Właśnie poroniłam 2 razy, w tym samym momencie, czyli pod koniec 5 tygodnia.
Za pierwszym razem to była diagnoza, że to najprawdopodobniej przez trombofilię, o której już wcześniej wiedziałam i że za pozno zaczełam brac heparynę, jako że miałam wtedy w 29dc beta - 42.
Potem znalazlam dobra gino specjalizująca się w trudnych ciążach i dostałam pakiet leków - acard od cyklu przed staraniami, heparyna od owulacji a progesteron od testu. Zrobiłam wszystko jak trzeba i niesety znowu poroniłam, mimo wspaniałej bety -466 w 29dc,ale jednocześnie miałam progesteron - 6,9, więc podjerzewałam,że może być nie najlepiej. I 2 dni pozniej beta -167 a progesteron - 2,7. Lecze się ponadto na niedoczynnosc i mam wyrownane hormony.
Jestem mocno wkurzona, że mimo tych wszystkich leków znowu nie wyszło, tym bardziej, że udało się za 4 razem, więc 3 cykle sie kłułam (od owulacji) bez efektów pozniejszych.
Jak gino wróci z urlopu, to pójdę na wizytę i może trzeba będzie dorzucić dalsze badania, może to nie jest problem tylko tej trombofilii jak wczesniej myślałam?