reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja w ciąży

oj ja też miałam schizy, teraz jak sobie przypomnę to się smieję z tego bo mam zdrową córeńkę przy sobie, ale w ciąży .... staralismy się ponad 3 lata o dzieciątko, jak zobaczyłam upragnione 2 kreski płacz ze szczęścia a po chwili ze stresu . na pierwszej wizycie stres czy ciąża jest na pewno i jak tak to czy w macicy usadowiona czy moze w jajowodzie. na kolejnej czy serduszko będzie biło. na nastepnej w 13 tyg czy przeziernosc ok i wogole czy jest dobrze. w 22 tyg dzien przed wizytą kolezanka durna mnie nastraszyła ze beda sprawdzac kosci czy dobrze dziecko rosnie, nie ma downa i masy innych wad, to ja ze stresu skurczy dostałam. w 28 tyg dowiedziałam sie ze mam cukrzyce ciążową to sie tak poryczałam ze mąż mnie uspokajał chyba z 2 h, bo sie w necie naczytalam jakie to moze miec konsekwencje dla maleństwa. dopiero ginekolog mnie uswiadomił i uspokoił . jak juz sie pogodziłam z cukrzycą to od 32 tyg musialam zaczac liczyc ruchy dziecka i tak w kołko cos. ogolnie ciążę bardzo dobrze znosilam, niewiele przytyłam, nie było wymiotow jedynie mdłosci. ale co wizytę miałam ogromnego stresa czy wszystko jest ok, pozniej jak liczylam ruchy to zyłam na poczatku z zegarkiem i kartka w reku. a 2 tyg przed porodem błagałam gina zeby mnie juz pociął i dał moją kruszynkę przytulic tak bardzo jej pragnełam. moj gin powiedział ze tylko kobieta ktorej nie zalezy na dziecku o nic sie nie martwi i nie stresuje i ze kazda z nas ma stresa. zwłaszcza te ktore mają za duzo wolnego czasu, czytająza duzo w necie i sie same dobijają . cos w tym pewnie jest bo po czasie sama sie z tym zgadzam. za duzo czytalam i sobie wkrecałam. dobrze ze moj M jest spokojny i opanowany i mnie zawsze uspokajał:-) bez niego ciezko byłoby mi znosic takie nerwy
 
reklama
olcia, czuje sie praktycznie tak samo jak Ty .. jedynie dodaktowo, za co jeszcze sie psych katuje, czasami mysle, ze nie chce tego dziecka.. prawdopodobnie bedzie to chlopiec.. a ja tak bardzo chcialam dziewczynke... moj M jezdzi sobie na meskie wyprawy.. tak wiec jak nasz synek troche podrosnie to i on bedzie z nim jezdzil... a ja znow bede sama jak ten palec w domu, w czterech scianach..

tak beznadziejenie sie czuje...
:sad:
 
:-( EdithNie mów, ze nie chcesz tego dziecka. Ono takie bezbronne, biedne zdane tylko na Ciebie w brzuchu....Nie miałam takich dylematów na szczęście, było mi zupełnie obojętne czy urodzę chłopczyka czy dziewczynkę. Teraz czasami wścieklizny dostaję jak słyszę od niektórych z rodziny jak mówią do mojego męża "chłopca miałeś spłodzić!!" albo mówią do mnie, że na jeszcze jedno powinnam się zdecydować bo MUSI BYĆ CHŁOPAK (najczęściej od strony męża). Wkurzę się i zapytam pewnego razu czy jakiś ród królewski mamy kontynuować czy co?? Jakieś wielkie dziedzictwo, błękitna krew w nas płynie?? nie pochlebiajcie sobie ludzie.
Tak więc sprostałaś roli społecznej, ród będzie przedłużony;-);-), spójrz na tego dobre aspekty. Zresztą wiesz... zawsze się moze okazać, że jednak chce być dziewczynką i wyjdzie na Twoje.. :sorry:
Wiem, widzisz tylko ciemne strony. Nie dopuszcza Cię mąż do tych "męskich eskapad"? Mojej koleżanki mąż jeździ na ryby. Często z nim się zabiera. Ale jej synka to nie pociąga... Jej mąż łowi ryby a ona się wybrała do pobliskiego ZOO z synkiem, bo on uwielbia wszelkie stwory i chce pracowac w zoo w przyszlości. Nie wiesz jak życie się ułoży. A jej synek jest teraz na takim etapie, że jest taki maminy przychlast! Non-stop się do niej przytula i tęskni za nią strasznie jak ona jest w pracy....
No, rozchmurz się> Ważne, żeby maluszek był zdrowy i mógł na Ciebie liczyć, jesteś dla tego bezbronnego stworzonka wszystkim!:tak:
 
:-( EdithNie mów, ze nie chcesz tego dziecka. Ono takie bezbronne, biedne zdane tylko na Ciebie w brzuchu....Nie miałam takich dylematów na szczęście, było mi zupełnie obojętne czy urodzę chłopczyka czy dziewczynkę. Teraz czasami wścieklizny dostaję jak słyszę od niektórych z rodziny jak mówią do mojego męża "chłopca miałeś spłodzić!!" albo mówią do mnie, że na jeszcze jedno powinnam się zdecydować bo MUSI BYĆ CHŁOPAK (najczęściej od strony męża). Wkurzę się i zapytam pewnego razu czy jakiś ród królewski mamy kontynuować czy co?? Jakieś wielkie dziedzictwo, błękitna krew w nas płynie?? nie pochlebiajcie sobie ludzie.
Tak więc sprostałaś roli społecznej, ród będzie przedłużony;-);-), spójrz na tego dobre aspekty. Zresztą wiesz... zawsze się moze okazać, że jednak chce być dziewczynką i wyjdzie na Twoje.. :sorry:
Wiem, widzisz tylko ciemne strony. Nie dopuszcza Cię mąż do tych "męskich eskapad"? Mojej koleżanki mąż jeździ na ryby. Często z nim się zabiera. Ale jej synka to nie pociąga... Jej mąż łowi ryby a ona się wybrała do pobliskiego ZOO z synkiem, bo on uwielbia wszelkie stwory i chce pracowac w zoo w przyszlości. Nie wiesz jak życie się ułoży. A jej synek jest teraz na takim etapie, że jest taki maminy przychlast! Non-stop się do niej przytula i tęskni za nią strasznie jak ona jest w pracy....
No, rozchmurz się> Ważne, żeby maluszek był zdrowy i mógł na Ciebie liczyć, jesteś dla tego bezbronnego stworzonka wszystkim!:tak:

widzisz, czasem tak wlasnie mysle o tym dziecku, ktore nosze w sobie; ze jest bezbronne, zdane tylko na mnie... ale bardzo czesto mam takie mysli, ze go po prostu nie chce.. ze to wszystko mnie przerasta.. ze bede zla matka, ze nie bede potrafila go pokochac, ze bedzie chcial przebywac tylko z moim M a nie ze mna etc..
takie potworne czarnowidztwo mi sie zalacza, ze szkoda slow..
moj M nie zabiera mnie na takie wyprawy, bo maja one charakter ekstremalny i jako kobieta moglabym po prostu nie podolac (skoro paru uczestnikow czesto wymieka...).. zreszta w ciazy przeciez nie moge pozwolic sobie na taki wysilek fizyczny..
co do rodziny.. z mojej strony wszyscy oprocz mojego ojca chcieliby, zebysmy mieli dziewczynke.. ze strony M z kolei wszyscy sobie "życzą" chlopca...
podziwiam Twoja postawe.. ja tak nie potrafie.. bardzo sie tymi "wymaganiami" przejmuje, choc wiem, ze sa one po prostu dziecinne..

btw. matki potrafia byc "chorobliwie" nadopiekuncze i to potem wywoluje glownie u synow chec udowadniania swojej niezaleznosci i meskosci na kazdym kroku.. tak jak w przypadku mojego M.. jesli bede miala synka, schemat moze sie potworzyc.. i to mnie tez przeraza...
jejku, jak czytam raz jeszcze te moje wypociny to pisze jak jakas psychiczna..
wybacz/cie ten chaos uczuc..ostatnio nie chce z nikim bliskim sie tym wszystkim dzielic..
mam nadzieje, ze to wszystko minie jakos po ciazy...
 
Doskonale Cię rozumiem, bo przeciez i dla mnie i każdej tu wpisującej się w tym wątku, takie czarne myśli sa na porządku dziennym. Jednak u mnie, jak zauważyłam,dołek trwa jakiś czas- dwa dni a potem odmiana o 180 st. I wiem, że znowu przyjdą czarne myśli. Mnie najbardziej trapi... przemijanie! Tęsknię do początku ciąży... jak patrze na suwaczka jak czybko się przesuwa do przodu to coraz bardziej jestem przerażona i to potęguje różne moje schizy. Myślę o porodzie- jakoś to będzie i odsuwam to od siebie tak naprawdę... a zaraz potem sobie uświadamiam, że TO MNIE DOTYCZY, TO JA BĘDĘ TAM LEŻEĆ, to nie będzie się działo obok mnie i przerażenie mnie ogarnia! Psychika sobie z tym nie radzi, przerasta mnie to. Zazdroszczę podejścia takiego "po prostu"- co ma być to będzie. Czasem tak myślę, ale chwilę potem dociera do mnie, ze to o mnie chodzi...
A jeżeli chodzi o przyszłość Twojego synka to pomyśl- czy byłoby Ci tam naprawdę dobrze, gdyby dziecko chciało przebywać TYLKO z Tobą? Mąż go zabierze na eskapadę i masz czas dla siebie, luzik! To naprawdę najczarnieszy scenariusz, że dziecko odwróci się od Ciebie na amen. mówiąc, czy mąż Cię nie zabiera ze sobą nie miałam na myśli że musisz z nim uczestniczyć w wyprawie (nie wiem co robi- czy skacze ze spadochronem, wspina się.....) ale możesz jechać z nim i zająć się czym innym... Nie wiem, tak tylko głośno myślę...
Gdybym miała się przejmowac tym co mówią ludzie, rodzina to już dawno wpadłabym w najgłębszą depresję. Mam 34 lata i jestem 9 lat po ślubie, dzieci nie było- z wyboru. Wiesz jaka była presja- dlaczego my dzieci nie mamy???? Na każdym spotkaniu rodzinnym- temat nr 1, te głupie żarty i docinki (nikt nie pomyslał, że mozemy po prostu np. NIE MÓC i jakbyśmy się czuli wtedy- trzeba by było im to wykrzyczeć chyba) Mnie by do głowy nie przyszło, zeby komuś truć o konieczności posiadania dziecka! To indywidualna sprawa każdej pary- to raz, ktoś może mieć problemy i cierpieć z tego powodu- to dwa. Ech... takt i wyczucie mają niektórzy!
 
Doskonale Cię rozumiem, bo przeciez i dla mnie i każdej tu wpisującej się w tym wątku, takie czarne myśli sa na porządku dziennym. Jednak u mnie, jak zauważyłam,dołek trwa jakiś czas- dwa dni a potem odmiana o 180 st. I wiem, że znowu przyjdą czarne myśli. Mnie najbardziej trapi... przemijanie! Tęsknię do początku ciąży... jak patrze na suwaczka jak czybko się przesuwa do przodu to coraz bardziej jestem przerażona i to potęguje różne moje schizy. Myślę o porodzie- jakoś to będzie i odsuwam to od siebie tak naprawdę... a zaraz potem sobie uświadamiam, że TO MNIE DOTYCZY, TO JA BĘDĘ TAM LEŻEĆ, to nie będzie się działo obok mnie i przerażenie mnie ogarnia! Psychika sobie z tym nie radzi, przerasta mnie to. Zazdroszczę podejścia takiego "po prostu"- co ma być to będzie. Czasem tak myślę, ale chwilę potem dociera do mnie, ze to o mnie chodzi...
A jeżeli chodzi o przyszłość Twojego synka to pomyśl- czy byłoby Ci tam naprawdę dobrze, gdyby dziecko chciało przebywać TYLKO z Tobą? Mąż go zabierze na eskapadę i masz czas dla siebie, luzik! To naprawdę najczarnieszy scenariusz, że dziecko odwróci się od Ciebie na amen. mówiąc, czy mąż Cię nie zabiera ze sobą nie miałam na myśli że musisz z nim uczestniczyć w wyprawie (nie wiem co robi- czy skacze ze spadochronem, wspina się.....) ale możesz jechać z nim i zająć się czym innym... Nie wiem, tak tylko głośno myślę...
Gdybym miała się przejmowac tym co mówią ludzie, rodzina to już dawno wpadłabym w najgłębszą depresję. Mam 34 lata i jestem 9 lat po ślubie, dzieci nie było- z wyboru. Wiesz jaka była presja- dlaczego my dzieci nie mamy???? Na każdym spotkaniu rodzinnym- temat nr 1, te głupie żarty i docinki (nikt nie pomyslał, że mozemy po prostu np. NIE MÓC i jakbyśmy się czuli wtedy- trzeba by było im to wykrzyczeć chyba) Mnie by do głowy nie przyszło, zeby komuś truć o konieczności posiadania dziecka! To indywidualna sprawa każdej pary- to raz, ktoś może mieć problemy i cierpieć z tego powodu- to dwa. Ech... takt i wyczucie mają niektórzy!

mnie tez zaczyna przerazac wizja porodu.. ile problemow przybedzie dodatkowo po nim.. ech..
obydwoje z M jeszcze studiujemy i staramy sie jakos wiazac koniec z koncem.. meskie wypady M sa o wiele tansze niz wspolne eskapady.. miedzy innymi dlatego z nim nie jezdze.. poza tym.. to sa m e s k i e wypady.. wiec z racji mojej plci nie mam czego tam szukac :(
co do rodziny, to moge sie tylko domyslac jak wielka presje musialas znosic.. wspolczuje.. ciekawe czy rodzina zawsze musi odstawiac takie wspanialomyslne "akcje"?
 
te wszystkie myśli są jak najbardziej normalne i ja się im nie dziwię wcale.
Ja wcale jeszcze nie myślałam o porodzie czy znieczuleniu do porodu...wogóle nie myślę o tym..hehe

To samo dotyczy też baby-blues czyli depresji poporodowej. Nawet powstał o tym film niedawno: Odrzućmy wstyd, przełamujmy tabu - TVP.INFO

"Macierzyństwo jest idealizowane. Wychowujemy się w społeczeństwie, którym wszyscy wierzą w instynktem macierzyński. On ma się budzić, gdy kobieta urodzi dziecko. To instynkt miłości. Idealizuje się macierzyństwo. Prawda bywa jednak daleka od ideału..."

Uważam, że szczerość i mówienie o problemach takich jak te naprawdę pomaga- może nawet czasem jest łatwiej pisać o tym tu: trochę anonimowo, wśród kobiet-matek takich jak my.

DZIĘKUJĘ ŻE JESTEŚCIE:-)
 
No tak kobitki, ja tez dziękuję że jesteście....
I wiecie co jest najgorsze? Że to jest takie okrutne co czasem czujemy i szczerze mówiąc boję się tego. Tzn nie wiem, czy będzie ze mnie jakiś skrajny przypadek.. jak zostane przy zdrowych zmysłach to się tym z Wami podzielę..:-D
Ale tak już poważnie to to tak w życiu jest. To o czym pisałam wyżej: o tej presji i społecznej i najbliższej rodziny. Że dziecko posiadać musisz. Powiem Wam szczerze, że czekałam jak na zmiłowanie boskie aż grom mnie trafi jakiś z jasnego nieba i doznam olśnienia: TAK!! Chcę dziecka! To mój cel w życiu!
Podziwiałam kobitki, które walczą latami, zeby "zajść", jest to ich jedyny cel w życiu i obsesja... NApisałam podziwiałam? Nie, źle się wyraziłam;-).
Przez prawie 10 lat wszyscy dookoła mnie bombardowali, ale zdecydowałam się w końcu w żadnym wypadku nie pod wpływem otoczenia, ale..... męża!!Nie że musiał mnie przekonywać latami werbalnie, tylko jak widziałam u niego zapędy do dzieci, jak się do nich garnie... On nie należy do osób, które na kimś a szczególnie na mnie wywołują presję... no, nasza miłość jest wielka:cool2:
I "zdecydowałam" (tzn raz oddałam sprawy w boskie ręce i pomyślałam co ma być to będzie) się nie mając w sobie tego "parcia". Reakcja po zrobieniu testu bynajmniej rodem z hollywoodzkiego filmu nie była ;-) ale kiedy zobaczyłam fasolkę na USG, potem już większą, gdzie wyraźnie widać profil twarzy, kochane, rozczuliło mnie to na maxa!!! Teraz jak mnie szturcha i kopie- nie moze mnie to nie rozczulać.... Ale mój ambiwaletny stosunek powoduje rozterki... niestety.
U niektórych jak zawodzą też partnerzy, albo jednak poddają się presji otoczenia to(jak czytałam) dochodzi taka depresja, ze mam przed oczami obrazek jak zaraz po porodzie matka wurzuca dziecko na śmietnik, przez okno i inne takie historie... stąd jest prosta droga. Niektóre nie mają pieniędzy... przyszłości.... ECH! Ale wywód zrobiłam!:sorry:
 
reklama
Czytam te wasze wpisy, chcę się dopisać że je też się przejmuję, mam schizy i nastroje depresyjne - i nagle mi przyszło olśnienie: To ma sens!!!
Te wszystikie kłopoty z samą sobą, deprechy, zle myśli, lęki, nawet niechęć do dziecka, mają pewien sens.
Będziemy Matkami, moje panie! Dla dziecka mama jest najważniejszą osobą na świecie, ono na niej polega nieraz całe życie. Te wszystkie stresy mają nas przygotować do podołania roli matki. Zobaczycie, po takich przeżyciach wychowanie brzdąca okaże się kaszką z mlekiem! Po to to jest, mamy się uodpornić, nauczyć walczyć z chandrą i nauczyć kochać dziecko mimo wszystko. Tak musi być!
Chyba lepiej przeżyć to teraz niż z większym dzieckiem, prawda?
 
Do góry