Mi pomaga wszystko co kwaskowate: szczawiowa, żurek, woda z cytryną, ogórek kiszony i małosolny, kapusta kiszona. Rewelacja, od razu mi się żołądek uspokaja. A muszę powiedzieć, że imbir u mnie tak samo jjak u Anetki nie działa...
reklama
A
*Anetka*
Gość
Ja przez nudnosci ostatnoich kilka dni spedzilam w szpitalu pod kroplowka Niestety nic mi nie pomogalo, a zyganko mialam po wszystkim o kazdej porze dnia i nocy. Przez to kompletnie odwodnilam organizm. Dopiero dzis wrocilam do domku, dostalam zestaw tebletek i zaczynam powolutku cos jesc. Coz lekarze powiedzieli, ze moj organizm tak reaguje na wytwarzajace sie podczas ciazy hormony, a na to nic nie pomoze, ani krakersy, ani imbir MAm nadzieje, ze teraz bedzie oki :-[
Moniqa
i moje dwie połówki :)
- Dołączył(a)
- 16 Maj 2005
- Postów
- 8 273
Jak dobrze ze ja nie mam zadnych nudnosci, wiem jakie one potrafia byc nieprzyjemnie, poniewaz podczas napadow migrenowych zawsze wymiotowalam, nawet sie martwilam ze w ciazy moga mi sie nasilic, ale naszczescie jest na odwrot ... mam nadzieje ze i Wam szybciutko przejdzie .. buziaki :-*
ps. w momencie kiedy mialam napad i wymiotowalam, zjadalam jedna lyzeczke cukru, czasami pomagalo, cukier podobno cos tam robi i sie nie wymiotuje, a przynajmniej na jakis czas hamuje .. moze i tu pomoze
ps. w momencie kiedy mialam napad i wymiotowalam, zjadalam jedna lyzeczke cukru, czasami pomagalo, cukier podobno cos tam robi i sie nie wymiotuje, a przynajmniej na jakis czas hamuje .. moze i tu pomoze
Cześć Dziewczyny!
Na pocieszenie dla wymiotujących, mogę powiedzieć, że to w końcu minie... Mnie się zaczęło jakoś od 8 tygodnia, wcześniej nic (cieszyłam się jak głupi do sera - do czasu...). Później to była całodobowa jazda, a najgorsze były te mdłości - wyłączały z użytku całkowicie, leżałam, kwiczałam i do kibelka latałam - i tu muszę powiedzieć, że mój chłopina się dużą cierpliwościa i wyrozumiałością wykazywał. Mnie nic nie pomagało, żadne specyfiki, lakarz kazał dużo wody pić - no właśnie żeby się nie odwodnić, ale po pewnym czasie i łyk wody powodował kolejną wizytę, i ratowałam się zupkami... jadłam dużo zup, mało i często i na siłę piłam, kiedy zwróciłam to zwróciłam ale udawało się że 2,3 w ciągu dnia się uchowały i jakoś się ciągło do przodu... W ciągu 6 tygodni schudłam 5 kg, pomimo tego, że już brzusio trochę urósł... Teraz jestem w 15-tym tyg. i mija, w tym momencie już prawie jak ręką odjął, zdarza się jeszcze czasami małe conieco, ale w porównaniu do tego co było to niebo a ziemia...
Nie pozostaje mi nic innego jak trzymać za Was mocno kciuki, bo w końcu i Wy się lepiej poczujecie!!!
Na pocieszenie dla wymiotujących, mogę powiedzieć, że to w końcu minie... Mnie się zaczęło jakoś od 8 tygodnia, wcześniej nic (cieszyłam się jak głupi do sera - do czasu...). Później to była całodobowa jazda, a najgorsze były te mdłości - wyłączały z użytku całkowicie, leżałam, kwiczałam i do kibelka latałam - i tu muszę powiedzieć, że mój chłopina się dużą cierpliwościa i wyrozumiałością wykazywał. Mnie nic nie pomagało, żadne specyfiki, lakarz kazał dużo wody pić - no właśnie żeby się nie odwodnić, ale po pewnym czasie i łyk wody powodował kolejną wizytę, i ratowałam się zupkami... jadłam dużo zup, mało i często i na siłę piłam, kiedy zwróciłam to zwróciłam ale udawało się że 2,3 w ciągu dnia się uchowały i jakoś się ciągło do przodu... W ciągu 6 tygodni schudłam 5 kg, pomimo tego, że już brzusio trochę urósł... Teraz jestem w 15-tym tyg. i mija, w tym momencie już prawie jak ręką odjął, zdarza się jeszcze czasami małe conieco, ale w porównaniu do tego co było to niebo a ziemia...
Nie pozostaje mi nic innego jak trzymać za Was mocno kciuki, bo w końcu i Wy się lepiej poczujecie!!!
reklama
Podziel się: