reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ach te chłopyyyy!!!!!!

"Wysłuchaj go. Być może masz wiele ważnych rzeczy, o których chcesz mu opowiedzieć, ale moment jego przyjścia nie jest właściwy. Niech mówi pierwszy - pamiętaj, jego tematy konwersacji są ważniejsze niż twoje"
hehe my ten poradnik mieliśmy na naukach przedmałżeńskich .............. dobre nie

Jeśli chodzi o małża mojego to jemu medal, bo słucha co u Was słychac :) i jeszcze mi nie powiedział nic przykrego, ze siedzę na BB. A teraz , żebym mogła sobie nadrobić :) to bawi sie z malutką i słysze jak się chichra
 
reklama
I wiecie co jeszcze jeden złoty medal dla mojego m., za to ,że potrafi mnie rożmieszyć do łez
własnie leci pogoda na tvn i pogodynka dziwnie jakoś ubrana i oczywiście razem komentujemy co z nią nie tak i mój podsumował , że ma przedziałek jakby ją ktoś siekierą walnął .......... heheheh
 
A ciekawe jaki to niby ten idealny mąż miałby być? Szkoda,że tego wszystkiego co niby my żony musimy dla nich robić oni nie robią :-D:-D.
 
Oj, poradnik na idealnego mężczyznę nie istnieje - bo wszyscy mężczyźni w swoim mniemaniu to chodzące ideały...
 
Poradnik super,uśmiałam się hehe!!!:-)

Dziś mój mąż dostaje minusa...jakby tu to napisać? Hmmm...może prosto z mostu.Byliśmy razem w łazience,no i mówię do niego - "Zobacz te moje piersi to nawet fajnie zaczynają wyglądać,wracają chyba do formy." Na co mój małżonek szanowny o tym ani słowa za to mówi do mnie: "Ale brzuch to Ty już miałaś mniejszy":szok: Nosz!!! NIe wiedziałam co powiedzieć i tylko się pogrążyłam,bo odpowiedziałam że no faktycznie może jest troche większy bo odkąd nie karmię to zaczęłam jeść więcej...ale to się przecież wyćwiczy.Jeju no co byście powiedziały na moim miejscu???W dodatku on nie zajarzył,że wprawił mnie w zakłopotanie,po prostu po męsku stwierdził fakt,bez obwijania w bawełne.Zwariować można z tymi chłopami:baffled:
 
hehe ;-) nie denerwuj się, mój też mówi prosto z mostu, ale ja to lubię. nie znoszę takiego wmawiania, że powiedzmy jestem super laską jak wiem, że mam nadwagę
 
sorry, ale ja się z tego tekstu twojego M. uśmiałam! :))))))))) Wybacz. To tylko facet... A w Baroku najlepiej facetowi było jak miał żonę taką, że łóżko pełne szczęścia i jeszcze po bokach zwisa! A co! :-) Powiedz że jak Ci nie zacznie komplemencić to się roztyjesz jak stara baba! Może sie kapnie wreszcie ze kobieta moze żyć bez powietrza, ale bez komplementów - nie...
 
hej dziewczyny ja tylko na chwilke aby poprawic wam humorki:))aaa....nie czyszcze monitorow:))znalezione na innym forum:)my plakalismy z smiechu:))milego wieczorku:)
Temat: Czego wasi mężowie nie są w stanie odróżnić.

Umywalki od zlewu. Najczęściej w łazience jest zlew.
ZUS od PZU. Dla niego to jedno :))
Pianki do włosów od pianki do golenia. Pianka to pianka. Pierwszej używam ja, on nie, a zawsze ubywa, bo on się przy pomocy tego goli :)))
Nie odróżnia czyja szczoteczka jest czyja...Do zębów. Muszę podpisywać.
Sukni od spódnicy istotnie też.
Nie odróżnia też naszych samochodów. Istotnie, mamy prawie identyczne, ale mój jest czarny matowy, a jego czarny perłowy. To był głupi pomysł kupować takie same...
Ostatnio okazało się, że nie odróżnia dresu od piżamy :))))))))))
Nie, chyba nie powiem...Albo powiem: poszedł pobiegać (nowa moda) w piżamie. Kupiłam mu taką ciepłą, bawełnianą, dobra w góry.
Mąż uznał, że to dres i poszedł w tym biegać...
Nie odróżnia pietruszki i selera. Tego w korzeniu.
Nie odróżnia śmietany gęstej o lejącej i potrafi tą pierwszą wlać do kawy.

Tak. Sprzedałam go. Ale on potrafi się z siebie śmiać.
A na koniec coś, co nie jest żartem: od roku mój mąż jest profesorem belwederskim. Dość młodo do tego doszedł. W swojej
dziedzinie jest mistrzem.



• Re: Czego nasi mężowie nie są w stanie odróżnić..
justyna302 12.12.06, 01:04 + odpowiedz

Typowy przykład roztargnionego profesofa :) Fajnie :)


• Re: Czego nasi mężowie nie są w stanie odróżnić.. IP: *.internetdsl.tpnet.pl
Gość: Azorek 12.12.06, 14:52 + odpowiedz

justyna302 napisała:

> Typowy przykład roztargnionego profesofa :) Fajnie :)

A nie, nie, nie. To nie jest roztargnienie. To są PIERDOŁY. Śmietki. To nie jest ważne. Nie, żeby się unosił, miał za coś lepszego, broń Boże! To bardzo sympatyczny człowiek. Nie jest w stanie zapamiętać tych pianek, bo go to nie obchodzi. Za to jest w stanie zapamiętać imiona dzieci z sąsiedztwa, ich psów, kotów, kto kiedy ma urodziny, co lubi i dlaczego. Że mąż dalekiej kuzynki, który nas odwiedza raz na parę lat słodzi, a ona nie. Ludzie go interesują, przedmioty - wcale.
Jest bardzo lubiany.

Kiedyś leżałam w szpitalu, nabrałam ochoty, żeby udziergać szalik i czapeczkę, poprosiłam go, żeby kupił włóczkę, mniej więcej opisałam jaką, druty, podałam numer. No i kupił. :))) Miała być zielona, kupił niebieską, miała być puchata, owszem kupił mohair...2 kg. Serio. DWA KILOGRAMY. Okropna, niebieska jak niemowlęce śpioszki, albo niebko na dziecięcym obrazku.:)))))
Na moje załamywanie rąk powiedział:
-Ee, bez przesady. Niebieska będzie mniej ciepła?

Zarabia dużo, bardzo dużo. Publikacje, wykłady tu i ówdzie, widać po tym jak mu płacą, że musi być dobry. Ale pieniędzy też nie rozróżnia :)) Nie przywiązuje wagi. Daje stówę ochlapusowi pod hipermarketem, bo to pieniążek taki sam jak dycha...Z papieru, znaczy.

Te identyczne auta, to też jego sprawka. Zaparłam się, że musi zmienić samochód, bo stary już się robił mało bezpieczny, próbował to zrzucić na mnie, odmówiłam. Markę uzgodniliśmy razem. Pojechał do salonu i kupił dwa, bo tam mówili, że okazja, że dobry, że warto i ogólnie fajnie. A on się nie zna. Jeździ od wczesnej młodości i tyle. Ja miałam swoje autko, raptem dwuletnie, lubiłam je..."to oddaj komuś i po sprawie". Bo samochód to też pierdoła.

Kiedyś tak dobrze nie zarabiał i też nie szanował pieniędzy. Z rozrzutnej, beztroskiej dziewczyny, musiałam zamienić się w
pilnującą kasy babę...

Kolejna wypowiedź tej samej osoby:)

Mój mąż zaczął marznąć w głowę...Włosy ma, on raczej z tych, co mu czas srebrzy niż skubie, ale coś ostatnio
zaczął marznąć w głowę. Zwłaszcza na wieczornym spacerze z psami, bo chodzimy już właściwie w nocy. Postanowił
kupić sobie czapkę. Ale w tym celu trzeba iść do sklepu, może stać w kolejce do kasy, zaparkować pod sklepem,
same problemy. Poszedł więc do najbliższych pawilonów handlowych. Nie ma tam, niestety sklepu, w ktorym można
kupić czapkę, ale jest sklep z rzeczami dla dzieci. I tam były czapki. ROZCIĄGLIWE, jak powiedział mój mąż.
To sobie kupił, od razu dwie (jak te auta...). Oczywiście nie pochwalił mi się nabytkiem. Kupił tę czapkę w
piątek, jakoś go wieczorem w niej nie widziałam. W sobotę było pięknie i mój mąż wpadł na pomysł, żeby
pojechać z psami do lasu. Ja przeleciałam się jeszcze na pocztę, to blisko, a on miał podjechać z psami
samochodem. Wychodzę przed pocztę, ludzi pełno, duży parking, bo tam taki ciąg handlowy, mój mąż czeka i pali
papierosa. W czapce. Podchodzę bliżej i własnym oczom nie wierzę: czapeczka polarowa, granatowa w zielone i
żółte żółwiki, takie duże, a każdy żółwik macha chorągiewką...
:)))))))))))
Zapytałam czy innych nie było. A, były. W muchomorki. To wolał w żółwiki.
:)))))))))))))))))
"Przecież to dziecięca czapeczka!", wykrzyknęłam. "Rozciągliwa", odparł mój mąż, "ciepła, kupiona blisko i nie
ma powodu, żebym szukał innej". "Przecież to niepoważne...", zapoponowałam. "Poważne podejście do życia nie
polega na nienoszeniu czapeczki w żółwiki", skończył dyskusję mój mąż. Śmiałam się cały dzień. Nadal te
czapeczkę na okazje sportowe nosi...a jakże.
 
reklama
Do góry