, ze malz sie zlenil i postanowil faceta najac, zeby to za nas zrobil. Po blizszym zapytaniu, malz zrelacjonowal, ze gosc pomieszkuje w piwnicy w pobliskim kosciele (zrozumialam, ze w "moim", bo mam zaraz "za plotem") i tak dorabia jak moze. Wyszlo tez, ze malz z dobrego serca postanowil go nakarmic, oprocz normalnej zaplaty za prace. Gosc faktycznie pracowal szybko i zrecznie, uwinal sie migiem. Malz mu potem chcial jakies buty dac i ubranie, ale ze mu najpierw rzekl ze sie spieszy do pracy (blad!!!) to gosc zniknal zanim moj maz znalazl te buty. Potem malzonek pojechal do pracy (mial zlecenie do polnocy). Przed dziewiata siedze sobie, ogladam tv, Adasiek spi. Nagle ktos puka do drzwi (mocno), pies zaczyna ujadac. Normalnie serce mi do gardla podeszlo. Ale ze drzwi mamy takie "wpol-przeswitujace" to po chwili rozpoznaje tego goscia od lisci. Zawahalam sie chwile, ale w kocnu otwieram drzwi. Musialam wysluchac monologu jak to go pastor z kosciola wyrzucil i on ma tylko te 30 dolarow co mu zaplacilismy i potrzebuje jeszcze troche, zeby pojsc na noc do hotelu. Tlumacze gosciowi, ze nie mam gotowki przy sobie to ten mnie prosi, zeb=ym moze do bankomatu podjechala. Wiec znowu tlumacze, ze dziecko mi spi i nie ma mowy, zebym go zrywala z lozka do bankomatu. Gosc mi zaczyna plakac, a trzesie sie jak osika. Bylo ze 2 stopnie na plusie wtedy. Poczulam sie okropnie. Jak tu zostawic czlowieka na mrozie. Przypomnialo mi sie, ze mam w kopercie 20 dol. ze zbiorki na prezenty dla dziecka (mamy w pracy taka akcje swiateczna). Dalam gosciowi te kase, plus polarowa bluze, czapke i szalik meza, ktorych wiem ze nie nosi. W koncu poszedl.
Normalnie trzeslam sie. Z jednej strony ze strachu, ze nie znam goscia, sama jestem z dzieckiem (dzieki Bogu za psine!) a z drugiej sumienie mi nie dawalo spokoju, ze co bedzie z gosciem przez noc. Zadzwonilam do meza i mu opowiedzialam w koncu. Kazal mi zostawic swiatlo wlaczone i miec przy sobie telefon. Tak zrobilam. Ogladam tv i troche popatruje na buty w necie. Nagle znowu slysze pukanie. Jest dokladnie 12:07 po polnocy! Normalnie mna zatrzeslo! Nie otworzylam ale podejrzalam po kilku minutach i widze, ze gosc mi na schodach na ganku siedzi! Tym razem sie strasznie wkurzylam. Zadzwonilam do meza. Wracal juz do domu. Kazal mi zadzwonic do schroniska dla bezdomnych czy go przyjma jak go zawiezie. Powiedzieli ze tak. Okazalo sie po rozmowie meza z gosciem, ze nie ma juz tych ubran co mu dalam a teraz potrzebuje wiecej kasy! Probowal mu wcisnac gadke, ze go napadli w tym motelu i wszystko zabrali. Jak maz zaproponowal, ze go zawiezie do schroniska to gosc odmowil i odszedl ze zwieszona glowa....
Myslalam, ze z nerwow nie zasne! Tym razem bylam wsciekla!
Juz sie nam to zdarza po raz drugi, ze ktos probuje wykorzystac dobre serce mojego meza...
Zla bylam tez na siebie, ze w ogole otworzylam drzwi. Co prawda zamykalam na klucz za kazdym razem jak wchodzilam po kase czy ubrania ale i tak w sumie narazalam siebie i dziecia. Ale jakos nie mialam sumienia zostawic kogos na mrozie, tym bardziej ze wiedzialam ze ten facet bezdomny jest.... ech....
No dobra, koncze te wywody, znowu Wam nasmucilam. Na szczescie reszta weekendu ok, zakupowo, jak zapowiedzialam. Boje sie zajrzec na konto i zobaczyc ile kasy "przebalowalismy"...
No nic, ide, bo jeszcze sie nie kapalam a juz 23:15. Jutro znowu do pracy...
Milego dnia!
P.S. Jakby co, to dzien dobry,
happybeti :-) Mam nadzieje, ze ta nocka tez znosna.