reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Głośni sąsiedzi

Dzieki za odpowiedzi. Zgodzę się z jedną z Was, dzieci to dzieci-ok! To sie zgadza, ale są jakieś granice. Nie można każdego złego zachowania tlumaczyć tym, że to tylko dziecko. Tak jak wyżej pisałam, są inne dzieci a tylko, ta jedna jest aż tak głośna. Co do tego, że mieszkamy w bloku. Tak mieszkamy, ale to jak dla mnie logiczne, że mieszkając w bloku, powinniśmy się szanować. Idąc takim tokiem, każdy niech krzyczy, piszczy, puszcza muzykę itp, no bo przecież mieszkamy w bloku. Sama staram się być neutralna, sąsiadka obok ma 4 letniego chłopca i pracuje, wiem że wychodzi do pracy, więc staramy się żyć dla siebie jak ludzie. Może i przesadzam, chociaż w to wątpię, bo dziecko, które wstaje na rano do przedszkola o 20 powinno być w domu. Tak mnie rodzice wychowywali, były jakieś limity. Co do mojego braku zajęcia, a właśnie mam. Pracuje z domu od niedawna, w ciepłe dni staramy się wyjeżdżać nad wode,czy do dziadków. Ale to zależy jak sie wyrobie z pracą. Mieszkając w jednej klatce ciężko też nie znać sąsiadów, tym bardziej że mama tej dziewczynki jest podobnie głośna jak ona sama. Więc słychać jak rozmawia przez telelefon... nawet zaczerpnęłam opinii dwóch kolezanek z osiedla obok, same powiedziały, że to dziecko lata samopas od rana do nocy, bo u mamy wiecznie kolezanki przesiadują. Trochę to dla mnie dziwne, ale ok. Niech będzie, że sie czepiam. Po prostu myślę, że jak żyjemy w jakiejś wspólnej przestrzeni to nie powinniśmy utrudniać sobie życia, a dzieci... cóż, im też trzeba coś wpajać.
 
reklama
Dzieki za odpowiedzi. Zgodzę się z jedną z Was, dzieci to dzieci-ok! To sie zgadza, ale są jakieś granice. Nie można każdego złego zachowania tlumaczyć tym, że to tylko dziecko. Tak jak wyżej pisałam, są inne dzieci a tylko, ta jedna jest aż tak głośna. Co do tego, że mieszkamy w bloku. Tak mieszkamy, ale to jak dla mnie logiczne, że mieszkając w bloku, powinniśmy się szanować. Idąc takim tokiem, każdy niech krzyczy, piszczy, puszcza muzykę itp, no bo przecież mieszkamy w bloku. Sama staram się być neutralna, sąsiadka obok ma 4 letniego chłopca i pracuje, wiem że wychodzi do pracy, więc staramy się żyć dla siebie jak ludzie. Może i przesadzam, chociaż w to wątpię, bo dziecko, które wstaje na rano do przedszkola o 20 powinno być w domu. Tak mnie rodzice wychowywali, były jakieś limity. Co do mojego braku zajęcia, a właśnie mam. Pracuje z domu od niedawna, w ciepłe dni staramy się wyjeżdżać nad wode,czy do dziadków. Ale to zależy jak sie wyrobie z pracą. Mieszkając w jednej klatce ciężko też nie znać sąsiadów, tym bardziej że mama tej dziewczynki jest podobnie głośna jak ona sama. Więc słychać jak rozmawia przez telelefon... nawet zaczerpnęłam opinii dwóch kolezanek z osiedla obok, same powiedziały, że to dziecko lata samopas od rana do nocy, bo u mamy wiecznie kolezanki przesiadują. Trochę to dla mnie dziwne, ale ok. Niech będzie, że sie czepiam. Po prostu myślę, że jak żyjemy w jakiejś wspólnej przestrzeni to nie powinniśmy utrudniać sobie życia, a dzieci... cóż, im też trzeba coś wpajać.
No wiec jedyna rozsądna rada jest bys przedstawiła swój punkt widzenia sąsiadce w taki sposób by to odniosło skutek jakiego oczekujesz
 
Dzieki za odpowiedzi. Zgodzę się z jedną z Was, dzieci to dzieci-ok! To sie zgadza, ale są jakieś granice. Nie można każdego złego zachowania tlumaczyć tym, że to tylko dziecko. Tak jak wyżej pisałam, są inne dzieci a tylko, ta jedna jest aż tak głośna. Co do tego, że mieszkamy w bloku. Tak mieszkamy, ale to jak dla mnie logiczne, że mieszkając w bloku, powinniśmy się szanować. Idąc takim tokiem, każdy niech krzyczy, piszczy, puszcza muzykę itp, no bo przecież mieszkamy w bloku. Sama staram się być neutralna, sąsiadka obok ma 4 letniego chłopca i pracuje, wiem że wychodzi do pracy, więc staramy się żyć dla siebie jak ludzie. Może i przesadzam, chociaż w to wątpię, bo dziecko, które wstaje na rano do przedszkola o 20 powinno być w domu. Tak mnie rodzice wychowywali, były jakieś limity. Co do mojego braku zajęcia, a właśnie mam. Pracuje z domu od niedawna, w ciepłe dni staramy się wyjeżdżać nad wode,czy do dziadków. Ale to zależy jak sie wyrobie z pracą. Mieszkając w jednej klatce ciężko też nie znać sąsiadów, tym bardziej że mama tej dziewczynki jest podobnie głośna jak ona sama. Więc słychać jak rozmawia przez telelefon... nawet zaczerpnęłam opinii dwóch kolezanek z osiedla obok, same powiedziały, że to dziecko lata samopas od rana do nocy, bo u mamy wiecznie kolezanki przesiadują. Trochę to dla mnie dziwne, ale ok. Niech będzie, że sie czepiam. Po prostu myślę, że jak żyjemy w jakiejś wspólnej przestrzeni to nie powinniśmy utrudniać sobie życia, a dzieci... cóż, im też trzeba coś wpajać.
Ja podtrzymuje swojej zdanie, porozmawiaj z sąsiadką. Być może faktycznie usłyszysz jakiś banał, a może jednak uda Ci się cis załatwić. Ewentualnie możesz nie robić nic, ale i nic się wtedy nie zmieni. My tu sobie możemy powymieniać poglądy, nic poza tym 🙂
 
Dzieki za odpowiedzi. Zgodzę się z jedną z Was, dzieci to dzieci-ok! To sie zgadza, ale są jakieś granice. Nie można każdego złego zachowania tlumaczyć tym, że to tylko dziecko. Tak jak wyżej pisałam, są inne dzieci a tylko, ta jedna jest aż tak głośna. Co do tego, że mieszkamy w bloku. Tak mieszkamy, ale to jak dla mnie logiczne, że mieszkając w bloku, powinniśmy się szanować. Idąc takim tokiem, każdy niech krzyczy, piszczy, puszcza muzykę itp, no bo przecież mieszkamy w bloku. Sama staram się być neutralna, sąsiadka obok ma 4 letniego chłopca i pracuje, wiem że wychodzi do pracy, więc staramy się żyć dla siebie jak ludzie. Może i przesadzam, chociaż w to wątpię, bo dziecko, które wstaje na rano do przedszkola o 20 powinno być w domu. Tak mnie rodzice wychowywali, były jakieś limity. Co do mojego braku zajęcia, a właśnie mam. Pracuje z domu od niedawna, w ciepłe dni staramy się wyjeżdżać nad wode,czy do dziadków. Ale to zależy jak sie wyrobie z pracą. Mieszkając w jednej klatce ciężko też nie znać sąsiadów, tym bardziej że mama tej dziewczynki jest podobnie głośna jak ona sama. Więc słychać jak rozmawia przez telelefon... nawet zaczerpnęłam opinii dwóch kolezanek z osiedla obok, same powiedziały, że to dziecko lata samopas od rana do nocy, bo u mamy wiecznie kolezanki przesiadują. Trochę to dla mnie dziwne, ale ok. Niech będzie, że sie czepiam. Po prostu myślę, że jak żyjemy w jakiejś wspólnej przestrzeni to nie powinniśmy utrudniać sobie życia, a dzieci... cóż, im też trzeba coś wpajać.
I teraz Twoje podejście brzmi dużo lepiej ;) Też jestem zdania, że wszystko ma swoje granice i ludzie powinni szanować wspólną przestrzeń, jednak zawsze znajdzie się ktoś kto tego nie zrozumie i będzie działać w ramach zasady "wolność tomku w swoim domku". Mogłabyś mi wyjaśnić, po co był ten wątek? Nie pytam o to złośliwie, tylko jestem po prostu ciekawa, a kilka razy już rzuciłam to pytanie, ale niestety nie odpowiedziałaś mi. Chciałabym się dowiedzieć czy to było takie wyżalenie się czy potrzebowałaś jakiś konkretnych rad?
 
I teraz Twoje podejście brzmi dużo lepiej ;) Też jestem zdania, że wszystko ma swoje granice i ludzie powinni szanować wspólną przestrzeń, jednak zawsze znajdzie się ktoś kto tego nie zrozumie i będzie działać w ramach zasady "wolność tomku w swoim domku". Mogłabyś mi wyjaśnić, po co był ten wątek? Nie pytam o to złośliwie, tylko jestem po prostu ciekawa, a kilka razy już rzuciłam to pytanie, ale niestety nie odpowiedziałaś mi. Chciałabym się dowiedzieć czy to było takie wyżalenie się czy potrzebowałaś jakiś konkretnych rad?
O to mi od początku chodziło. Sama mam dziecko, siostra ma trójkę i rozumiem, że bywa różnie! Bywają chore, mają focha bo akurat nie ta bluzka, nie te spodenki itp. To są jendak tylko dzieci, ale to rodzic powinien tłumaczyć i wpajać. A patrząc na tę kobietę- to tak jakby problemu nie było. Teraz np usypiam córkę pd 2h, bo pod oknem znów jest głośno. I nie, nie przez inne dzieci, bo te zostały zawołane do domu. Tylko przez tą jedną, matka jej kaze wrócić, a ta sie śmieje i dalej krzyczy. Mam wrażenie, że nad nią nie panuje. Jutro z rana wybiorę się na dół i pogadam grzecznie. Post był po prostu, żeby zobaczyć jak jest u Was i jaką macie opinie. Raczej nic zlego
 
O to mi od początku chodziło. Sama mam dziecko, siostra ma trójkę i rozumiem, że bywa różnie! Bywają chore, mają focha bo akurat nie ta bluzka, nie te spodenki itp. To są jendak tylko dzieci, ale to rodzic powinien tłumaczyć i wpajać. A patrząc na tę kobietę- to tak jakby problemu nie było. Teraz np usypiam córkę pd 2h, bo pod oknem znów jest głośno. I nie, nie przez inne dzieci, bo te zostały zawołane do domu. Tylko przez tą jedną, matka jej kaze wrócić, a ta sie śmieje i dalej krzyczy. Mam wrażenie, że nad nią nie panuje. Jutro z rana wybiorę się na dół i pogadam grzecznie. Post był po prostu, żeby zobaczyć jak jest u Was i jaką macie opinie. Raczej nic zlego
pamiętaj, żeby być w miarę empatyczna. Jesli babka siedzi tyle czasu bez męża, może sama ma dość. Ma krnąbrną córkę i może samym zwróceniem uwagi się zdenerwować. Spróbuj to rozegrać dyplomatycznie, może zapytaj, mimochodem jak sobie radzi, czy córka nie tęskni za ojcem. Może zaproponuj psychologa? Ja w wieku 8 lat miałam ojca za granicą. Niby nie tęskniłam. a miałam takie objawy ze strony układu pokarmowego, że badali mnie wzdłuż k wszerz i niczego nie znaleźli. Diagnoza - tęsknota za ojcem. Jak wrócił, to ozdrowialam.
 
O to mi od początku chodziło. Sama mam dziecko, siostra ma trójkę i rozumiem, że bywa różnie! Bywają chore, mają focha bo akurat nie ta bluzka, nie te spodenki itp. To są jendak tylko dzieci, ale to rodzic powinien tłumaczyć i wpajać. A patrząc na tę kobietę- to tak jakby problemu nie było. Teraz np usypiam córkę pd 2h, bo pod oknem znów jest głośno. I nie, nie przez inne dzieci, bo te zostały zawołane do domu. Tylko przez tą jedną, matka jej kaze wrócić, a ta sie śmieje i dalej krzyczy. Mam wrażenie, że nad nią nie panuje. Jutro z rana wybiorę się na dół i pogadam grzecznie. Post był po prostu, żeby zobaczyć jak jest u Was i jaką macie opinie. Raczej nic zlego
Pewnie, że nic złego. Rozumiem. Warto iść, jednak licz się z tym, że raczej nie zrozumie. Mogę Ci poradzić, byś nie dała się sprowokować, bo zrobi z Ciebie najgorszą, pogromczynię uśmiechów dzieci, niszczycielkę dobrej zabawy 🙈
Jak ta rozmowa nic nie da, to łączę się w bólu, pewnie jak pozostałe dziewczyny z podobnym problemem. Więc no "niech dzieci będą dziećmi" , wolę ich krzyki niż meneli jak już mówiłam, ale też wszystko w granicy rozsądku ;)
 
pamiętaj, żeby być w miarę empatyczna. Jesli babka siedzi tyle czasu bez męża, może sama ma dość. Ma krnąbrną córkę i może samym zwróceniem uwagi się zdenerwować. Spróbuj to rozegrać dyplomatycznie, może zapytaj, mimochodem jak sobie radzi, czy córka nie tęskni za ojcem. Może zaproponuj psychologa? Ja w wieku 8 lat miałam ojca za granicą. Niby nie tęskniłam. a miałam takie objawy ze strony układu pokarmowego, że badali mnie wzdłuż k wszerz i niczego nie znaleźli. Diagnoza - tęsknota za ojcem. Jak wrócił, to ozdrowialam.
Oj mimo, że zawsze pochwalam rady z psychologiem tak w tym przypadku bym odpuściła. Od dość bliskiej znajomej usłyszałam kiedyś, by nie robić z niej wariatki, a co dopiero jak sąsiadka przyjdzie ni z gruszki ni z pietruszki z taką radą. Może nie przyjąć tego jako chęć pomocy a jako atak.
Chyba, że wybada grunt i zauważy, że może taki pomysł podsunąć to śmiało.
 
reklama
Oj mimo, że zawsze pochwalam rady z psychologiem tak w tym przypadku bym odpuściła. Od dość bliskiej znajomej usłyszałam kiedyś, by nie robić z niej wariatki, a co dopiero jak sąsiadka przyjdzie ni z gruszki ni z pietruszki z taką radą. Może nie przyjąć tego jako chęć pomocy a jako atak.
Chyba, że wybada grunt i zauważy, że może taki pomysł podsunąć to śmiało.
dlatego potrzeba tu dużo empatii, może nawet dwóch, trzech rozmów.
 
reklama
Do góry