Cześć kochane

,
Melduję się podwójnie cała, zdrowa, porodowo bezobjawowa

.
U nas kolejny dzień upałów...Znowu miałam problemy ze snem. Budziłam się średnio co 2 godz. na siusiu, potem nie mogłam zasnąć, bo duszno, fuj.
Ohoho, zbliża się nam wielki dzień masowych forumowych cesarek

!
katjusza, emka, malinkaizi, wiolcia zaciskam kciuki baaardzo mocno. Przetrzyjcie dla mnie szlaki.
katjusza też się boję mojej cesarki jak ognia, może dlatego cały czas nie mogę się odkleić od myśli, że jednak jej uniknę i mała jakimś cudem fiknie główką w dół.
emka ja się nie czuję gorsza ze względu na cesarkę. Dla mnie to jednak operacja na otwartym brzuchu, nie poród

. Jednak wolałabym móc doświadczyć przyjścia mojego dziecięcia na świat za sprawą sił natury. Gdzieś tam w głębi mnie czai się przekonanie, że jest to lepsze i dla mamy i dla dizidzia. Ot, tyle. Stąd moje niezrozumienie (absolutnie nie potępienie!) dla kobit proszących i płacących za ten zabieg.
Kurcze, coś jednak się traci przez tę operację, jakąś magię...

.
Oczywiście cc z konieczności nie jest powodem do rozpaczy

. Będzie dobrze

.
MieMie gratuluję oddania pracy, super

!!!
milionka no i super

. Powodzenia i zadowolenia z fryzu!
A co zmian, jakie niesie macierzyństwo...Cóż, są z pewnością ogromne. Podchodzę do niech z niepewnością nowicjusza. Jestem jednak gdzieś głęboko w duchu pewna, że będzie to najcudowaniejsza rzecz jaka mnie, nas spotkała w życiu. Może dlatego, że obydwoje tak pragnęliśmy rodziny, uwielbiamy być razem i dom, nasze gniazdko są dla nas absolutnie bezcenne. Tak, jak napisała
kakakarolina, trzeba być na tę zmianę po prostu gotowym, wtedy wszystko "się da", choć wiadomo, że raz jest lepiej, raz gorzej

.
Mnie wychowywali rodzice razem, każde po trochu, początek lat 80, kryzys, stan wojenny, masakra, a jednak nie dość, że się dało, to jeszcze wspominają ten czas jako najpiękniejszy w życiu...Bo najważniejsze to umieć czerpać radość ze wspólnego, codziennego życia i bycia, tylko tyle i aż tyle.
asia, masz rację, że problemy z płodnością to straszna rzecz...Tyle cierpienia i to takiego "po ciuchu", bo przecież zwykle "świat" o tym nie wie. A często trzeba robić do tego dobrą minę...Koszmar

.
Z całego serca życzę aby Twojej znajomej się udało!
mala.di kciuki zaciśnięte baaaardzo mocno!!!
Miłego dnia :*