reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Gotowe dania dla maluszków, czyli kontrowersyjne SŁOICZKI

moje drogie - wogole ekologiczna zywnosc to jakas totalna pomylka - bo ow takiej nie ma ....
nawet jak sie sadzi samemu - to nasze gleby sa skazone - kwasne deszcze - spaliny - kiedys wybuch reaktorow w Czarnobylu ... jesli ktos mysli ze wcina zdrowe jedzonko to niech moze zacznie bardziej analizowac to co rzeczywiscie je ...
nawet jesli juz - jakis dom na zabitej wiosce gdzie autobus na oczy nie byl widziany - to co z kwasnymi deszczmi - one dotykaja cala nasz Polske ... wiec nie bredzmy o jakies ekologi ... bo to absurd

a tak wogole to warzywa i zupy gotowane samemu traca na wartosci juz w pierwszym momencie zagotowania - aby mieso zupy - czy warzywa mialay jakies wartosci (takie o ktorych tu sie mowi - i sie oczekuje) to trzeba by bylo wszystko gotowac na parze ....

w naszym swiecie nie ma juz NIECHEMICZNYCH prodktow ...


a co do tematu watku to pytanie bylo takie - PRZETWORY GERBERA A ZAWARTA W NIM CHEMIA ....

JA uwazam ze ze nie ma teraz niczego co ow chemi by nie zawieralo ... wiec znacie moja odpowiedz na pytanie

ale to nie jest powodem zeby wariowac ... ja jak mam czas i ochote i gotuje dla ewy ale nie dlatego ze gerbery sa chemiczne ale poprostu dlatego ze czasem brak jest kasy na jedzonko tego typu - kazy wie ze gerberki to luksus nie dla kazdego - wiec uwazam ze tez czesto sie zdarza ze osoby ktorych nie stac na zywienie w ten sposob malucha "psiocza" ostro na chemiczne gotowe produkty ... i sadze ze wlasnie to jest sedno ...
spojrzmy nawet na nasze pokolenie - dzieci rosna duze - szybko dojrzewaja ale sa slabe i schorowane "na dzien dobry" - wiec .... ??? o jakiej ekologi my wogole chcemy mowic ???
 
reklama
No faktycznie, może te babcie nie są do końca wiarygodne :p Ale niestety trzeba przyznać, że obecnie w każdej żywności jest chemia, te pomidory to nie pojedynczy przypadek :( Mój mąż będąc jakiś czas w Angli mówił, że - to może śmieszne, ale tam wszystkie marchewki wyglądaja tak samo, mają tą samą długość, ten sam kolor, tą samą grubość, wszystko dla oka... U nas będzie niestety to samo, wszystko zmierza właśnie w tym kierunku.....Co do słoiczków, to owszem też je podaje małej nawet jak mam pomorożone gotowe porcyjki dla malutkiej, żeby trochę zmienić albo żeby po prostu niania nie miała roboty jak mnie nie ma w domu ;), raczej dla wygody, ale nie powiem smakuja jej tak samo jak moje jedzonko :D

 
Tuśka - pewnie, że trudno jest znaleźć jedzenie idealnie czyste, ale to nie znaczy, że każe jest za przeproszeniem równie syfne. Jest różnica między takimi pomidorami, jak je opisała Ewcik, (zwłaszcza jeśli są z supermarketu, bo wtedy jeszcze dodatkowo czymś posypują, żeby się szybko nie psuły), a pomidorkiem z krzaczka sąsiadki, nawet jeśli gleba jest nieco zanieczyszczona a deszczyk kwaśny je czasem zrosi (ale bez przesady, te deszcze na szczęście nie spadają nam na codzień).
Ale nie wszystkie szklarnie są takie. Mojej kumpeli mama ma szklarnię i tam jest całkiem normalnie, na własne oczy widziałam, i jadłam te naprawdę smaczne pachnące pomidory. :) Ale pewnie dlatego ona klepie biedę. A my kupując nie wiemy, co się nam trafia.
Na pociechę w tym wszystkim mamy to, że nasi przodkowie w ekologicznie czystym środowisku żyli jednak dużo krócej, niż my. A z tą ekologią to też bywało różnie, w końcu miasta bez kanalizacji, albo zadymione miasta fabryczne w czasach boomu przemysłowego... ;) ;D
Pewnie, nie należy popadać w paranoję, ale rozsądne dbanie o to, co się je, jest wg mnie OK.
Ewcik - zgadzam się z tym mięsem. Ja podaję Brunowi zupkę mięsną co drugi dzień. Spotkałam się też z teoriami, że do roku dzieci wcale nie potrzebują mięsa, ale nie wiem, co o tym myśleć.
 
Nie dajmy się zwariować - to zdanie padało w tym wątku już kilkakrotnie.
Oczywiście, to co jedzą nasze dzieci zależy od tego, jak zasobny mamy portfel i  jakie tradycje żywieniowe są w naszej rodzinie. Bez względu na to, czy są to gotowe odżywki czy jedzenie domowe, każda z nas daje dziecku to, co ma najlepsze do zaoferowania.
A najważniejsze w tym wszystkim jest jedno: aby nasze dziecko jak najpóźniej zetknęło się z wysoko przetwożoną, "zcheminizowaną"  żywnością. Prędzej czy później i tak będzie jadło wszystko. Wydaje mi się jednak, że lepiej, aby to było jak najpóźniej. Nerki, wątroba niemowlaka czy nawet dwulatka nie poradzą sobie z toksynami i substancjami "dodatkowymi" tak dobrze jak w przypadku dziecka starszego np. w wieku szkolnym. A pyszne, ugotowane przez  mamę zupki z kupnych warzyw, choć nie zaszkodzą od razu, mogą powodować odkładanie w małym orgazniźmie toksyn, pierwiastków cięzkich i za parę lat "zaowocować" paskudnymi choróbskami.
Tak jak pisze margot, na pewno w całej Polsce są ogrodnicy, którzy produkują zdrowe, pyszne warzywka. Niestety,  moje miasto jest za małe na to, aby utrzymał się tu sklep z ekologiczną zywnością. Skazana jestem na hipermarkety lub targowisko, a tam wszystko co prawda piękne, ale czy zdrowe? Dlatego na razie opcja słoiczków u mnie wygrywa z domowym jedzeniem.
 
Ale chyba nie chcesz powiedzieć Ewcik, że te słoiczki podajesz też temu starszemu synowi? A jeżeli nie to co w takim razie mu gotujesz? Je to co Wy? Ja szczerze mówiąc nie lubie i za bardzo nie potrafie gotować, za to mój mąż jest w tym świetny. I on też uważa, że najlepsze są przede wszystkim świeże potrawy a nie jakieś gotowe itp. Ja też mieszkam w niedużej miejscowości i daltego robiąc zakupy staram się to wykorzystać. Generalnie chodzę do małych sklepów, gdzie znam właścicieli przynajmniej z widzenia, a oni zawsze mi mówią skąd jest dany towar. Mam parę takich sklepów, do których zawsze zaglądam i w ten sposób staram się unikać właśnie żywności z supermarketów. :) Poza ty mam też bardzo duży własny ogród gdzie rosna jabłonie, grusze i kilka innych owocowych drzew. Latem robiłam z tego musy i przetworki, zaprawiałam termicznie i teraz mam pyszne deserki dla malutkiej. Może i kwaśny deszczyk raz spadł na te jabłka,cz borówki ale uważam, że są na pewno lepsze niż kupowane, w kazdym razie wiem skąd pochodzą i co się z nimi działo ;D Owszem, kupuje małej deserki, ale raczej takie, których po prostu sama nie zrobię.



 
kasia820: oczywiście, że Kajetan je już to, co my. Chodziło mi o to, że staram się niemowlaka jak najdłużej "chronić" przed normalnym jedzeniem czyli takim, o którego pochodzeniu nie wiem wiele. Starszego syna karmiłam do 2 lat słoiczkami, później już w całości przeszedł na normlane, gotowane jedzenie.
Ja tez nie lubię gotować i to jest równiez jeden z powodów, dla których daję małemu gotowe jedzenie dla dzieci. My często jadamy na mieście, a przecież nie dam małemu dziecku np. pizzy?
Jak już pisałam, w moim mieście nie ma sklepu z ekologiczną żywnością, a małe sklepiki zaopatrują się w towar np. w Makro, co nie jest najlepszą gwarancją dla sprzedawanych tam warzyw czy owoców.
Dobra żywnośc powinna pamiętać skąd pochodzi - o taką w mojej okolicy trudno. Teoretycznie mogłabym zabawić się w ogrodniczkę i pouprawiać coś w ogrodzie, ale szczerze nie cierpię babrania się w ziemi, więc tego nie robię. Korzystam zatem z tego, co oferuja mi producenci odżywek dla dzieci, wierząc, że to, co piszą na etykietach jest prawdą.
 
hej!
To ja tez dorzuce swoje 5 groszy na ten temat.
Moj synek wlasnie konczy 5m-cy i gotuje mu sama. Pewnie czesc osob zapyta dlaczego? Otoz z kilku przyczyn:
1- kocham gotowanie i dla mnie ugotowanie Igorkowi kilku warzywek z mieskiem to zaden problem - sama przyjemnosc!
2-bardzo mu te obiadki urozmaicam - oczywiscie bardzo ostroznie, ale za kazdym razem jak mu gotuje - raz na 4-5 dni - bo zamrazam gotowe sloiczki, dodaje jakis nowy skladnik
3-one na prawde bardzo mu smakuja!Zajada,ze az sie uszy trzesa ;D
4-wiem, ze wszystko jest "pedzone", ale moje przynajmniej jest dobrze obrane, oczyszczone i co najwazniejsze nie zawiera ŻADNYCH srodkow konserwujacych ani barwnikow - a na sloiczkach jest napisane,ze nie zawiera środków konserwujących i barwników, z zaraz za tym jest *, i na dole bardzo malym drukiem: według przepisów prawa, ja w zwiazku z tym podejrzewam,ze jednak tam sa ;(
5-aspekt finansowy tez nie jest bez znaczenia, ale nie jest najwazniejszy.Jak ja nakujpuje skladnikow za 3 zl, czyli mniej wiecej tyle co kosztuje jeden sloiczek, to mam pyszne jedzonko dla synka na przynajmnije 4 dni!

Nie żebym byla opetana, ale to co moge robie sama. Jak widze,ze cos jest np. zndgnite to tego nie daje, a w fabryce jak wpadnie do kotla, to juz umarł w butach!

Przyznaje,ze czasem daje Igorkowi owoce ze sloiczka, ktorych np nie moge kupic. Gdzie ja o tej porze roku kupie jagody, maliny, dynie czy morele.

I uwazam,ze kazdy powinien robic wszystko zgodnie ze swoim zdaniem i gustem dzieciaczkow!
Ja gotuje, synkowi smakuje i tak zostanie. A jak ktos woli kupic gotowe to prosze bardzo.

pozdrawiam goraco wszystkie gotujące i nie-gotujace Mamy ;D
 
we wszystkim jest chemia - nie ma sily zeby gdzies jej nie bylo - jedzenie eko napewno ma tego wszytskiego mniej ale nie to ze nie zawiera chemii... i tu nie zgodze sie z tym jesli mi ktos wmawiac ma ze jedzenie eko to czy tamto ...
co do sloikow to ostatnio jest tak ze gotuje na 3 dni ewie - zupe i drugie danie - na 4 dzien daje sloik i pozniej znowu cos gotuje sama - nastepny tydzien gotuje na 2 dni - 2 dni daje sloiki i tak na zmiane - jednak stwierdzam ze taki sloik dla rocznego dziecka ma zamalo wartosci odzywczych i nie jest w sstanie zapewnic dziecku tego co jest mu potrzebne - owszem moze to byc jako uzupelnienie diety ...
poza tym u nas w Polsce panuje chore zacofane przeswiadczenie - ze jak dziecko grube i pulchne to napewno zdrowe - o toz nie !!!!

osobiscie jestem za gotowaniem dziecku tak juz od 10 miesiecy a sloik traktowac jako uzupelnienie :) diety.
pozdrawiam
 
::) ze też wcześniej na to nie natrafiłam,tzn na ten temat :o mała ma skazę białkową,i do 5 miesiąca karmiłam ją piersią,jadłam prawie wszystko,nawet czasem przetwory mleczne i było ok (krostki dopiero jak zjadłam dużo nabiału).A zaczęłam od miesiąca dawać jej gerbera bo tylko to lubi (HIPP jest ble ;) ) i wyskoczyło jej takie świństwo na bródce że musimy stosować maść ze sterydami :p Pediatra stwierdziła że to może być od konserwantów zawartych w jedzeniu ze słoiczka bo ona nie wierzy że coś ma trwałosć 2 lata i nie ma konserwantów :p dostaliśmy przykazanie że mam sama gotować,wiadomo w takich warzywach i owocach nie ma AŻ tyle konserwantów bo szybciej się psują ;) a jeszcze warzywa z daleka od aut i jezdni i z własnej działeczki ( a raczej teściowej ;) ) to myślę że pomoże Lence i mam taką nadzieję !!
 
reklama
Ja również należę do mam które gotują dziecku. Nie bardzo wierzę (a zresztą wiem o tym) że nie ma w słoiczkach żadnych konserwantów. Coś co jest ważne 2 lata musi być w jakis sposób utrwalone, zeby się nie psuło. W artykułach dla dzieci ponoc jest mniej chemii niż dla dorosłych ale tak naprawdę wiedzą to tylko producenci. A jeżeli producent mi powie, ze słoiczki są pasteryzowane a nie konserwowane to ja to samo mogę zrobić sama ale za to o wiele taniej. Zresztą mój syn nie bardzo chce jesć gotowe rzeczy, zdecydowanie bardziej woli obiadek ugotowany przeze mnie. To samo tyczy sie zresztą też desreków owocowych. Jedyne co akceptuje to soczki i tu już robię wyjątek i raz na jakiś czas kupię gotowy.
 
Do góry