Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 190
Nie chcę się mądrzyć, ALE 😏 ... podobno takie uczucia jak złość są bardzo potrzebne. Osoby mądrzejsze ode mnie tak mówią. Po prostu masz przekroczone swoje granice. Organizm daje znać, że jest przeciążony i ma dość. Potrzebuje odpoczynku. Każdy z nas ma gorsze momenty, kiedy nie daje sobie rady. Ważne, żeby w tym wszystkim nie wyładować się na dziecku, nie dać się ponieść emocjom. Ja jak czuję ucisk w klatce piersiowej, walenie serca i wiem, że za chwilę wybuchnę, to przekazuję małego komukolwiek, lub sadzam go przed bajką i wychodzę do drugiego pokoju. Mówię, że mama chce być sama, bo jest zdenerwowana i zaraz zacznę krzyczeć. Niestety, wszystko jest na mojej głowie. Mąż pracuje, a ja "siedzę" w domu. Szczerze mówiąc, wolałam pracować jak kiedyś i myśleć, że mam zdrowe, typowe dziecko. Wtedy jakoś na wszystko miałam czas. I na pracę i na gotowanie i na sprzątanie. Teraz mamy terapię 4 razy w tygodniu, Dowożę synka w różne miejsca na mieście, plus 120 km do lekarzy specjalistów, conajmniej raz w tygodniu (a czasem trzy razy). Więc z tej frustracji i przemęczenia czasami idę posłuchać na maksa ukochanej muzyki .... na słuchawkach. I tańczyć. I śpiewać. Od stycznia planuje wdrożyć jakikolwiek ruch 3 razy w tygodniu. Cokolwiek. Bo zaniedbałam się zdrowotnie całkowicie. 🥺 To nie jest tak, że jestem wiecznie uśmiechnięta, ciepła, czuła i miła i nigdy się nie denerwuję. Owszem, mam politykę: można mieć wywalone lub przewalone. Można mieć dystans, lub przeżywać wszystko ponad miarę, martwić się na zapas i smucić. Wybieram dystans. Mój mąż się czasem złości, że ja się nie złoszczę, nie przejmuję, ale ja po prostu nie dała bym sobie z tym wszystkim rady. Ustaliłam priorytety (dziecko ma być nakarmione i w jednym kawałku przeżyć cały dzień) i tego się trzymam. Jak dodatkowo posprzątam, to ekstra. Pójdę na terapię? Cudownie. Pójdziemy do koleżanki czy na salę zabaw? Fantastycznie. Nauczyłam się doceniać wszystko i to, że jednak maluch postępy robi. Owszem, jest mi smutno jak widzę typowe, zdrowe, świetnie rozwinięte inne dzieci, ale mój jest tak delikatny, czuły i kochany, że nie zamieniłabym go za nic na świecie. Kocham tego Skarbka do nieprzytomności. Tłumacze sobie, że część dzieci rozwija się spontanicznie i samodzielnie. Inna część wymaga wsparcia w rozwoju. Nie jest powiedziane, że mój mały synek nie poradzi sobie w życiu. Skąd niby mam to wiedzieć? Nie przekonamy się jak nie spróbujemy. Ktoś musi w niego uwierzyć, a niby dlaczego nie ja? Tak bardzo go kocham. 💕Moja córka też jest w intensywnej terapii przerywanej częstym chorowaniem. Widzę u niej ogromne postępy ale ostatnio jestem tym wszystkim przybita. Znowu wracają pytania dlaczego akurat na nią trafiło. Jak widzę zdrowe, dobrze rozwijające się dzieci brata i kuzynów to mi się łza w oku kręci jak patrzę na córkę. Ada niestety nie jest typem spokojnego dziecka, praktycznie codziennie mamy awantury o wszystko. Teraz 4 tygodnie siedziała chora w domu i ja już mam jej serdecznie dość. Do tego dochodzi opieka nad 5 miesięcznym synkiem i dopada człowieka zwątpienie i brak sił. Kocham córkę ale czasem jej nie lubię 😔
Na terapiach spotykam synka sąsiadki. Ma 12 lat. 3 lata temu trafił do domu dziecka z powodu skandalicznych zaniedbań rodziców. To dziecko w wieku 9 lat nie mówiło wcale. Aktualnie mówi specyficznie, grubym głosem, ale mówi. Proste zdania. Liczy do 5 bezbłędnie, potem zaczyna się mylić. I tak sobie myślę, że gdyby ten chłopiec w wieku 3 lat trafił na terapię, to jak super mógłby się rozwinąć? Skoro po 9 roku życia tak pięknie ruszył do przodu. Tyle lat pracy zmarnowane. Biedne dziecko. To już mój 3 latek liczy sobie do 10 i zna większość alfabetu. Czasami dom dziecka to najlepsze co może się przytrafić dziecku, kiedy rodzina zawodzi. Tam przynajmniej jest nakarmione, zadbane, zaopiekowane i uczęszcza na terapię. Z "mamą" tyle szczęścia nie miał. 🥺
Ostatnia edycja: