Dzień dobry wszystkim. To mój pierwszy post, a na forum ściągnęło mnie poszukiwanie wiedzy o amniopunkcji lub historii podobnych do mojej. W ostatnim tygodniu przeżyliśmy koszmar. Na usg w 13tc wykazano przezierność karkowa na 3,3 mm a zaledwie trzy dni później dostaliśmy telefon z laboratorium, podczas którego bardzo niedelikatnie powiedziano, że w połączeniu z testem PAPPA wynik jest FATALNY. Ryzyko ZD 1:32! I nie ma czasu, trzeba szybko się badać itp. Ogólnie wielki ALARM... Lekarz informujący o tym jednocześnie nie potrafił wyjaśnić, co dokładnie wpłynęło na takie rokowania. Czy oprócz zwiększonej przezierności wyszło coś źle z krwi? Zero rzetelnej informacji, tylko napędzanie strachu. Nie mogłam spać, płakaliśmy jakby już wszystko było przesadzone i w takim nastroju udaliśmy się do jednego ze szpitali,gdzie potraktowano nas bardzo priorytetowo i ciepło. Ponownie wykonano usg, na którym przezierność karkowa wynosiła 2,4mm. Wszystkie pozostałe parametry jak najbardziej w porządku. Wynik z krwi dobry i program wyliczył ryzyko na 1 do kilkunastu tysięcy. Doktor wprowadzała też przezierność 3,3 a mimo tego nie udawało jej się uzyskać takiego wyniku, jaki otrzymaliśmy w Medicover. Uspakajala nas,że tak naprawdę nie ma powodów do zmartwień, ale skoro mamy już skierowanie na amniopunkcję i najedliśmy się tyle stresu,ze zapewne dopiero ten wynik pozwoli nam spokojnie przeżywać ciążę, powinniśmy ją zrobić. Termin mamy na połowę stycznia, będzie to 18tc. Mam trochę obaw związanych z badaniem oraz tym, że zdarzają się po nim powikłania. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś stało się mojej fasolce a jednocześnie po tym wszystkim trudno mi w pełni się zrelaksować, co także szkodzi bejbikowi

Czy któraś z Was miała podobną sytuację z prywatną opieka medyczna? Zaczęliśmy podejrzewać,że może wyniki były mocno nieprecyzyjne aby nakłonić do zrobienia amniopunkcji u nich- koszt 2100 zł. Oni nie wystawiają skierowań na NFZ tylko takie, które można zrealizować w ich placówkach. Próbuję to sobie jakoś poukładać i wytłumaczyć może po to, by wreszcie przesypiać noce i zrzucić z płuc ten kamień stresu, który już się zadomowił na mojej klatce piersiowej.