reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jestem załamana moim zwiazkiem.

Dołączył(a)
28 Marzec 2005
Postów
1
W moim związku nie ma alkoholu ani przemocy fizycznej ze strony meżczyzny.Mój partner pracuje dba o nas i nasze dziecko w sensie materialnym.Nie jestesmy bogaci ale on zapewnia nam wszystko co niezbedne.Na pewno niejedna kobieta która nawet tego nie ma mogłaby powiedziec:marudzisz wydziwiasz...Nie wiem jak to opisac co czuje zeby nie zanudzic.
Mój partner pochodzi z rodziny która przyprawia mnie o dreszcze.Jego ojciec jak tylko skonczył 4 lata lał go jak popadnie.Nie były to klapsy o nie.Dostawał kablem po gołych nogach dopóki nie stracił tchu.Własciwie kazdy powód był dobry...ze za duzo zjadł ze cos niechcacy zepsuł....jak to mały chłopiec...Jego matka patrzyła na to i nie robiła nic.Moze sie bała?Nie wiem...Jego ojciec zdradził matke co było powodem awantur w ich domu przez długie lata...Kiedy go poznałam powiedział mi o swojej rodzinie i dziecinstwie jakie miał...bał sie ze bedzie taki sam jak ojciec...powiedziałam ok bedzie dobrze...Potem zostałam zaproszona do jego domu.Byłam tam kilka razy.Zastałam matke piękną i bardzo samotną kobiete która wciaz rozpamietuje to co było i wciąż o tym mówi jak to jej maz ją skrzywdził...siostre która za wszelką cene chce uciec z domu na studia gdziekolwiek byle jak najdalej....byłam tez swiadkiem kilku kłótni-nie krepowały sie przy mnie...no i mój partner niezbyt dobrze wyrazający sie o swojej matce...ale co tam...przeciez sie kochamy...nam sie uda......
Teraz o nas.Jestesmy ze sobą od prawie czterech lat.Urodziłam mu córke którą bardzo kocha.Jest dobrym ojcem tego mu nie mozna odmówic.Kiedy byłam w ciaży nawet nie zaproponował małzenstwa.Kiedy go o to pytam delikatnie mówi ze oczywiscie zamierza sie ze mną ozenic ale od słowa do czynu jakos mu daleko.Wiem ze jest wiele związków na kocią łapę ale ja tego nie popieram.Uwazam ze to sytuacja wygodna wyłącznie dlka mężczyzny bo ma wszystko jak w małzenstwie:obiadki seks zadbane mieszkanie ale nie musi sie do niczego zobowiazywac.Chciałabym sie czuc przy nim wyjątkowa ale tak nie jest.Nie czuje sie dla niego wazna.Czasem mysle ze gdyby na moim miejscu był ktos inny byłoby równie dobrze...Własciwie od poczatku są kłótnie.Zawsze zaczynane przeze mnie...tak ...i zawsze dotyczą tego samego -jego sposobu traktowania mnie.Tego ze nie liczy sie z moim zdaniem naśmiewa sie z moich uczuc i problemów(dla mnie duzych).Kpi sobie z tego.A mnie to boli bo oczekuje od niego zrozumienia i wsparcia.Nie wiem czy ogladaliscie film pt>"tajemnica Aleksandry".Tak własnie sie czuje.Nic dodac nic ujać.Zastanawiam sie czy to rodzice którzy sie nie kochali i nie szanowali nauczyli go takiej postawy?Ja wiem ze mezczyzni nie lubią mówic o uczuciach i sie rozklejac ale jedno ciepłe słowo na jakis czas to chyba nie jst jakis mega wyczyn prawda?Nie mam na mysli komplementów o charakterze erotycznym czy sytuacji łózkowych ale ciepła na codzien miłej rozmowy po powrocie z pracy nie podnoszenia głosu na mnie z byle powodu....On nawet nie mówi do mnie po imieniu ale per "ty" słowa jak:zamknij sie albo spie....aj są normalką.zeby o czyms z nim porozmawiac na czym mi zalezy staram sie trafic w taki moment kiedy bedzie miał dobry nastrój.Zwyczajnie boje sie ze znów bedzie na mnie krzyczał.Czy to jest normalne..?Nieustannie przez niego płacze bo mnie dotyka swoimi słowami albo rani ignorancją...Zamist czuc sie kobietą kochaną kims istotnym w jego zyciu czuje sie nikim.Albo on mnie nie rozumie...albo ja czegos tu nie rozumiem....wiem ze go nie zmienię ale co mam zrobic?Do konca zycia mam sie czuc jak głupia gęś lub szara mysz?
Ostatnio swiadkiem naszej kłótni była nasza malutka córeczka.Nigdy nie zapomne wyrazu jej oczu strachu malujacego sie na buzi gdy zobaczyła moja zapłakaną twarz.Jaki ona ma w nas wzór?jaka tworzymy dla niej rodzine?Co zrobic aby mezczyzna którego jeszcze kocham traktował mnie z szacunkiem?Czy cos z tym mozna w ogóle zrobic???????????????
 
reklama
Nie chcę Ci radzić, bo boję się ,żę poradzę źle... chcę Ci tylko napisać, że bardzo Ci współczuję i wydaje mi się, że to nie jest noramlna sytuacja i to nie są normalne relacje, jakie powinny być między ludźmi - czy to w małżeństwie, czy to w związku na kocią łapę. Ja żyłam w takim związku sześć lat, zanim się pobraliśmy, ale jednak się pobraliśmy i to bez przymusu...w każdym razie nie wyobrażam sobie życa z kimś, kto mówi do mnie spier... i tym podobne. Wydaje mi się , że to zwykły brak szacunku...Trudno mi coś powiedzieć, bo przecież tak naprawdę Was nie znam, więc mogę powiedzieć tylko ze swojego punktu widzenia, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Ja chyba nie zostałabym długo z człowiekiem, w którym nie mam oparcia i który traktowałby mnie w wątpliwy spobób, także ze względu na dziecko - wolałabym, żeby dziecko nie miało ojca, niż żeby otrzymało taki wzorzec rodziny, bo w końcu dla dziecka jesteście rodziną, nie ważne, że nie na papierze... Wiem, trudno zdecydować się na jakiś radykalny krok, szczególnie że piszesz, że jednak go kochasz... a może poprostu nie masz odwagi zmienić tej sytuacji, boisz się, że sobe sama nie poradzisz? To też jest zrozumiałe...ale... nie chcę nikogo namawiać do rozstania z partnerem, ale ja bym nie mogła tak żyć. Może lepiej będzie Ci bez niego? Co to za związek, gdzie, żeby porozmawiać o czymś dla Ciebie ważnym, musisz się czaić żeby trafić na moment... gdzie tęsknisz za jednym ciepłym słowem... może nie warto....
mam nadzieję, że nie uraziłam Twoich uczuć, poprostu napisałam, co myślę.
Mam nadzieję, że Ci się uda znaleźć jakieś wyjście najlepsze dla Ciebie i Twojej córci.

pozdrawiam
nikita

 
Droga Andreo, moje małzeństwo trwa już ponad 10 lat i ten czas nauczył mnie jednego : w związku musi być dialog- bez tego nic nie zdziałacie . Mężczyźni trochę inaczej podchodzą do okazywania uczuć, są po prostu mniej wylewni. Trzeba niekiedy otworzyć im oczy na niektóre problemy, których nie dostrzegają nie koniecznie przez swoją obojętność do partnerki. Trudno radzić coś na odległość nie znając sytuacji od podszewki . Jakakolwiek by ona była , to nie bałabym się stawić jej czoła. Ja mam jeden sposób na takie sytuacje : zapraszam męża na kawę we dwoje gdzieś w neutralne miejsce np. przytulna kawiarnia, gdyż w domu taka rozmowa zakończyła by się wyjściem do drugiego pokoju. Bardzo spokojnie tłumaczę męzowi zaistniały problem , prosząc go jednocześnie , aby tylko mnie wysłuchał i na nic nie odpowiadał. Chcę, aby przespał się z tym , co mu powiedziałam, przeanalizował i wyciągnął wnioski. Taką rozmowę musisz przeprowadzić bardzo dojrzale, bez emocji i " stukania" partnera po głowie ( mężczyźni tego nie lubią ).Pamiętaj o tym, że nie możesz walczyć tą samą bronią . Na pewno utrudnieniem w rozwiązaniu waszego problemu jest forma Waszego związku- bez zobowiązań. Ale jeśli łączy Was Miłość, to pokonacie to. I jeszcze jedno : sama musisz znać swoją wartość , a wtedy może szybciej dostrzeże ją Twój partner. Ps. A może są jakieś małe błędy w Twoim postępowaniu , które irytują Twojego chłopaka ? pomyśl również o tym..
Pozdrawiam, Barbara.
 
Sytuacja jest ciężka, i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie życia w takim związku. Chyba zdecydowałabym się na rozstanie. W ogóle szybko się poddaje... Ale zgadzam się z Barbarą - powinnaś szczerze porozmawiać ze swoim partnerem. Może on nie zdaje sobie sprawy, że Cię krzywdzi. Zaproponuje wyjście z tej sytuacji, zapytaj dlaczego się tak zachowuje. Przede wszystkim pamiętaj o córce, powinna wychowywać się w ciepłym domu. Życzę powodzenia w rozwiązaniu problemów. Pozdrawiam.
 
Twój problem wydaje mi się bardzo zbliżony sytuacją do mojej koleżanki, co prawda ona jest po ślubie ale jej mąż a zarazem mój i mojego męża znajomy zachowuje się podobnie.Dba o dom i dziecko oraz moją koleżankę w sposób materialny ale zupełnie nie potrafi okazywać uczuć. Jako kolega jest bardzo miłym i sympatycznym człowiekiem i wobec mnie zachowuje bardzo dużą dozę szacunku, powiedziałabym nawet że czasem to się mnie boi bo jestem wobec niego bardzo bezpośrednia i jeżeli mi coś nie pasuje w jego zachowaniu to mówię mu to wprost Niestety nie można tego powiedzieć o jego zachowaniu w stosunku do zony. Przed ich ślubem to był idealny związek, byli jak papużki nierozłączki zapatrzeni wyłącznie w siebie, aż do przesłodzenia, zwracali się do siebie przesadnie miło :). Wszysto się zmieniło kiedy urodził im się synek. Koleżanka przytyła (gruchnęła jej tarczyca) i on zmienił się zupełnie. Teraz zachowuje się - mam wrażenie jakby się jej wstydził, uważa ją za głupszą od siebie, no coś okropnego :p. To jej przypało w udziale wychowanie dziecka, bo on pracuje i po pracy musi odpocząć bo jest zmęczony. Koleżanka wiele razy płakała przez niego, gdyż ranił ją słowami.Wiele razy rozmawiała z nim co ją boli i czego oczekuje od niego ale   to pomagało na parę dni i znowu sytuacja wracała do punktu wyjścia. My również tłumaczyliśmy z mężem, że jest to jego żona i matka jego dziecka i należy się jej odrobina czułości i szacunku. Teraz sytuacja jest podobna, nie wiem czemu tak się dzieje, czasem to mi się wydaje, że jemu jest wszystko jedno czy ona jest czy jej nie ma >:D. Myślę, że on jest bardzo wygodny - ma wszstko podstawione pod nos jak nie przez żonę to przez swoją matkę, która mieszka z nimi. Nie potrafi uszanować tego co ma. Jego zona jest prześłiczną kobietą, mają mądrego zdrowego synka - nie wiem czemu się tak dzieje, ale czasami myślę, że byłoby jej lepiej bez niego. Może gdyby od niego się wyprowadziła, to by mu się wody do uszu nabrało i zrozumiałby co traci, a jeśli nie to nie warto inwestować swoich uczuć w takiego człowieka.
PS. Moja koleżanka nadal jest ze swoim mężem, ale coraz bardziej zastanawia się nad rozstaniem, chociaż bardzo go kocha, nie może znieść ciągłego poniżania i szydzenia z niej i ja osobiście ją popieram.
Andreo mocno zastanów się czego oczekujesz od życia i od swojego partnera, pomyśł czy jest szansa na porozumienie między Wami i przemyśl czy chcesz być z tym człowiekiem do końca swoich dni. Jeśli uznasz, że jest iskierka nadziei na porozumienie między wami to walcz o to ale jeśli nie, to nie przeciągaj tego dłużej, bo będziesz cierpiała jeszcze mocniej i wasze dziecko widząc to też. POZDRAWIAM i trzymaj się cieplutko, całuski dla córci. :-*​
 
Droga Andreo
Twój świat nie jest za ciekawy. Bardzi Ci współczuję. Najbardziej żal mi Twojej córeczki.
Myślę, iż sam fakt "bycia " z tym mężczyzną żle wpływa na was wszystlich. Może warto się zastanowić czy warto to dalej ciągnąć.
Na pewno nie będzie to dla dobra dziecka.
Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia
 
Czesc Andrea!!!
Ja pochodze z "takiego"zwiasku.Bylo i jest ciezko... Tak bardzo chcialam,zeby moi rodzice sie rozeszli!!! Relacje miedzy nimi, wplynely negatywnie na cale moje zycie!Ale walcze,nie poddam sie!!! Teraz sama zakladam rodzine,a mamie jest jeszcze ciezej...zostala z oprawca w jednym domu,sama! Boje sie o nia...
 
Witam serdecznie.
Może kilka słów od mężczyzny.... Mam nadzieję, że się przydam.
Otóż myślę że problem polega na tym, że twój facet nie jest świadom wartości jaką dla niego stanowisz. Po pierwsze, zapewne uważa że bez względu na jego zachowanie zawsze z nim będziesz (bo on jest taki wspaniały, a ty go tak mocno kochasz). Po drugie, możliwe że zawsze mu ulegałaś i (niestety) sama robiłaś z siebie szarą myszkę. Po trzecie, może on nie potrafi żyć w związku, którym żadzą prawa partnerstwa, przyjaźni (przecież zupełnie inne wzorce wyniósł od swoich rodziców).  No i po czwarte, może on tak na prawdę nie rozumie ciebie i całego problemu.
Zatem podejmij z nim rozmowę na ten temat, tylko nie owijaj w bawełnę, powiedz najprościej jak tylko poytrafisz. Mężczyźni często nie rozumieją co im chcą przekazać ich ukochane, bo robią to w swój kobiecy sposób Jeśli ta rozmowa nie pomoże, pokaż mu że powinien się o Ciebie postarać bo inaczej Cie straci. Nie pozwól dłużej siebie krzywdzić. Najpierw spójrz na siebie, czy czasem nie powinnaś o siebie bardziej zadbać, tak aby wszyscy faceci się za tobą oglądali, dbaj o swój wygląd zawsze bez względu na to co robisz Następnie zagroź że się wyprowadzisz, a jeśli to nie pomoże to zrób to. Jeśli na prawdę Ciebie kocha to przemyśli swoje postępowanie i postara się rozwiązać wasze problemy. Najwet największy twardziel zmięknie jak poczuje się zagrożony.
 
Witam.
Z góry chciałam przeprosić za swoją szczerość!!!
Dziewczyno ciesz się, że nie jesteście związani małżeństwem!!!
Po ślubie byłoby jeszcze gorzej gdyż wtedy traktowałby Cię jak swoją własność.
Moim zdaniem powinnaś uciekać gdzie pieprz rośnie.
Jeśli pracujesz to super jeśli nie to szukaj pracy i stań się niezależna (od niego).
Tacy jak On się nie zmieniają a tylko pogłębiają się w swojej irracjonalnej bezwzględności.
Masz szczęście, że jesteś wolną osobą, nie będziesz miała problemów z opuszczeniem go.
Myśl o swoim dziecku, które możesz uratować przed niechybną przyszłością (taką jak wasza) otóż dzieci patrząc na rodziców uczą się chorych zachowań (wiem coś o tym :()
Życzę siły
Pozdrawiam
 
reklama
Wiesz Caro18, nie chcę Ciebie ranić ani osądzać Twojego partnera, ale gdyby nie ciąża to pewnie nie dowiedziałabyś się o jego żonie. A czy Twój partner ma dzieci?
 
Do góry