reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża obumarła - relacje ze szpitala, pytania, zwierzenia

Wprawdzie szukałam teraz trochę innych informacji, ale trafiłam na ten wątek i pomyślałam, że może moja historia pomoże kiedyś innej dziewczynie, która tak jak ja kiedyś będzie szukała informacji.. Moja pierwsza ciaza obumarł bardzo wcześnie, ale ja do 10 tygodnia zylam z myślą, że mój maluszek się rozwija skoro do tej pory nic się nie wydarzyło.. Pierwsze usg sprowadziło mnie na ziemię i sprawiło, że świat stanął w miejscu, bo okazało się, że mam pusty pęcherzyk ciążowy, który utknął na etapie 7 tygodnia [emoji17] lekarz chciał mnie wysłać od razu na zabieg, ale powiedziałam, że poczekam na samoistne. Czekałam ponad półtora tygodnia, aż któregoś dnia się zaczęło. Trwało intensywnie 2 dni i potem miałam tylko lekkie plamienie, wiec myślałam, że po bólu. Okazało się, że nie oczyściło się wszystko i 4 dni później stawiłam się w szpitalu na zabieg.. Przyznam, że niewiele z tego wiem, ale chyba miałam szyjkę otwarta, bo nie dostawałam żadnych tabletek ani nic, tylko wzięto mnie za sale, podano kroplówkę, zapewniono, że jestem bezpieczna i niedługo najgorsze będzie za mną, po czym usnęłam. Obudziłam się jak panie przewoziły mnie na sale. Przykryły mnie, żebym nie świeciła tylkiem, pomogły się ułożyć na łóżku, potem przyniosły zupę. Były bardzo troskliwe i w całej tej tragedii opieka na oddziale i ich serdeczność i współczucie były dla mnie takim miłym zaskoczeniem.. Osobiście dość szybko pozbierałam się po tym psychicznie. Myślę, że dlatego, że wiedziałam, że wsrod moich bliskich znajomych było wiele poronien i nie ja pierwsza. Pocieszałam się, że lepiej na takim etapie niż później.. Niestety, aktualnie jestem w 18tc i okazuje się, że może dzieciątko najprawdopodobniej ma zespół wad genetycznych i jeszcze sama nie wiem jak to się skończy [emoji17] więc tym razem psychicznie jestem już zdecydowanie słabsza.. [emoji17] [emoji24]
Bardzo mi przykro. Pamiętam Cię ze styczniowek, też tam kiedyś byłam 😓
Będę trzymała mocno kciuki, żeby się u Was mimo wszystko dobrze skończyło. Trzymaj się 🤗
 
reklama
Bardzo mi przykro. Pamiętam Cię ze styczniowek, też tam kiedyś byłam [emoji29]
Będę trzymała mocno kciuki, żeby się u Was mimo wszystko dobrze skończyło. Trzymaj się [emoji847]
Dziękuję Ci bardzo [emoji3590] faktycznie, też kojaze Twój nick.. Wprawdzie wciąż tam jestem, na zamkniętej, ale na udzielanie się ostatnio siły brak.. Przykro mi, że i u Ciebie tym razem się nie udało i będę trzymać kciuki, żebyś niebawem miała szanse na pięknego bobasa [emoji3590]
 
Dziewczyny jestem tu nowa. W czwartek mam mieć zabieg. To moja 3 strata. Poprzednie dwie były koszmarem nie tylko ze względu na strate dziecka ale szpital, podejście, brak empatii, ból. Teraz ubłagałam lekarza o łyżeczkowanie. Nie dam rady przeżyć tego 3 raz i oglądać. Czy jest tu ktoś z Warszawy i chciałby się spotkać? Ściskam Was mocno.
 
Dziewczyny jestem tu nowa. W czwartek mam mieć zabieg. To moja 3 strata. Poprzednie dwie były koszmarem nie tylko ze względu na strate dziecka ale szpital, podejście, brak empatii, ból. Teraz ubłagałam lekarza o łyżeczkowanie. Nie dam rady przeżyć tego 3 raz i oglądać. Czy jest tu ktoś z Warszawy i chciałby się spotkać? Ściskam Was mocno.
Nie jestem z Warszawy, ale strasznie mi przykro. Też doświadczyłam ze strony personelu szpitala okropnego traktowania. To była taka masakra, że siadanie na fotelu ginekologicznym przez długi czas sprawiało, że miałam drgawki i atak paniki.
 
Dziewczyny jestem tu nowa. W czwartek mam mieć zabieg. To moja 3 strata. Poprzednie dwie były koszmarem nie tylko ze względu na strate dziecka ale szpital, podejście, brak empatii, ból. Teraz ubłagałam lekarza o łyżeczkowanie. Nie dam rady przeżyć tego 3 raz i oglądać. Czy jest tu ktoś z Warszawy i chciałby się spotkać? Ściskam Was mocno.
Bardzo mi przykro. Nie jestem z Warszawy. Ale serce się kraje, że w tym całym koszmarze jeszcze Wam stresu dokładają 😓
Ja na szczęście trafiłam na cudowną opiekę w szpitalu : począwszy od salowych, położnych, a skończywszy na lekarzach i ordynatorze szpitala, który mnie badał. Byłam w szpitalu 4 dni i poznałam dużo personelu. Wszyscy byli przekochani i nikt złych słów nie używał typu "te resztki". Pomogli mi godnie przez to przejść.
Proponuję szukać szpitala, który traktuje kobiety godnie, nie zmusza do zabiegów i jest cudzki w tym wszystkim. Są takie.
Ściskam mocno 🤗 trzymaj się, będziemy z Tobą myślami.
 
Bardzo mi przykro. Nie jestem z Warszawy. Ale serce się kraje, że w tym całym koszmarze jeszcze Wam stresu dokładają 😓
Ja na szczęście trafiłam na cudowną opiekę w szpitalu : począwszy od salowych, położnych, a skończywszy na lekarzach i ordynatorze szpitala, który mnie badał. Byłam w szpitalu 4 dni i poznałam dużo personelu. Wszyscy byli przekochani i nikt złych słów nie używał typu "te resztki". Pomogli mi godnie przez to przejść.
Proponuję szukać szpitala, który traktuje kobiety godnie, nie zmusza do zabiegów i jest cudzki w tym wszystkim. Są takie.
Ściskam mocno 🤗 trzymaj się, będziemy z Tobą myślami.
Przerobilam już 2 szpitale. Teraz idę do 3. Nie wiem jak będzie, tego chyba nigdy się nie wie. Boję się tego strasznego bólu, boję potraktowania. Dziękuję za każde słowo, nie potrafię napisać jak to dla mnie teraz ważne. Po prostu dziękuję...
 
Nie jestem z Warszawy, ale strasznie mi przykro. Też doświadczyłam ze strony personelu szpitala okropnego traktowania. To była taka masakra, że siadanie na fotelu ginekologicznym przez długi czas sprawiało, że miałam drgawki i atak paniki.
Nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Połowa mojej traumy jest spowodowana stratą dziecka a druga połowa potraktowaniem mnie w szpitalach. Bo byłam już w 2. O ile było by łatwiej gdybym wiedziała, że jak tam pójdę potraktują mnie właściwie. Jeszcze ten koronawirus, mąż nie może być ze mną, będę zupełnie sama.
 
Wprawdzie szukałam teraz trochę innych informacji, ale trafiłam na ten wątek i pomyślałam, że może moja historia pomoże kiedyś innej dziewczynie, która tak jak ja kiedyś będzie szukała informacji.. Moja pierwsza ciaza obumarł bardzo wcześnie, ale ja do 10 tygodnia zylam z myślą, że mój maluszek się rozwija skoro do tej pory nic się nie wydarzyło.. Pierwsze usg sprowadziło mnie na ziemię i sprawiło, że świat stanął w miejscu, bo okazało się, że mam pusty pęcherzyk ciążowy, który utknął na etapie 7 tygodnia [emoji17] lekarz chciał mnie wysłać od razu na zabieg, ale powiedziałam, że poczekam na samoistne. Czekałam ponad półtora tygodnia, aż któregoś dnia się zaczęło. Trwało intensywnie 2 dni i potem miałam tylko lekkie plamienie, wiec myślałam, że po bólu. Okazało się, że nie oczyściło się wszystko i 4 dni później stawiłam się w szpitalu na zabieg.. Przyznam, że niewiele z tego wiem, ale chyba miałam szyjkę otwarta, bo nie dostawałam żadnych tabletek ani nic, tylko wzięto mnie za sale, podano kroplówkę, zapewniono, że jestem bezpieczna i niedługo najgorsze będzie za mną, po czym usnęłam. Obudziłam się jak panie przewoziły mnie na sale. Przykryły mnie, żebym nie świeciła tylkiem, pomogły się ułożyć na łóżku, potem przyniosły zupę. Były bardzo troskliwe i w całej tej tragedii opieka na oddziale i ich serdeczność i współczucie były dla mnie takim miłym zaskoczeniem.. Osobiście dość szybko pozbierałam się po tym psychicznie. Myślę, że dlatego, że wiedziałam, że wsrod moich bliskich znajomych było wiele poronien i nie ja pierwsza. Pocieszałam się, że lepiej na takim etapie niż później.. Niestety, aktualnie jestem w 18tc i okazuje się, że może dzieciątko najprawdopodobniej ma zespół wad genetycznych i jeszcze sama nie wiem jak to się skończy [emoji17] więc tym razem psychicznie jestem już zdecydowanie słabsza.. [emoji17] [emoji24]
Bardzo mi przykro z powodu twojej sytuacji. Ja jestem przed 3 poronieniem bo w czwartek idę do szpitala. Pierwszy raz był dla mnie szokiem, płakałam ale z bólu fizycznego. Potem nie umiałam. Za drugim razem płakałam i nie mogłam przestać. Teraz mam wrażenie, że umarłam w środku. Jest mi wszystko obojętne. Chce tylko, żeby było już po wszystkim. Życzę Ci dużo siły psychicznej chociaż sama nie wiem skąd ją brać. Jestem z Tobą myślami. Przeczytałam gdzieś, że Aniołki nie umierają tylko zmieniają datę urodzenia. Cokolwiek się nie stanie pamiętaj, że nie jesteś sama. Musisz walczyć dalej. Najpierw o siebie.
 
Bardzo mi przykro z powodu twojej sytuacji. Ja jestem przed 3 poronieniem bo w czwartek idę do szpitala. Pierwszy raz był dla mnie szokiem, płakałam ale z bólu fizycznego. Potem nie umiałam. Za drugim razem płakałam i nie mogłam przestać. Teraz mam wrażenie, że umarłam w środku. Jest mi wszystko obojętne. Chce tylko, żeby było już po wszystkim. Życzę Ci dużo siły psychicznej chociaż sama nie wiem skąd ją brać. Jestem z Tobą myślami. Przeczytałam gdzieś, że Aniołki nie umierają tylko zmieniają datę urodzenia. Cokolwiek się nie stanie pamiętaj, że nie jesteś sama. Musisz walczyć dalej. Najpierw o siebie.
Wiem jak to jest.. Przy poronieniu byłam jakby mocno poukładana i najbardziej to bolały mnie jakby zawiedzione nadzieję, że miałam niebawem tulić swoje maleństwo zgodnie z planem, a tu maleństwa nie będzie i zamiast w kwietniu być mama, będę mogła dopiero wtedy rozpocząć starania. Czekałam na ten kwiecień jak na szpilkach i znów udało się za pierwszym podejściem, potem był strach czy na pewno teraz będzie ok. Od początku wieści były lepsze niz poprzednio, ale nie idealne. A mimo wszystko było ciągle do przodu i kiedy w 12stym tygodniu złapałam trochę luzu to w 14stym dostałam szpile, że myślałam, że mnie z butów wyrwie. A potem było tylko gorzej z jedną krótka złudna chwilą, że może jednak.. Teraz czekam na wyniki amnio i staram się całkowicie nie myslec o moim małym, niepełnosprawnym chlopcu [emoji17] teraz czuję, że ta siła która jest mi potrzebna musi iść z jeszcze innych zasobów niż wcześniej.. Całkiem inna sytuacja i ostatecznie po tysiąckroć trudniejsza [emoji17] ale rozumiem też doskonale Ciebie co przechodzisz, chociaż mnie potraktowano w szpitalu bardzo dobrze.. Mam nadzieję, że tym razem trafisz na życzliwych ludzi, takich jak ja trafiłam i będą dla Ciebie wsparciem, jakiego potrzebujesz [emoji3590] nie dość, że sytuacja sama w sobie jest tragiczna to nie wiem jak ktoś może mieć śmiałość i moralność dołożyć do niej jeszcze swoje 3 grosze.. [emoji17]
 
reklama
Wiem jak to jest.. Przy poronieniu byłam jakby mocno poukładana i najbardziej to bolały mnie jakby zawiedzione nadzieję, że miałam niebawem tulić swoje maleństwo zgodnie z planem, a tu maleństwa nie będzie i zamiast w kwietniu być mama, będę mogła dopiero wtedy rozpocząć starania. Czekałam na ten kwiecień jak na szpilkach i znów udało się za pierwszym podejściem, potem był strach czy na pewno teraz będzie ok. Od początku wieści były lepsze niz poprzednio, ale nie idealne. A mimo wszystko było ciągle do przodu i kiedy w 12stym tygodniu złapałam trochę luzu to w 14stym dostałam szpile, że myślałam, że mnie z butów wyrwie. A potem było tylko gorzej z jedną krótka złudna chwilą, że może jednak.. Teraz czekam na wyniki amnio i staram się całkowicie nie myslec o moim małym, niepełnosprawnym chlopcu [emoji17] teraz czuję, że ta siła która jest mi potrzebna musi iść z jeszcze innych zasobów niż wcześniej.. Całkiem inna sytuacja i ostatecznie po tysiąckroć trudniejsza [emoji17] ale rozumiem też doskonale Ciebie co przechodzisz, chociaż mnie potraktowano w szpitalu bardzo dobrze.. Mam nadzieję, że tym razem trafisz na życzliwych ludzi, takich jak ja trafiłam i będą dla Ciebie wsparciem, jakiego potrzebujesz [emoji3590] nie dość, że sytuacja sama w sobie jest tragiczna to nie wiem jak ktoś może mieć śmiałość i moralność dołożyć do niej jeszcze swoje 3 grosze.. [emoji17]
Moje dwie pierwsze ciąże od początku były z komplikacjami. Teraz ta 3 nie. Nic się nie działo, zupełnie nic. Oprócz tego, że zarodek był za mały ale miałam nieregularne cykle więc miało być ok. Biło serce. A tydzień temu usłyszałam, że serduszko bije już coraz słabiej i mam czekać aż umrze. Więc codziennie rano budziłam się i zastanawiałam czy jeszcze żyje i się żegnałam. Nie miałam żadnych objawów i nie mam nadal. Dziś dowiedziałam się, że już nie żyje. :(
 
Do góry