Witam wszystkich bardzo gorąco.
Mam 24 lata i jestem samotną mamą. Mieszkam na razie z rodzicami, bo zwyczajnie nie stać mnie na samodzielne utrzymanie. Tata Małej oficjalnie nie istnieje, a tak czasem zadzwoni i raz na parę miesięcy wyśle jakieś pieniądze, ale tak naprawdę to nigdy nie wiem, kiedy to będzie i ile.
Poznałam przez internet chłopaka. Od 4 tygodni się spotykamy. Mieszka w sąsiedni mieście tylko w weekendy możemy się widywać, bo w tygodniu On pracuje. Znamy się dość krótko a już dostałam propozycje wspólnego zamieszkania. Ostatnio dowiedziałam się nawet, że zarezerwował w USC termin ślubu na czerwiec (choć mam nadzieję, że w tej kwestii żartował). Lubię Go, ale to wszystko dzieje się dla mnie za szybko. Potrzebuje więcej czasu. Nie bardzo wiem, co mam robić. Z jednej strony to rozumiem, to, że chciałby żebyśmy razem zamieszkali (mam On własne mieszkanie, które od jego rozwodu stoi puste). Nie widujemy się za często no i też bardzo dużo Go kosztują te ciągłe dojazdy od mnie. A z drugiej boje się, że coś może pójść nie tak i oboje będziemy cierpieć. Oczywiście jest jeszcze Kuleczka, dla której przeprowadzka może okazać się wielkim stresem.
Co Wy o tym myślicie? Powinnam się zgodzić na Jego propozycje?
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło
Mam 24 lata i jestem samotną mamą. Mieszkam na razie z rodzicami, bo zwyczajnie nie stać mnie na samodzielne utrzymanie. Tata Małej oficjalnie nie istnieje, a tak czasem zadzwoni i raz na parę miesięcy wyśle jakieś pieniądze, ale tak naprawdę to nigdy nie wiem, kiedy to będzie i ile.
Poznałam przez internet chłopaka. Od 4 tygodni się spotykamy. Mieszka w sąsiedni mieście tylko w weekendy możemy się widywać, bo w tygodniu On pracuje. Znamy się dość krótko a już dostałam propozycje wspólnego zamieszkania. Ostatnio dowiedziałam się nawet, że zarezerwował w USC termin ślubu na czerwiec (choć mam nadzieję, że w tej kwestii żartował). Lubię Go, ale to wszystko dzieje się dla mnie za szybko. Potrzebuje więcej czasu. Nie bardzo wiem, co mam robić. Z jednej strony to rozumiem, to, że chciałby żebyśmy razem zamieszkali (mam On własne mieszkanie, które od jego rozwodu stoi puste). Nie widujemy się za często no i też bardzo dużo Go kosztują te ciągłe dojazdy od mnie. A z drugiej boje się, że coś może pójść nie tak i oboje będziemy cierpieć. Oczywiście jest jeszcze Kuleczka, dla której przeprowadzka może okazać się wielkim stresem.
Co Wy o tym myślicie? Powinnam się zgodzić na Jego propozycje?
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło