Hej Dziewczyny. Ja po weekedowych przebojach. Wracałam z nad morza w sobotę, 600 km,a cały piątek spędziłam w toalecie z biegunką (dzień i noc) Myślałam, że już tego nie wytrzymam, nic nie mogłam zjeść, a biegunka nadal. Koszmar. W sobotę wsiadłam do auta po nie przespanej nocy i jakoś musiałam wrócić, dobrze, że chociaż droga była dobra i prosta...
Wspominałam Wam już, że mam psiaka. W niedziele postanowiłam z nim wyjść na spacer, po tygodniowej nieobecości.. Tak się cieszył na tym spacerze, że pociągnął mnie i z całej siły upadłam brzuchem na krawężnik. Do tego zdarłam tyłek i ręke... Pojechałam szybko na IP okazało się, że z Fasolem dobrze, nic mu się nie stało, ale w sumie nie wiele pamiętam, bo byłam zaryczana i w szoku...