Ninka sama uporała się z gorączką i od połowy nocy jej nie ma. I teraz nudzi się ze mną w domu, a Leo jakiś kłótliwy, wciąż"ja sama" i wyrywa jej z rąk różne przedmioty itp. Jaka błoga cisza jest z jednym dzieckiem w domu! Tak więc mam nadzieję, że cokolwiek dopadło Ninkę, poszło sobie na dobre i od poniedziałku kontynuujemy przedszkole. Już wiem co oznacza termin "glut przedszkolny", od siebie dodałabym jeszcze "kaszel przedszkolny", z tego co widziałam i słyszałam przez ostatnie dni w grupie Niny

wychodzi na to, że tylko gorączka - z widocznymi objawami! - daje przepustkę do domu

do tego dieta bazująca na mleku krowim, duże grupy, mało spacerów na powietrzu (wiem od Niny kiedy grupa wychodzi, a kiedy nie, bo np.pani mówiła że zanosi się na deszcz) i kółko przeziębieniowe się kręci...
Madzioolka - tylko współczuć zapracowania.
Nam z M. stuknęła 5rocznica ślubu parę dni temu. Tego cywilnego.
W niedzielę wybieramy się na koncert jazzowy z parą naszych kumpli. Ciekawe czy wytrwam do końca, bo jazz zawsze działał na mnie niczym czerwona płachta na byka. Postanowiłam jednak dać sobie (lub jazzowi) szansę, bo jednak koncert to co innego, niż przekaz z nośnika, do tego towarzystwo i atmosfera, poza tym to A. Bałdych. No i wyposzczonam towarzysko, więc plusy stanowczo przeważają nad minusami;-)ponieważ pora koncertu późna, przywieziemy do nas mamę, która postara się położyć NiL do łóżek.