reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Co dalej z tym małżeństwem

Dołączył(a)
19 Lipiec 2011
Postów
1
Jesteśmy razem 6 lat ,4 lata po ślubie. Mamy dziecko-3 latka. A ja już nie czuję do męża nic pozytywnego;((Na początku były kłótnie jak w każdym związku, ale od kąt urodziło się dziecko jest tylko gorzej. Byliśmy jakieś 2,5 roku temu na terapii. Trochę sobie wyjaśniliśmy, a tak mi się przynajmniej wydawało.Ale usłyszałam od męża że to strata czasu bo ja tam tylko płaczę i go oskarżam. Więc przestaliśmy chodzić. Przez jakiś czas był powiedzmy spokój. Potem znów zaczęło się psuć. Przeszkadzało mi że mało mi pomaga, a jeśli już to robił to potem strasznie marudził jaki to on zmęczony. Próbowałam szukać rozwiązania.Poszłam sama na terapię. doszłam do wniosku, że muszę wyjść do ludzi i zacząć pracę. Że za dużo siedzę w domu może dla tego wszystko mi przeszkadza.Myślałam że będzie lepiej. ALE JEST GORZEJ. Mąż obecnie ma urlop a ja chodzę do pracy. Więc oczekuję zajmie się domem tak jak ja zajmowała się przez 3 lata. Ale ponoć za dużo wymagam. No tak. Bo przecież fakt że
1.przed wyjściem do pracy muszę zająć się dzieckiem, ubrać je i dać śniadanie-bo tatuś ma problemy ze wstaniem
2.przeszkadza mi ze o godzinie 13 nadal są w domu a dziecko nie było na spacerze mimo pięknej pogody a w tym czasie tata ponoć robi inne rzeczy a zalicza się do nich głównie siedzenie ja to on mówi ''z doskoku''przed netem
3.wracam do domu i nie poznaje własnego mieszkania bo dziecko przeciez nie daje mu posprzątać (złożyć łóżek, włożyć naczyń do zmywarki i odkurzyć-bo oczywiście na przykręcenie śrub w szafkach i naprawę kontaktów kompletnie nie ma czasu)
4.Jak już wracam to oglądam męża zarośniętego, w brudnym podkoszulku i okropnych spodniach ''po domu'')
5.A nawet jak jestem w pracy to dzwoni bo nie wie gdzie jest masło,mleko lub toster.I oczywiście dzwoni z pretensjami a wystarczyło by tylko otworzyć oczy.
6.A i wieczorem ma pretensje że nie mam ochoty na seks. Oczywiście nie wcześniej niż o 23 bo przedtem ma czas na komputer, allegro i fakty w tv.A moje potrzeby są mało ważne.

I to wszystko nie powinno mi absolutnie przeszkadzać.Ale niestety przeszkadza. Patrze na niego i nic pozytywnego nie czuję. O wszystko mnie pyta. A ja czuję się jakbym miała dużego nie przystosowanego do samodzielnego życia synka, a nie męża i partnera. Coraz częściej myślę że to wszystko bez sensu. Że kompletnie do siebie nie pasujemy i wykańczamy się na zmianę. Zero uczucia, namiętności, wspólnych zainteresowań. Nie wiem co to jest ale miłości już nie czuję.Odnoszę wrażenie że prawie każdy mężczyzna jest bardziej interesujący.Nie wiem co robię z tym facetem.
Co robić dalej. Czy jeszcze walczyć. Próbować obudzić uczucie. Ale jak?
Bo ja puik co świetnie się czuję ale kiedy go nie ma.
 
reklama
Szanowna Olu...
czytając twoją historię odnoszę wrażenie że coś nie tak było już wcześniej. Zachowanie Twego faceta jest to zachowanie typowego samca ciepiącego na syndrom tzw. Małego Księcia ( czy jakoś tak nie jestem psychologiem a jedynie hydraulikiem ;) ) , ale z tego co czytam to właśnie takie zachowanie jest tego objawem. Ojciec twych dzieci jednym słowem zapatrzony jest jedynie w siebie i to co on chce i jakie ma potrzeby to jest najważniejsze i on jest w jego mniemaniu najważniejszy i jak ten pępek Świata ma mieć i koniec.
Jedynie co mogę Tobie doradzić ( a może nawet nie doradzić a wyrazić swe skromne zdanie ) to weź sobie z 1-2 dni wolnego , posadź swego "małego" dorosłego faceta na zadku , porozmawiaj i powiedz że jeśli nie zmieni zachowania wobec Ciebie i dzieci odejdziesz od niego czyli złożysz pozew rozwodowy. Jeśli to nie pomoże to jedynie pozostanie odejść od niego pozostawiając "biedactwo bezradne" samemu sobie w domu a Ty wraz z dziećmi wyprowadź się do Mamy , Taty nie wiem może i do Babci czy choć by znajomej. Może wynajmij sobie pokój ( na początek ) jakoś sobie dacie radę przez jakiś czas.... Może wtedy się chłopina ogarnie i w jego zainternetowanej główce zaświta myśl choć przez chwilę że internet , świat wirtualny i bycie samym sobie nie ma sensu bo ma wspaniałą rodzinę i żonę która jest dla niego wszystkim w jego "płytkim życiu".
Wierzę w to iż na swej drodze z pewnością znajdziesz mężczyznę godnego Twego uczucia aczkolwiek nie myśl sobie że namawiam Cię do bezwzględnego zakończenia Twego związku a jedynie do tego byś miała świadomość bycia piękną , mądrą i kochającą swe dzieci kobietą. Daj szanse nie tylko jemu ale i sobie na poprawę w/w sytuacji i niech wam się uda choć przez chwilę być rodziną jakiej oczekiwałaś i oczekujesz nadal.
Pozdrawiam Marek
 
Ola u mnie niestety tez te 6 punktow wystepuje, moze to tzw. wypalenie, tez z checia poczytam wasze rady, no moze u mnie 1 i 2 nie wystepuje ale 4 ostatnie na 100%
 
Ostatnia edycja:
Hm...u nas jest trochę inaczej, ale fakt...po pojawieniu się synka, który był planowany, jakoś zaczęło się psuć. Przebywam na urlopie wychowawczym i ciągle słyszę, że "odpoczywam"..."robota" w domu to nie robota. A najgorsze jest to, że nie zarabiam...i przez to nagle zostałam zepchnięta do innej kategorii...jedyny wolny czas, który mam od 22 powinnam poświęcić na dokształcanie, aby lepiej odnaleźć się na rynku pracy po powrocie z wychowawczego...Z kochanej przez męża żony, która dużo zarabiała nagle zrobiła się siedząca, nic nie robiąca, mało ambitna kobieta...Totalne nieporozumienie...Co to jest posprzątać, ugotować, wyprać, wyprasować, iść z dzieckiem na spacer, wykąpać, nakarmić, nauczyć robić na nocnik i biegać całymi dniami ze szmatą do podłogi. Nie słyszę pochwały za to, że dziecko z dnia na dzień coraz więcej potrafi,bo go uczę...Jeśli sama delikatnie upomnę się o pozytyw to słyszę, że przecież to moja rola,bo siedzę w domu:(
 
Ola u mnie to samo. tez nie wiem co robić, bo nawet maile napisane do męża nie pomagają. na terapie nie mam czasu i napewni mąz nie poszedłby na takie coś.
tataSMOK skąd taki fajny tata sie wziął. Jednak sa na tym świecie tatusiowie, którzy wiedzą że wychowanie dzieci to nie tylko patrzenie na dzieci.
 
Za to mój mąż jest rewelacyjny. Chodzi do pracy, a gdy z niej wraca, lub ma wolne, przebiera, spaceruje, kąpie, usypia, karmi. Nawet mogę wyjechac na weekend i swietnie sobie ze wszystkim poradzi. I właściwie nie wiem czy go chwalic, bo mnie nikt nie chwali za robienie tych samych rzeczy, ale kiedy czytam wasze posty, to chyba powinnam, bo okazuje się, ze to nie jest normalne.
Jestem w domu z dziećmi więc na mnie spadaja obowiązki domowe. Mąz mnie za nie nie chwali, ale ja też go nie chwale za to, że chodzi do pracy. Wiele rzeczy odpuszczam, odkurzam 2 razy w tygodniu, naczynia zmywamy 3 razy dziennie, pranie robię prawie codziennie, ale czasem rozwiesza je mąż, gdy idzie palic na balkon. Prasowac lubię, bo włączam sobie wtedy film i mam relaks.:)
Zastanawiam się tylko jak to będzie wyglądać kiedy wrócę do pracy, a to juz niedługo. Sądzę, że gotowanie nadal będzie na mojej głowie.

Nie wiem co poradzic oli, która do swojego męża nic nie czuje.

Na pewno nie będzie łatwo zmienic nawyków męża. Ale mysle, że warto. Najpierw samej szanowac swoją pracę w domu. Pozwolic sobie na czas wolny. Zostawić dziecko z ojcem a samej gdzieś wyjść lub zasiąść przed komputerem. Przed wyjściem zostawić instrukcję co gdzie jest, jak przygotować, rozpisać plan zajęć dziecka z godzinami włącznie.

A jeśli mąż nadal będzie się czepiał to zaproponowac mu zamianę - niech zostanie na wychowawczym, skoro to takie przyjemne nicnierobienie a samej wrócić do pracy.

To powolny i żmudny proces i oczywiście tez na naszych barkach. Cholera.



 
Ostatnia edycja:
reklama
tatasmok, niestety nie do końca się z Tobą zgodzę, odnosnie tej wyprowadzki. Jesli to ich wspólne mieszkanie to niech on zajmie sobie jeden pokój albo sam zmyka. Dlaczego to ona w razie W ma iść się tułać. A co do reszty to sama prawda, dodam, że lubię czytać Twoje posty :)

Olu, napiszę Ci jak u nas wyglądała sprawa. Mój mąż (33 lata) i ja (28) razem jestesmy ponad 9 lat, po ślubie, prawie 6. Długo staralismy się o dziecko, ponad 3 lata. Jak się udało to nie posiadalismy się ze szczęścia. Mąż bardzo mnie wspierał i pomagał w ciąży. Przed także. Wszystko robilismy zawsze po połowie, oboje pracowaliśmy więc obowiązki domowe dzielone na 2 osoby. Jak jedno sprząta łazienkę, drugie podłogi itp. Niestety odkąd poszłam w 5 mcu na zwolnienie to nasze życie się zmieniło, a właściwie "jedynie" podział obowiązków. Ponieważ siedziałam w domu to wszystko robiłam sama, a męża nie chciałam męczyć, bo taki zmęczony przecież z pracy wracał. No i się doigrałam, bo jemu było dobrze w takim układzie i resztę ciąży jedynie zakupy nosił. Po porodzie byłam przemęczona, a to mało pokarmu dziecko płacze, a to kolki dziecko płacze, a to ząbki dziecko płacze, Julka bardzo źle sypiała do 18 mca życia. Budziła się co 40 min z płaczem, musiałam z nią spać, w wymuszonej pozycji, głaszcząc i tuląc. Miałam połowę łóżka dla siebie i dziecka, mąż drugą połowę całą dla siebie. Cwaniak, żeby nie słyszeć płaczu dziecka, kupił sobie tabletki nasenne i spał jak zabity całe noce, a ja się o tym dowiedziałam przypadkiem robiąc porządki i znajdując owe tabletki. Było mi przykro że tak się zachował. Ponieważ byłam na macierzyńskim prawie 6 mcy, to nadal obowiązki domowe wykonywałam sama. Marek był zajęty jedynie pracą i zabawą oraz czasem samodzielnymi spacerami z małą. Po 6 mcach poszłam do pracy, córką zajmowała się tesciowa. Mąż bez względu na to czy szedł na 8 czy 12 h do pracy, czy spał całą noc czy go obudził płacz dziecka, dla niego to nie miało znaczenia i zawsze był zmęczony, nie miał siły na nic. Noo jedynie na seks :d Od tego roku moja cierpliwość się skończyła. Pracuję, gotuję, sprzątam, opiekuję się dzieckiem, robię prawko, piszę komuś pracę licencjacką, biorę dodatkowe zlecenia dla kasy, pracuję, szoruję, robię zakupy, opłaty, myslę co kupić, co upiec, co ugotować, co na święta zrobić, jakie prezenty kupić etc. Padam na ryj, zwłaszcza, że córka wciaż się budzi w nocy, 1-3 razy. Nie wytrzymałam jakieś 3 tyg temu i powiedziałam mężowi co mnie boli, spokojnie bez emocji, ale jak usłyszałam, "jestem zmęczony" to mnie tak rozjuszył że sobie nie wyobrażacie. Wybuchłam, zrobiłam mu awanturę , że niby ja nie jestem zmęczona, pizłam wszystko, robiłam pranie tylko moich i Julki rzeczy, gotowałam tylko dla małej, a sama jadłam na obiad owoce lub gotowe dania. Markowi nic nie kupowałam, chleba, kiełbasy do pracy itp. Sprzątałam tylko po sobie i Julce. Nie myłam kibla i naczyć. Trwało to kilak dni. Mąż nie wytrzymał i zaczął sprzątać. Powiedział, że teraz widzi jak dużo robię. Nastraszyłam go też rozwodem, choć bardzo go kocham i nie chciałabym tego. Ale powiedziałam, że jeśli nadal będzie mnie traktował jak służącą, żonę, kochankę, praczkę, sprzątaczkę itp to odejdę od niego, spakuję jego rzeczy i wywalę do mamusi. Przemyślał swoje działanie i teraz mam znów mojego starego dobrego męża, który dzieli obowiązki ze mną. Oboje bardzo się kochamy i dużo rozmawiamy. Ale doszłam do wniosku że to moja wina że tak się zachowywał, bo chciałam pokazać jaka jestem zaradna i ile mogę zrobić itp. Tyle, że znudziło mi się bycie kimś takim, męczyło mnie to i teraz on wstaje do Julki w nocy, on robi zakupy i szoruje łazienkę.
Myslę, że u Was też pomogłaby szczera rozmowa, ale jeśli Ty nie czujesz do męża już tego co wcześniej, być może właśnie dlatego, że on Ci nie pomaga, że jesteś ze wszytkim sama, to może i lepiej byłoby na jakiś czas dać sobie odpocząć od siebie?
 
Do góry