Ty się nie śmiej, bo ja jestem zdolna do wszystkiego. Parę lat temu pojechałam z kumplem do kolegi na kawę do Szczecina - a dokładniej do Polic. W sobotę ok. 21szej wpadł kumpel i mówi: wiesz, gadałem z Arturem i mówi żebyśmy na kawę przyjechali - choć mu numer wytniemy. To my na Dworzec, w pociąg (jakiś koszmar zatłoczony z Terespola) o 23,30, w Szczecinie byliśmy o 6,00 i stwierdziliśmy że nie będziemy świnie i nie będziemy chłopaka o tej porze w niedzielę zrywać. Zjedliśmy jakąś okropną jajecznicę na dworcu, wsiedliśmy w autobus i ok. 9,00 byliśmy w Policach - zresztą po raz pierwszy w życiu. Totalnie zaspany kolega otworzył nam drzwi, powiódł po nas błędnym wzrokiem i przekonany że wciąż śpi i ma taki sen... zamknął nam drzwi przed nosem. Udało nam się go przekonać że to faktycznie my a nie sen dopiero za 3cim razem. Posiedzieliśmy u trochę u Niego, zjedliśmy obiad i ok. 15.30 musieliśmy być w Szczecinie na pociąg powrotny. W domku byliśmy coś koło 23.00.
Można powiedzieć że teraz przed moją wizytą ratuje Cię ino fakt, że w pociągu urodzić nie zamierzam.;-)