reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Do zerówki w domu

Nie mam dziecka z cukrzycą, znajoma ma córkę, która zachorowała w wieku 4 lat chodząc już do przedszkola i dalej chodzi. Wiem, że to zupełnie inna choroba, ale tu tak samo dziecko musi być świadome, że nie może jeść tego co inni.

No ja mam dziecko z cukrzycą i mam kontakt z wieloma rodzicami, których dzieci mają CT1 większość dzieci nie ma żadnej diety? Po prostu podają sobie odpowiednią dawkę insuliny do obiadu taki jaki im serwuje placówka.

A rodzice w większości pobierwja świadczenie i są z dziećmi w stałym kontakcie bo szczerze? Bardzo bym chciała poznać 4 latka, który umie wyliczyć wymienniki. Bo nawet ja, 35 letnia baba czasem nie potrafię tego dobrze ogarnąć jak dojdą tłuszcze, hormony (jak dziecko jest już nastolatkiem), aktywności fizyczna itd.

Oczywiście taki 4 latek jest też prawdopodobnie na pompie co ciut ułatwia życie. I zapewne w związku z tym, a nawet na penach ma też sensor.

Jak nie było sensorów to żadne placówki nie chciały takich dzieci przyjmować. A w całej Polsce w Warszawie była 1 placówka dla dzieci z CT1 🙈

A i przypominam, że placówki nie chcą twierdząc, że nauczyciel nie może tego robić podawać w przypadku CT1 glukagenu w przypadku synka Loli adrenaliny. Mogą sobie wezwać karetkę i rodzica. Jak rodzic nie ma świadczenia i jest nie daj bob w pracy daleko od placówki to może się już zacząć tylko modlić 🤷‍♀️

A znam przypadek gdzie to nauczyciel "bawiąc" się pompa podal dziecku 100j insuliny (to dawka śmiertelną nawet dla dorosłego chłopa) dziecko od razu zadzwoniła po rodzica, który był na szczecie blisko i oczywiście po karetkę 🙃
 
reklama
Ja też jestem dzieckiem, które poszło od razu do zerówki. Miałam ogromne problemy z adaptacją w grupie, bo wszyscy się już znali. Przed przedszkolem prawie wcale nie miałam kontaktów z rówieśnikami i myślę, że to najbardziej wpłynęło na moje umiejętności społeczne. Byłam bardzo wycofanym i wstydliwym dzieckiem, praktycznie do końca gimnazjum. Myślę, że miał na to wpływ ten brak kontaktów z rówieśnikami na wczesnym etapie życia. Z dorosłymi, poza rodzicami, też miałam mało kontaktu, więc jeszcze gorzej. Nie nauczyłam się interakcji w bezpiecznym dla mnie środowisku, to później bałam się ich uczyć, jak ktoś mógł mnie zranić.
Jeśli chodzi o naukę, to szło mi bardzo dobrze, więc to nie było problemem.

Myślę, że przedszkole nie jest konieczne do prawidłowego rozwoju dzieci, jeśli zapewniony jest kontakt z rówieśnikami w inny sposób.
 
Ja też jestem dzieckiem, które poszło od razu do zerówki. Miałam ogromne problemy z adaptacją w grupie, bo wszyscy się już znali. Przed przedszkolem prawie wcale nie miałam kontaktów z rówieśnikami i myślę, że to najbardziej wpłynęło na moje umiejętności społeczne. Byłam bardzo wycofanym i wstydliwym dzieckiem, praktycznie do końca gimnazjum. Myślę, że miał na to wpływ ten brak kontaktów z rówieśnikami na wczesnym etapie życia. Z dorosłymi, poza rodzicami, też miałam mało kontaktu, więc jeszcze gorzej. Nie nauczyłam się interakcji w bezpiecznym dla mnie środowisku, to później bałam się ich uczyć, jak ktoś mógł mnie zranić.
Jeśli chodzi o naukę, to szło mi bardzo dobrze, więc to nie było problemem.

Myślę, że przedszkole nie jest konieczne do prawidłowego rozwoju dzieci, jeśli zapewniony jest kontakt z rówieśnikami w inny sposób.
U nas są zerówki w przedszkolach, ale są też zerówki w szkolach, ja mówię bardziej o tej opcji, bo w zerówce przedszkolnej dalej wjedzie lroblem z cateringiem. A w zerówce szkolnej to już bardziej jak w szkole. I grupa jest nowa, wymieszana, a nie taka, co przez 3 poprzednie lata była razem w grupie przedszkolnej.

Ja do przedszkola chodzilam, ale do zerówki poszłam w szkole i w sumie nie znaliśmy się wcześniej wcale.
 
U nas są zerówki w przedszkolach, ale są też zerówki w szkolach, ja mówię bardziej o tej opcji, bo w zerówce przedszkolnej dalej wjedzie lroblem z cateringiem. A w zerówce szkolnej to już bardziej jak w szkole. I grupa jest nowa, wymieszana, a nie taka, co przez 3 poprzednie lata była razem w grupie przedszkolnej.

Ja do przedszkola chodzilam, ale do zerówki poszłam w szkole i w sumie nie znaliśmy się wcześniej wcale.
Ja też chodziłam do zerówki w szkole. Ale mieszkałam na wiosce i jak dzieci chodziły do przedszkola, to do jedynego dostępnego, więc chodziły razem i się znały.
 
No ja mam dziecko z cukrzycą i mam kontakt z wieloma rodzicami, których dzieci mają CT1 większość dzieci nie ma żadnej diety? Po prostu podają sobie odpowiednią dawkę insuliny do obiadu taki jaki im serwuje placówka.

A rodzice w większości pobierwja świadczenie i są z dziećmi w stałym kontakcie bo szczerze? Bardzo bym chciała poznać 4 latka, który umie wyliczyć wymienniki. Bo nawet ja, 35 letnia baba czasem nie potrafię tego dobrze ogarnąć jak dojdą tłuszcze, hormony (jak dziecko jest już nastolatkiem), aktywności fizyczna itd.

Oczywiście taki 4 latek jest też prawdopodobnie na pompie co ciut ułatwia życie. I zapewne w związku z tym, a nawet na penach ma też sensor.

Jak nie było sensorów to żadne placówki nie chciały takich dzieci przyjmować. A w całej Polsce w Warszawie była 1 placówka dla dzieci z CT1 🙈

A i przypominam, że placówki nie chcą twierdząc, że nauczyciel nie może tego robić podawać w przypadku CT1 glukagenu w przypadku synka Loli adrenaliny. Mogą sobie wezwać karetkę i rodzica. Jak rodzic nie ma świadczenia i jest nie daj bob w pracy daleko od placówki to może się już zacząć tylko modlić 🤷‍♀️

A znam przypadek gdzie to nauczyciel "bawiąc" się pompa podal dziecku 100j insuliny (to dawka śmiertelną nawet dla dorosłego chłopa) dziecko od razu zadzwoniła po rodzica, który był na szczecie blisko i oczywiście po karetkę 🙃
Ależ oczywiście, że małe dziecko nie jest w stanie sobie nic wyliczyć. Tak jest na pompie i cały czas pod kontrolą zarówno nauczyciela w przedszkolu jak i rodzica, gdy tylko się coś dzieje to dzwonią. Nie porównuje tych chorób, ale tak jak pisałam dziecko w obu przypadkach musi być świadome tego co mu wolno jeść, a czego nie i jakie może mieć konsekwencje nawet spróbowanie czegoś z talerza kolegi/koleżanki. Dziecko znajomej nie jest pierwszym ani jedynym z cukrzycą typu 1, które uczęszcza do tej placówki i panie już są wprawione w przygotowaniu, ważeniu i wyliczaniu posiłków. Znajoma nosi też swoje produkty np. erytrol, bo to nie ją tanie rzeczy także wszystko zależy od placówki.
 
Tylko CT1 a alergia to trochę inna waga. Przy CT1 raczej (ale popraw mnie @olka11135 ) nikt nie woła, że jak coś spróbuje to nic mu nie będzie.
My notorycznie mamy afery na placu zabaw, bo ktoś czymś chce poczęstować, my nie znamy składu, odmawiamy i słyszymy standardowe "jak jedno zje to mu nic nie będzie". No właśnie będzie 🤷‍♀️
 
Kuzynki syn ma alergię na jajka kurze, właśnie z dusznościami. W przedszkolu wszyscy poinformowani, nie ma problemu. Nawet posiłki z domu były, przygotowane przez kuzynkę. No ale i tak go 3 razy odbierała ze szpitala, bo coś od kogoś dostał. Z przedszkola w końcu zrezygnowała.
 
Ależ oczywiście, że małe dziecko nie jest w stanie sobie nic wyliczyć. Tak jest na pompie i cały czas pod kontrolą zarówno nauczyciela w przedszkolu jak i rodzica, gdy tylko się coś dzieje to dzwonią. Nie porównuje tych chorób, ale tak jak pisałam dziecko w obu przypadkach musi być świadome tego co mu wolno jeść, a czego nie i jakie może mieć konsekwencje nawet spróbowanie czegoś z talerza kolegi/koleżanki. Dziecko znajomej nie jest pierwszym ani jedynym z cukrzycą typu 1, które uczęszcza do tej placówki i panie już są wprawione w przygotowaniu, ważeniu i wyliczaniu posiłków. Znajoma nosi też swoje produkty np. erytrol, bo to nie ją tanie rzeczy także wszystko zależy od placówki.
Tylko CT1 a alergia to trochę inna waga. Przy CT1 raczej (ale popraw mnie @olka11135 ) nikt nie woła, że jak coś spróbuje to nic mu nie będzie.
My notorycznie mamy afery na placu zabaw, bo ktoś czymś chce poczęstować, my nie znamy składu, odmawiamy i słyszymy standardowe "jak jedno zje to mu nic nie będzie". No właśnie będzie 🤷‍♀️

Być może ta mama tak, akurat to dziecko wychowuje i uczy, ale nie jest to standardowa opcja dziecka z cukrzycą. Większość rodziców z CT1 pozwala dzieciom być dziećmi bo tak jak pisze Loka zjedzenie w ich przypadku nawet tabliczki czekolady nie skutkuje niczym - w przypadku pomy, pompa sama poda tzw. korektę i będzie zbijać cukier. W przypadku mojego dziecka, które pomy nie ma - ja napiszę mu żeby wziął korektę ręcznie, w przypadku kiedy moje dziecko to oleje co się dzieje najczęściej i nie tylko mojemu dziecku większości nastolatków z CT1 tak ma po prostu przez jakiś czas będzie miało wysoki cukier, może w końcu poczuje się źle i sobie weźmie te korektę, a może nie, wróci do domu i wtedy ja mu te korektę podam. Ewentualnie nauczyciel po mnie zadzwoni bo dziecko dziwnie się zachowuje, a nie chce podać nauczycielowi pomiaru :) Generalnie wysokie cukry by skończyły się szpitalem muszą trwać z 3, 6 czy 12 miesięcy - zazwyczaj tak jest stawiana diagnoza, rzadko kiedy ma się takie szczęście, że choroba jest rozpoznawana kiedy cukry są w miarę. Zwykle dziecko miesiącami ma cukry po 600. Nie ma opcji, żeby dziecko, którego rodzice kontrolują poza 8-17 (załóżmy takie opcje chodzenia do placówki) miało takie cukry no stop miesiącami.

Mój syn akurat powinien być na diecie, bo cukrzyca u niego mocno wpływa na wagę i zwyczajnie musi schudnąć, ale gdyby nie to nie byłby na żadnej diecie. Ba nawet teraz mimo odchudzania, w środę zjadł normalnie tort w szkole z okazji urodzin jednego dziecka - nie wyobrażam sobie go karać za to, że jest niepełnosprawny i tak ma przes*ane, i tak jego marzenia można wywalić do śmieci.


A co do przypadku dziecka Loki - zjedzenie czasem nawet śladowych ilości jajka np. w naleśnikach może skutkować wstrząsem czyli śmiercią.

Dla mnie to porównanie jest tak totalnie nietrafione, ze nie ogarniam. No ale to nie pierwszy raz gdzie, ktoś wypowiada się na temat jakiejś choroby widząc ją u kogoś i uważając, że dzięki temu jest znawcą.

Jeszcze - owa dziewczynka może mieć nierefundowaną bardzo nowoczesną pompę gdzie mama sama zdalnie może jej podawać insulinę. Może miała też możliwość wybrania takiej placówki gdzie personel ma kolejne dziecko z cukrzycą, gdzie personel jest przeszkolony itd.
Ja bym Cię bardzo chętnie zaprosiła na grupę fundacji dzieci z cukrzycą i opisami jak wygląda życie dzieci w Polskich przedszkolach/szkołach itd.

 
Ogólnie nie porównywałabym tego, że ktoś w latach '90 czy '00 nie chodził do przedszkola i sobie poradził bo mam wrażenie, że to były jednak trochę inne czasy. Nie chodziłam do przedszkola, na zajęcia też nie. Miałam swoją grupę rówieśniczą, z którą szalałam sama już od 4/5 roku życia - ale tak było. Dzieci łaziły sampoas, szczególnie na wsi i jakoś tam się chowały. Do zerówki poszłam w szkole, było nas ok 25 osób i nikt z nas nie chodził do przedszkola z podwórka akurat ze swojej klasy nikogo nie znałam, co najwyżej z widzenia.
Dopiero w 1 klasie doszła do nas dziewczynka, która właśnie chodziła do przedszkola, w innej miejscowości i to ona miała problem z wbiciem się w grupę.

Mój syn chodził do przedszkola i zerówki w miejscu X, a do szkoły poszedł do Y i tak było mu ciężko, ale nasza szkoła jest specyficzna, trafił do zupełnie innego miejsca. Jego siostra już chodziła do przedszkola w okolicy szkoły więc idąc do "pierwszej klasy" (dzieci uczą się w innym systemie) znała większość dzieci, to bardzo jej pomogło.

Co prawda teraz najprawdopodobniej czeka nas zmiana szkoły - syn bo z CT1 mam za daleko, nie chce ryzykować jego życiem, a On sam sobie nie daje rady, plus klasa go w mojej ocenie nie wspiera, zamiast być lepiej jest gorzej. A córka idzie do polskiej szkoły baletowej więc też totalna zmiana. Czy sobie poradzą mimo, że są starsze - nie wiadomo. Ale muszą.
 
reklama
Moim zdaniem opcja przedszkola okej - ale musiałabyś je totalnie sprawdzić, w Warszawie kiedyś z tego co pamiętam były placówki wyłącznie dla alergików, może coś takiego jest gdzieś u was. Tam w ogóle nie chodziły dzieci bez skrajnych alergii to było punktem, żeby być przyjętym.

Bo na inne placówki bym uważała, znam przypadek z tego roku gdzie placówka wiedziała o alergii a mimo to Pani się zapomniało i dziecko dostało jajko. A to prywatna placówka, dzieci chyba mniej niż 10 więc bez komentarza
 
Do góry