reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Cud poczęcia, cud narodzin- nasze doświadczenia i doznania

oliwka_11

Moderatorka mama X 3 i 👼
Dołączył(a)
17 Styczeń 2008
Postów
5 269
Miasto
okolice W-wy
tak sobie pomyślałam że może w tym wątku byśmy opisywały swoje porody,piszemy o nich na forum ale nieraz każda nie przeczyta ,a tak to będzie wj ednym miejscu!!!!:-)
 
reklama
PORÓD OLIWKI

Problemy zaczęly się w 32 tygodniu ,trafiłam do naszego szpitala bo miałam okropny ból krzyża ,i lekkie skórcze!!!tak trzymali mnie do piątku (3dni) i wypuścili ,a przez weekend spuchłam jak bania.W poniedziałek pojechałam do swojego lekarza ,porobił mi badania a tam białko 890 i ciśnienie 150\100 ,dał mi skierowanie do szpitala, w szpitalu porobili mi badania ,a lekarz oznajmił mi że nerki mam strasznie chore i że mi mogą nie wytrzymać do końca ciązy!!!!we wtorek przychodzi do mnie ordynator i oznajmia mi że mnie przewoża na karową do warszawy, tam we wtorek robią mi usg i mówią że dziecko ma hipotrofię płodu ,czyli jest mniejsze do wieku ciążowego!!!
W środe rano na badaniu ktg spadło małej tętno do 60 ,przybiegł lekarz i szybko zabrali mnie na sale porodową ....tam dali mi krópłowke na wywołanie szybszej akcji porodowej (skurcze już miałam ) ale mnie to nie ruszało ,kiedy spało tętno młodej do 40 ,to szybko podpisałam zgaode na cc i na sale !!
Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe i wszystko widziałam, sterydy naszczęście podziałały i młoda oddychała sama ,chwile mi ją pokazali i zabrali do inkubatora!!!!piszczała jak piesek urodziła się o godz18,10 15 marca 2007 w 33 tyg ciąży , ważyła 1810\46cm 7 punktów !! po porodzie musieli dać mi tlen bo nie mogłam oddychać tak mnie bolało w piersiach bo miałm duże ciśnienie.
Dochodziłam długo do siebi bo dopiero na 4 dobe pojechałam do oliwki!!!ja wyszłam do domu na 6 dobe ale po 3 dniach okazało się że mam zakrzepice,i nie mam prawie krążania w lewej nodze i znów szpital w klinice naczyniowej........wyszłam prawie po 3 tyg dzień przed wyjściem oliwi!!!!!

PORÓD BARTKA

Z młodym trafiłam do szpitala w 33 tyodniu ,z powodu skurczy,pojechałam do szpitala czuje skurcze i sie pytam piguły czy coś widzi a ta że wszysko oki. Kazała mi sie przebrać i iść na sale ....za jakiś pół godziny przyszła i mi mówi ze muszą mnie do warszawy wywieść!!!! no i jakies 2 godziny póżniej leże w karetce ,tym razem byłam w szpitalu dzieciatka jezus w wawie.
Po badaniu traciłam na sale porodowa ,po lekach mój stan zamist sie polepszł sie pogorszył bo pojawiło sie rozwarcie i skróciła się szyjka ale nic się nie pogorszyło!!!!
W szpitalu przeleżałam 2 tygodnie i wypuścili mnie do domu!!! miłam zgłosić się 7 marca na cc ale niestety pojawiły się problemy takie jak z oliwką , i trafiłam do szpitala 27 lutego .
Badania i usg i moje ciśnienie ,lekarz powiedział że 9m rano cc,bo te powikłania i doszło jeszcze że mały nie ma prawie płynu owodniowego !!Na sali dowiedziałam się zę mam znieczulenie ogólne ,ponieważ brałam nadal clexane na rorzedzenie krwi!!!!aż się pobeczałam na stole !!! i mały przyszedł na świat o 9.40 29.02.2008 w 37 tyg z wagą 2880, 51 cm i 10 punktow! po 2 cesarce doszłam szybko do siebie ,wieczorem sama siedziałm a rano poszłam bez niczyjej pomocy pod prysznic!!!!

mimo problemów i powikłan ciąże i poród wspominan jak najcudowniejsze chwile w życiu matki.
 
Ostatnia edycja:
No to ja bede druga ;)

Do szpitala zglosilam sie sama dokladnie w 41 tyg ciazy (bylm juz dzien po terminie), gdyz mialam wrazenie jakby mi odeszly wody... ale w bardzo malym stopniu. Polozna mnie zbadal i stwierdzila ze jak juz jestem po terminie to mnie poloza :)
I tak lezalam na Patologi przez 5 dni, (codzien jeczac ze chcialabym juz urodzic), gdy lekaz stwierdzil ze na drugi dzien mnie wypisza bo u mnie zadnych postepow porodowych nie widac ( mialam sie zglosic za tydzien na wywolanie).
No i nastepnego dnia o godz 6 rano dostalam lekkich skurczy, po godz poszlam na badanie i na ktg stwierdzono ze zaczal sie porod :) od razu dzwonilam do mojego M (ktory w nocy wrocil z delegacji, sama go sciagnelam bo cos juz czulam) ze zaczelam rodzic. O 9 wiezli mnie na porodowke moj M byl juz ze mna :)
Jeczala, krzyczalam (jak to ja czula na kazdy malenki boj) ze umiera ze nie dam rady i polozna dala mi zastrzyk (bylam pewna ze przeciwbolowy czy cos podobnego, a po porodzie okazalo sie ze przyspieszajacy skorcze.). A moj mezus byl przy mnie i ciagle tylko powtarzal spokojnie kochanie oddychaj... wkr**** mnie to strasznie ale obiecalam ze go nie bede wyzywac.. chociaz w pewnym momencie krzyknelam zeby sie wreszcie zamknal, ale nie zrobilo to na nim wrazenia.
Gdy juz przyszla faza porodu byla szczesliwa ze zaraz koniec, a tu sie zaczely schody, gdyz mmialam bardzo waska szyjke macicy i polozna stwierdzila ze mi ja wewnetrznie natnie ale musze w 2 skurczach urodzic bo jak nie to Filipek sie udusi, wiec adrenalia popdniesiona na maxa. No to pierwszy skurcz wyszla glowka i nastepny problem. Polozna zobaczyla ze Filip ma owinieta pepowine na dwoch ramionkach (tzw szelki pepowinowe), szybko wlozyla mi w p*** rece bo jak bym zacisnela to by sie udusil. I powiedziala ze nie mam wyjscia ze musze w tym skurczu urodzic :)
I tak sie stalo 19 WRZESNIA 2007 URODZIL SIE FILIPUS. :******
DOSTAL 10 PKT WAGA:2710 KG, 50 CM :*********
Pierwszy raz widzialam lzy u mojego meza. Przeciaz pepowine, pocaowal mnie w czolko i powiedzial ze dziekuje za najwieksze szczescie jakie mu dalam :) No a pozniej pielegniarka wziela Filipka i kazla mojemu M isc razem z synkiem.
Mnie po 2 godz zawiezli na oddzial, M juz siedzial przy moim lozku pomogl mi sie polozyc i tylko caly czas jeczal kiedy Filipka przywioza, a biedacto male sie kapalo. Ale nie minelo 10 min i Filip byl juz z nami :) Szczesliwa rodzinka :)
Wypisali mnie po 2 dniach razem z Filipkiem :)


BOZE JAK MILO MI SIE TO WSPOMINA :)
 
Wiec teraz moja kolej ..... ja do szpitala trafilam poczatkiem marca 2007-mialam miec zrobiona badania pod wzgledem czy mam rodzic naturalnie czy zrobia mi cesarke (problemy kardiologiczne i okulistyczne).Jednak po 3 dniach zdecydowali sie ze urodze naturalnie i czekalam w szpitalu na porod bo juz nie chcieli mnie wpuscic poniewaz mialam 3cmrozwarcia- termin mialam na 8 kwietnia !!
ale mijal 1tydzien , 2 i 3 a tu swieta wielkanocne sie zblizaja :sorry2:
Codziennie 2x ktg,raz w tygodniu usg i badania :blink:
az w wielki czwartek rano na obchodzie profesor poprosil mnie na porodowke do badania ,oprocz mnie byly jeszcze 3 mamuski i tylko ja z Naszej czworki uslyszalam - dzis PANI URODZI :szok: zrobilam wielkie oczy i polecial stos pytan - jak,dlaczego ,juz ? podlaczyli mnie pod OXY i potem sprawdzili czystosc wod i tam lekarz zrobil mi kolejna niespodzianke bo powiedzial ze coreczka ma strasznie duzo czarnych wloskow :-)
O godz, 10 zadzownilam do meza ze rodze ale zeby jeszcze nie przyjezdzal-dam mu znac jak sie pojawia czestsze skurcze :-p a tu lipa bo mialam takie delikatne ale rozwarcie powiekszylo sie na 4 cm wiec o 13 pisze - PRZYJEZDZAJ
P przyjechal cos przed 14,siedzielismy na fotelach,chodzilam z Nim po korytarzu ale silniejsze skurcze cos nie chcialy sie pojawic !!
O 17:40 przebili mi pecherz no i sie zaczelo :rofl2: BOL niesamowity do opisania a ja glupia jeszcze musialam posjc do wc zrobic kupke :dry: bol byl taki ogromniasty ze nawet glowa walilam w sciane bo juz nie moglam wytrzymac i chcialam jak najszybciej wyjsc z kibelka :sorry2:
uwierzycie ze ja tam co chwile sprawdzalam czy przypadkiem glowka nie wychodzi ? :-) kiedy wyszlam siedzialam z mezem w hollu
-Kochanie zamknij okno bo mi zimno
-po 10 minutach otowrz bo zaraz sie udusze .......
-19.10 zamknij , potem znowu otworz i tak wkolko go meczylam z tym oknem :-)
wkoncu o 19;50 mowie ze juz nie wytrzymam i jakos sie doczolgalam na lozko i tam polozna mowi ze juz mamy komplecik - 10 cm :szok:
szybko lekarz przyszedl i padlo wielki PRZYJ - a ja chcialam rodzic tak jak w filmach wiec prze i krzycze a lekarka mowi - Prosze nie krzyczec bo szybciej sie Pani zmeczy a Nam glowy popekaja i prosze myslec ze to jest jak przy KUPCE:-p:-D P stal obok mnie i trzymal za reke ,potem polozna go przeprosila na druga strone - juz w domu mi sie przyznal ze wtedy popatrzyl i widzial juz glowke :tak:
Jedno parcie i Ala byla juz z Nami - 5.04.2007 ,godz,20:05 wazyla 3370 a mierzyla 58 cm i 9 punkcikow :happy2:
wtedy P sie poplakal ,ja bylam lekko oszolomiona ale przeszczesliwa :happy2: polozyli mi Ja na piersiach a potem Ale zabrali na sale noworodkow !! !!
Noc przelazalam na sali pooperacyjenj ale tylko dlatego ze mocno krwawilam-popekala mi scianka i musieli mnie uspic bo zabardzo mi sie nogi trzesly :rofl2::-D
A rano jak mnie odlaczyli z tych wszystkich kabelkow poszlam po Swoja ALutke :tak: Byla taka SLODKA i MALUTKA :happy2:
 
mój poród?? hmm dużo by pisać.Ciąża była spokojna początki tylko wymioty i takie inne.Bolała mnie strasznie głowa a wymiotowałam po wszystkim cały 8 miesiąć w szpitalu bo sączyły mi się wody i miałam przedwczesne skórcze.. ale o dziwo nie dostałam nic na ich zatrzymanie po kilku dniach sie uspokoiło a ja miałam nadzieje wyjśc do domu.No i wyszłam ale tylko na przepustkę.No i tak to szpital stał się moim domem aż do 2 września ąkiedy to wyszłam na następną przepustkę na dzień do domu skórcze zaczeły się nasilać kolo 12 na początku co 10 minut pożniej co 5 o 19 byłam już spowrotem w szpitalu i zamiast iść do pokoju odrazu na porodówkę.Rozwarcie na 8 i skurcze co 3 minuty.Położna kazała mi się przebrać w koszulę.Zadzwoniłam po swojego mężczyznę który akurat był w pracy.Akcja zaczela sie kolo 3 nad ranem i tak leżałam sobie na łóżku porodowym czekając na silniejsze skórcze.Przyszła położna i dała mi zastrzyk niby to przeciwbólowy a jak się okazało było to na przyspieszenie skórczy.Za jakiś czas położna powiedziała,że przygotowujemy się do porodu a w okół mnie zrobiło się tłoczno.Mojego misia nie było przy mnie bo usnoł gdzieś tam po drodze.I tak jeden skórcz drugi i nagle słyszę przyj no to hop raz drugi trzeci.Położna wzieła moją rękę i przyłożyła między nogi to głóka pani dziecka kilka następnych i mała była .o 9 mala sie urodzila wiec troche dlugo sie meczylam.Po porodzie 9 punktów Mala urodzona w 43 tyg zielone wody wrodzone zapalenie pluc i dluga zoltaczka
 
Skurczyki męczyły mnie od rana tj. od około 10, ale pojawiały sie srednio co 50 minut, ale bolały niesamowicie!!! w ogole w ten dzien obudziłam sie z bólem pleców i w ogole przespałam prawie cała nocke jak nigdy!:-p Po południu mi troszke przeszło wieć pojechalismy na ogródek, na lody i wrócilismy ok 19:tak: Po 20 zaczęły sie coraz częstsze skórcze, ale ciagle nieregularne, wiec ciagle nie miałam pojecia, ze to juz to, ale miałam taka nadzieje:-) po 22 skurcze byly juz bardziej regularne i nie do zniesienia wiec zaczelismy sie zbierac... :tak: Na porodówke dojechalismy po 23, na izbie przyjec babka mówi, ze teraz, aby szybciej poszło trzeba wejsc na 3 pietro schodami, bo winda zepsuta:-p i podobno juz było widac, ze rodze:-p Na oddziale połozna odrazu mnie zbadała i okazało sie, ze mam juz 8cm rozwarcia:-)Mąż schodził na izbe przyjec do połozna mu, ze ma sie spieszyc bo moze sie zdazyc na poród:-p No i wzieli mnie odrazu na porodowke, przebili pecherz, wody lekko zielone, mąż na szczęście juz dotarł z powrotem:-) No i natychamist zrobiło sie 10 cm! (oczywiscie na jakiekolwiek znieczulenie było juz za pozno:-p) No i odrazu skurcze parte... sił juz nie miałam i męczyłam sie bardzo... Krzyczałam: Nie dam rady, nie mam juz siły..., a pielegniarki: Dasz rade! wytrzymasz!!!:-p tak sobie pokrzyczałysmy razem:-) po 20 minutach połozna mi musiała pomóc i uzyła kleszczy i mała była na zewnatrz. Nie płakała i była sina, a ja przerazona:zawstydzona/y: ale na szczescie po chwili załapała oddech:-) Ulga niesamowita jak głowka była juz na zewnatrz. Później łozysko raz dwa poszło, ale szycie troszke bolesne. Nie nacieli mnie, ale przez te kleszcze pękłam w 1 miejscu i 1 szew na zewntarz:baffled: Mam twarda skore podobno, bo połozna nie umiała sie we mnie wbić z igła:-p 30 minut po połnocy było juz po wszystkim i o 1 przeszłam juz do sali:-) Mąż pojechał do domku, a ja zamiast spać i odpoczywać cały czas patrzyłam się na mała:-)ehhh... Mała wazyła 3870g i 58 cm miała:tak: No i mądrala mała nie chciała sie rodzic w Dzien Ojca, zdazyła w ostatniej chwili, bo urodziła sie o 23:55, dodam, ze w zpitalu byłam dopiero o 23:15!
Pielegniarki śmiały sie, ze jak wczesniej lezałam na patologii to tak sie wyszkoliłam i wiedziałam kiedy przyjchać, podbno idealnie wyczekałam:-)
Wiecie co... narodziny dziecka, to najcudowniejsza chwila w zyciu... Nigdy tego nie zapomne... ciągle nie umiem uwierzyc w to, ze ta mała istatotka jest nasza:-) Meczyłam sie cały dzien, ale poród raz dwa.. i ciesze sie, ze te ostatnie chwile z brzuszkiem spedziłam w domku z mezem, a nie w szpitalu na spacerach z kropłowka:-p

Dodam, że 3 tygodnie wczesniej lezałam tydzien na patologii, bo miałam za wysokie cisnienie i mała miała podejrzenie wady serduszka, robili mi badania, itd... echo serca płodu, itd...
Ale ja jakos czułam, ze z mała wszystko w porzadku i tak tez było. Urodziła sie silna i zdrowa:tak:
 
My z M. 4 kwietnia jak zwykle seksiliśmy się troszkę ( termin był na 9)...W nocy dostałam skórcze były regularne,i tak męczyłam się chyba do 4 w nocy,a kiedy w końcu usnęłąm jakiś debil mi napisał eskę...no i wstałam po fona. Kiedy wchodziłąm z powrotem do wyrka odeszły mi wody,i powiedziałam,że chyba rodzę,a Mikołaj wpadł w panikę. Ze spokojem zjadłam śniadanie, po czym ruszyłam 4 litery i poczłapaliśmy się do szpitala. Na izbie przyjęć lekarka stwierdziła,że mam 3 cm rozwarcia i po tym badaniu zaczoł mi czop odpadać zostałam poddana goleniu i lewatywie,po czym udaliśmy się na położnictwo. Podłączono mnie pod oksytocynę i złapały mnie niemiłosiernie bolące skórcze...o sile około 170... poprosiłam o znieczulenie,ale nie chciałam zewnątrz oponowego. Połozn podała mi dolargen. Po podaniu mi go zaczęłam świrować tj. spojrzałam na wenflon i stwierdziłam: "Co to jest za g*w*o" po czym wyrwałam go razem z kroplówką i rzuciłam o podłogę,nie pamiętam nawet kiedy dostałam następny...Potem zaczęłam rzucać się po łóżku i wzywać Boga( ja ktróa do kościoła nie chodzi...). spojrzałam na Mikołaja i powiedziałam : Co Ty mi zrobiłeś". Nie pamięam momentu kiedy rodziłam...pamiętam tylko,ze położyli mi na brzuchu moją Myszorkę i byłam najszczęśliwsza na świecie. Po chwili na sali zrobiło się tłoczno...zobaczyłam tylko fartuchy obryzgane krwią...potem położne położyły mnie na łóżku na kółkach i przewiozły na salę,po południu przyszła moja siora z koleżanką i kiedy wyszłam do nich zrobiło mi się słabo. Siostra pobiegła po pielęgniarki,a ja zaczęłam się cała trząść i miałam same białka na gałkach ocznych,dopiero jak otwarły okno i dostałam parę strzałów to się ocknęłam, wieczorkiem wyszłam do kibelka i pielęgniarka zawołała mnie do siebie po pyralginę. Wzięłam tabletkę i momentalnie odjechałam. Następnego dnia przetoczono mi krew (2 woreczki) i po 7 dobach opuściłam szpital razem z moją Nicolą ukochaną.
 
Miała stawić się w szpitalu 12 kwietnia. zrobili mi KTG i zero skurczy.. lekarz mnie zbadal tak dosc niedelikatnie i dostalam zastrzyk.. po jakis 2 godzinach czyli tak mniej wiecej kolo 12 zaczal bolec mnie brzuch. stwierdzialm, ze to pewnie sama sobie wmawiam, tymbardziej, ze na sali lezala dziewczyna, ktora dostala juz takie 2 zastrzyki i nic.. potem kolo16 poszlam do lazienki i zoabczylam, ze chyba odszedl mi czop(taka brunatna wydzielina to byla). pamietam, ze az goraco mi sie zrobilo
smile.gif
no a brzuch bolal coraz mocniej.. w koncu po 17 zaczelam liczyc odstepy miedzy tymi bolami i wyszlo, ze sa co 4 min i wtedy zaczely przybierac na sile.. po 19 skurcze sie nasilily i zaczely byc co 2-3 min i trwaly juz okolo1 min.. i wtedy sie zaczelo po 20 byly juz co 1-2min.. po 21 poszlam do poloznej mowiac, ze cos sie chyba zaczna.. rozwarcie nie postepowalo (caly czas bylo na 3 palce) wiec zaserwowala mi oslawiony masaz szyjki.. i rozwarcie poszlo az na 4:-/
zabrala mnie na porodowke i zrobila lewatywe.. straszne to bylo bo te skurcze byly juz okropne a tu jeszcze to..
po 23 przyjechal moj Adam(biedak byl przerazony jak mnie zobaczyl) polozna przebila pecherz plodowy i rozwarcie skoczylo na 6.. poraz kolejny "pomasowala" mnie ze myslalam, ze zjem palce i rozwarcie skoczylo na 8.. i tu zaczely sie schody.. po 24 zaczelam czuc skurcze parte co bylo straszne, bo szyjka nie byla calkowicie rozwarta.. dostalam kroplowke, bo skurcze wg poloznej zaczely slabnac i byc w coraz dalszych odstepach..
po 1 w nocy mialam rozwarcie na 9 i tak trwalo to do okolo3 w nocy
frown.gif
szyjka nie chciala sie calkowicie rozewrzec, a skurcze byly juz tak mocne, czulam taka potrzebe parcia, ze myslama, ze wypchne z siebie wszytsko
smile.gif

chyba z 7 razy probowalam przec ale nic z tego.. szyjka sie zgladzila calkiem ale glowka Lenki byla jeszcze za wysoko i nie chciala zejsc do kanalu.. i tak meczylam sie do ok 4 rano.. bylam juz na skraju sil, bo parlam ale bez rezultatow w koncu polozna zaczela dzialac, bo malutka wydalila juz smółke.. razem w ginem wypchneli ja ze srodka(doslownie) ja parlam a gin lezal na moim brzuchu i ja wyciskal (musieli mnie tez naciac - nie bylo to przyjemne,bo nie czekali na skurcz wiec wszytsko czulam) w koncu Lenka o 4.20 sie urodzila.. potem lozysko nie chcialo wyjsc wiec rowniez sila, je ze mnie wydzierali.. i jak sie okazalo potem nie wyszlo cale wiec musili mnie czyscic.. na szczescie nie chcieli mnie juz meczc wiec podali cos i obudzilam sie pod koniec zabiegu..
Bolu co prawda juz nie pamietam - ale porodu niestety nie zapomne.. gdyby nie moj Adam nie dalabym sobie rady.. ale z drugiej strony dostalam najpiekniejsza nagrode na swiecie
 
jak mysle o swoim porodze to sie usmiecham normalnie tak mnie milo zaskoczyl:) przygotowalam sie psychicznie i fizycznie a wiekszy wysilek i wiekszy bol....a kiedy zaczela sie akcja to nawwet nie wiedzilam ze rodze.....chcialm wam napisac jak zaczne rodzic tak jak asiowo naprzyklad ale niestety skurcze dopadly mnie okolo 6 rano....pojawilay sie srednio co 5 /8 minut odrazu ale byly slabe i nie przyszlo mi nawet do glowy ze sie zaczelo....myslalm ze mam grybe zaladkowa lub rozwolnienie bo mialam starszna "sraczke"i wymiotowalam....moj W wstal do pracy i przyszedl do kibla i to byl najwyzszy czas jechac do szpitala(ja niesty jeszcze tego nie wiedzialm i W pojechal sam )(dodam ze pracowal kilka metrow od szpitala)---wiec moglam jechac z nim.....
ale nie....siedzialm tak na tym kiblu siedzilam az zobaczylam ten prawdziwy CZOP----dlugie kleiste pasme sluzy i cieniutkimi pasmami krwi i wtedy oswiecilo mnie ze dzis urodze!
troche sie przestarszylam ale niechcialam jeszcze mamy budzic....dopakowalam sie ubralam i zaczelm chodzic po chacie i stekac....mama uslyszala mnie w koncu iw stala..wtady skurcze byly juz co 3 minuty.....zadzwonila po ciotke ktora wracala akurat z nocki ze szpitala ,przyjechala po mnie --ja juz krzyczalam i klnelam ....siedzialm w samochodzie weygieta jak nieweim ....dojechalysmy do szpitala moj W czekal przed :) wygladal strasznie -ledwo stal na nogach:)
poszlam na ktg -jakprzybylam do szpitala rozwarcie bylo pelne-wsadzili mnie na wozeczek i do windy:) po drodze poprawilam im bledy w papierach bo data byla zla:p
polozyli mnie na lozko boczkiem i pazali"popierac"zebydziecko sie obnizylo-tak poparlam ze trzy razy.potem na plecy ,kazali nabrac powietrza i przec wiec parlam.jak kazali przestac to przestawalam.nie czulam tego ze musze przec nie wiem czemu.pecherz pekl mi przy porodze przy koncu -fajne uczucie:p
potem ktos powiedzial ze jak sie postaram to zaraz bedzie dzieko wiec sie postaralm:)urodzilam kornelie tak na 3 lub cztery parcia.
w szpitalu bylam o 8 a mala byla na swiecie o 8 35:p
ciotka przecinala pepowine i robila zdjecia telefonem i filmiki....nawet nie pamietam jak wygladal moj lekarz co odbieral porod:p
pamietam tyko tego huja co mnie szyl....jaki byl przystojny!!!!!!!!!ale szycie bylo najgorsze..brryyyy..........mala 51 cm i 3 530:D
 
reklama
fajne porody miałyście dziewczyny :blink:aż się rozmarzyłam :sorry2:
U mnie w sumie też szybko dosyć poszło, w niedzielę się kochałam z mężem, w poniedziałek zaczęłam krwawić, myślałam że coś skaleczyliśmy podczas seksu, więc się tym nie przejęłam, w środę mialam cotygodniową wizytę u ginekologa [39tydzień] a ona w szoku że niedługo poród bo już czop odszedł. I gdybym jej nie przypomniała, że dzidzia jest ułożona pupą w dół,to wysłałaby mnie do domu i kazała czekać na skurcze, na szczęście powiedziałam co trzeba, lekarka się złapała za głowę i od razu wypisała skierowanie do szpitala, bo jak powiedziała: dostanę nagle skurcz, pójdzie małe rozwarcie i dzidzia wypchnie nogą pępowinę i umrze.a w szpitalu mogą szybko zareagować" wkurzyłam się bo nie chciałam leżeć na patologii jak głupia i czekać na poród dniami czy tygodniami, ale co miałam robić, wróciłam do domu, zjadłam obiad, poszłam spać, wieczorem jeszcze serial obejrzałam:-Di pojechałam do szitala. O dziwo lekarz który mnie przyjmował powiedział że nie rozumie, po co już się zglosiłam skoro nie mam skurczów ani rozwarcia. powiedziałam mu "to ja sobie wrócę do domu" ale już mnie nie chcieli wypuścić. położyli mnie na sali pełnej stękających brzuchatych kobiet, zaczęłam się wkurzać że niepotrzebnie tu leżę, tak się zaczęłam wkurzać że poczułam ból brzucha jak na okres. w międzyczasie jedna kobieta z łóżka obok zaczęła rodzić, łaziłam po pielęgniarki, wczuwałam się w rolę:-) potem czułam wciaż że chce mi się siku, co 5 minut łażenie do ubikacji, no i koło 1-2 w nocy nagle ból:-)potem znowu i znowu. Poszłam do pielęgniarek i mówię: nie chcę panikować ale mnie teraz zaczęło brać" rozwarcia dużego nie miałam ale bóle coraz silniejsze, co 5 minut, i tak się męczyłam do rana, bo przecież lekarze w nocy się nie będą zrywać na cesarkę:crazy:jedna pielęgniarka nad ranem mi powiedziała przy badaniu że jak zaraz mnie nie zoperują to ja to dziecko sama urodzę. w końcu o 9 rano założyli mi cewnik [zaczęłam się drzeć z bólu przez to i darłam się aż nie dostałam znieczulenia do operacji :-)]pojechałam na operacyjną, dostałam zastrzyk, oczywiście źle wbity, podskoczyłam na tym stole operacyjnym jak koza tak mi po nerwach poszło..drugie wkłucie już było ok, usłyszałam potem tylko: to tniemy, potem że widać pupę i że wyciągają dziecko i mnie zaboli. ale nie zabolało nic, i słyszę : chłopak:szok: wszyscy mówili że na pewno będzie dziewczynka więc to była niespodzianka :-) pokazali mi go na chwilę, głównie to pupę i jajka, żebym widziała płeć i zaraz zabrali. prawie nie płakał tylko raz kwiknął. No, potem zszywanie, i powrót na położnictwo, po godzinie już dostałam małego do cyca:-) Fajnie było:-)
 
Do góry