Ratina, "ja nie fachowiec".;-) Od kiedy sie kleszczy nie uzywa nie wiem, ja je widzialam w akcji lat temu... no, ludzie tak dlugo nie zyja. Co do wplywu ZZO na porod, to potwierdzila mi to polozna, ktora w ogole w szoku byla ze ktos moze nie chciec znieczulenia. Inna rzecz, ze nie byl to moj pierwszy porod, wiec mniej wiecej wiedzialam czego sie moge spodziewac. Karol rodzil sie od 7 rano do 21:23, z czego II faza trwala 3 minuty. No, skurcze parte mialam 2, przyznaje bez bicia. Nie, przepraszam 3 - kazala mi pierwszy "przeoddychac". W moim przypadku... Wiesz, gdyby mi polozna powiedziala ze sie bajek naczytalam, ze ZZO nie ma wplywu na przebieg porodu, to bym sobie pewnie pozwolila na znieczulenie, przeciez nie jestem znowu jakas Matka Polka Bohaterka, co to bedzie cierpiec dla idei, ale ona potwierdzila te "bajki", mimo ze i tak zalecala znieczulenie. W sumie jej stwierdzenia byly takie, ze ZZO przedluza porod, a znieczulenia typu cocodamol czy inne stosowane w tym celu specyfiki, "dostaja sie" dziecku i ono sie moze urodzic troche "przycpane". Jak pisalam, nie rodzilam ze znieczuleniem, wiec nie sprawdzilam tego na sobie i swoim dziecku, opieram sie jednak na opinii poloznej, ktora prowadzila cala moja ciaze i anestezjologa, ktory konsultowal nas przed porodem i mimo ze usilnie namawial na ZZO, (wlacznie ze stwierdzeniem ze gdyby chodzilo o jego zone to tez by namawial), to potwierdzal, ze porod z ZZO trwa dluzej niz zwykle i parcie nie jest tak efektywne jak "na zywo". Nie mam zamiaru odwodzic nikogo od porodu ze znieczuleniem, po prostu pisze co jest mi wiadome na temat bo mysle ze kazdy kij ma 2 konce i oba warto obejrzec nim sie go uzyje.