reklama
blondplatyna
Fanka BB :)
Mononoke boli w pachwinach bo miednica się powiększa a jest zainstalowana właśnie na więzadłach, które się rozciągają. Mnie boli cały czas, mam uczucie drętwienia nawet całego biodra.
mononoke wiem ze sie martwisz ale naprawde nic zlego sie nie dzieje!!! mozesz zaczac sie martwic jak pojawia sie krwawienia....
jestes kobitko w ciazy kochana ciesz sie i nie martw na zapas! pamietaj teraz bedziesz odczuwała miednice, macice, jajniki...
ciepla kąpiel pomaga we wszyskim znam to z autopsji
jestes kobitko w ciazy kochana ciesz sie i nie martw na zapas! pamietaj teraz bedziesz odczuwała miednice, macice, jajniki...
ciepla kąpiel pomaga we wszyskim znam to z autopsji
ja ogladam film z moim malz ale zaraz chyba kimne bo jutro na 7 do szkoly i jeszcze trzeba wstac wczesniej zeby przezyc wszystkie mdlosci.
Obecnie bola mnie obie pachwiny, biodra i dupa
zaczyna sie robic ciekawie, mam nadzieje, ze za cieply prysznic tez nie wplywa niegatywnie na fasolke, w koncu w saunie nie bylam 
dobranoc dziewczynki:*
Obecnie bola mnie obie pachwiny, biodra i dupa
dobranoc dziewczynki:*
amalfi jutro ci mezulek wagine wylize, az bedziesz piszczala z rozkoszy 
zamowilam Salfazin, ktory julietka doradzila :-)
weszlam na www.28.pl i tam jedna z dziewczyn pisze:
"Witam, w sumie to juz nie wiedzialam w ktorym dziale pisac, ale moze dobrze trafie Smile.
Nasza historia wyglada tak, 6 lat leczenia, u mnie problemy z owulacja, bo PCO, u meza tez srednio (badanie tylko na ilosc nasienia). Rok temu na Metforminie zaszlam w ciaze, ktora cieszylam sie do pierwszej wizyty, okazalo sie, ze ciaza zatrzymala swoje rozwijanie sie na 5 tygodniu, wiec od razu dowiedzialam sie, ze musze poronic. Prawdziwy koszmar.
Kolejny rok staran, piekne owulacje, nie wiem w sumie czemu nagle az taka poprawa, nawet pecherzyk na jajniku, na ktorym nigdy nie udalo sie zadnemu dojrzec. Jednak bez efektu, wyslalam mezusia na kolejne badanie do Invicty w Gdansku, lekarz poradzil nam ich, ze bardziej szczegolowe badanie itp. Zrobilismy i tragedia, nie dosc, ze ilosc mala to jeszcze ani jednego % w ruchu A, czyli plemnikow zdolnych do zaplodnienia. Lekarz, ktory dotad nas prowadzil poddal sie i wyslal do Invicty, raz ze kiepskie wyniki, dwa ze dlugo sie staramy i nic, 3 nasz wiek. Poszlismy wiec tam z wszystkimi wynikami, lekarz stwierdzil, ze z wynikami meza, nawet do inseminacji sie nie nadajemy, a na naturalne zajscie nie ma najmniejszych szans. W ogole wcisnal mi, ze w tym cyklu nie bede miala owulacji mimo iz mowilam, ze mam dlugie cykle. Ogolnie naprawde porazka, powiedzielismy ze wiecej do niego nie pojdziemy, nie chcial nas wysluchac itp. Mielismy nastawic sie na In Vitro, bo nic innego nam nie pozostalo.
Jednak nie dawalo mi spokoju z ta owulacja i bylismy 2 dni pozniej u naszego prowadzacego od lat, okazalo sie, ze wszytsko w jak najlepszym porzadku. Maz zrobil badania hormonow -wszystko w normie, byl u urologa -tez wszystko ok. Zaczal wiec brac witaminki jakie wyczytalismy tutaj.
Zdazyl je brac 4-5 dni i musial wyjechac do pracy, ostatnie starania byly w niedziele poznym wieczorem, w poniedzialek na monitoringu pecherzyk jeszcze rosl, wiec pekl 2-3 dni po wyjezdzie meza. Ja w koncu zagapilam sie kiedy powinnam byla dostac miesiaczke i w ta niedziele dopadl mnie szok, ze to powinno bylo juz nastapic kilka dni temu, wiec tesciowa pod pache i po 22giej do apteki calonocnej po test. Zrobilam od razu po powrocie, no i druga kreska, rano powtorka, kreska ciutke wyrazniejsza.
Takze niemozliwe, moze stac sie mozliwe. Nie wiemy jak to sie moglo stac, przeciez wyniki meza beznadziejne i lekarze nam tlumaczyli na czym to polega, ze naturalnie bez szans, a nawet z inseminacja by nas do zabiegu nie przyjeli, bo nie ma wymagajacej ilosci dobrego nasienia. Takze, albo cud, albo pomylka lekarzy i niedokladnie zrobione badania.
W kazdym razie mozna liczyc zawsze na cud, poprzednia ciaza byla tez cudem, bo pecherzyk wygladal jakby sie wchlanial, a nie mial pekac. Dziewczyny glowa do gory, zycze Wam tego samego. Zacietych i upartych "komandosow", krorzy beda oczekiwac dzielnie na komoreczke i doczolgaja sie mimo braku sil Smile.
Teraz tylko w piatek pierwsza wizyta, no i koszmarny strach, czy znow nie skonczy sie wszystko na pierwszej wizycie, ale to juz inna historia. Trzymam kciuki za wszystkich starajacych sie, zeby sie wresznie niespodziewanie udalo. Pozdrawiam i sorki za taka dluga powiesc Smile. Jagusia"
wiec moze....moze....

zamowilam Salfazin, ktory julietka doradzila :-)
weszlam na www.28.pl i tam jedna z dziewczyn pisze:
"Witam, w sumie to juz nie wiedzialam w ktorym dziale pisac, ale moze dobrze trafie Smile.
Nasza historia wyglada tak, 6 lat leczenia, u mnie problemy z owulacja, bo PCO, u meza tez srednio (badanie tylko na ilosc nasienia). Rok temu na Metforminie zaszlam w ciaze, ktora cieszylam sie do pierwszej wizyty, okazalo sie, ze ciaza zatrzymala swoje rozwijanie sie na 5 tygodniu, wiec od razu dowiedzialam sie, ze musze poronic. Prawdziwy koszmar.
Kolejny rok staran, piekne owulacje, nie wiem w sumie czemu nagle az taka poprawa, nawet pecherzyk na jajniku, na ktorym nigdy nie udalo sie zadnemu dojrzec. Jednak bez efektu, wyslalam mezusia na kolejne badanie do Invicty w Gdansku, lekarz poradzil nam ich, ze bardziej szczegolowe badanie itp. Zrobilismy i tragedia, nie dosc, ze ilosc mala to jeszcze ani jednego % w ruchu A, czyli plemnikow zdolnych do zaplodnienia. Lekarz, ktory dotad nas prowadzil poddal sie i wyslal do Invicty, raz ze kiepskie wyniki, dwa ze dlugo sie staramy i nic, 3 nasz wiek. Poszlismy wiec tam z wszystkimi wynikami, lekarz stwierdzil, ze z wynikami meza, nawet do inseminacji sie nie nadajemy, a na naturalne zajscie nie ma najmniejszych szans. W ogole wcisnal mi, ze w tym cyklu nie bede miala owulacji mimo iz mowilam, ze mam dlugie cykle. Ogolnie naprawde porazka, powiedzielismy ze wiecej do niego nie pojdziemy, nie chcial nas wysluchac itp. Mielismy nastawic sie na In Vitro, bo nic innego nam nie pozostalo.
Jednak nie dawalo mi spokoju z ta owulacja i bylismy 2 dni pozniej u naszego prowadzacego od lat, okazalo sie, ze wszytsko w jak najlepszym porzadku. Maz zrobil badania hormonow -wszystko w normie, byl u urologa -tez wszystko ok. Zaczal wiec brac witaminki jakie wyczytalismy tutaj.
Zdazyl je brac 4-5 dni i musial wyjechac do pracy, ostatnie starania byly w niedziele poznym wieczorem, w poniedzialek na monitoringu pecherzyk jeszcze rosl, wiec pekl 2-3 dni po wyjezdzie meza. Ja w koncu zagapilam sie kiedy powinnam byla dostac miesiaczke i w ta niedziele dopadl mnie szok, ze to powinno bylo juz nastapic kilka dni temu, wiec tesciowa pod pache i po 22giej do apteki calonocnej po test. Zrobilam od razu po powrocie, no i druga kreska, rano powtorka, kreska ciutke wyrazniejsza.
Takze niemozliwe, moze stac sie mozliwe. Nie wiemy jak to sie moglo stac, przeciez wyniki meza beznadziejne i lekarze nam tlumaczyli na czym to polega, ze naturalnie bez szans, a nawet z inseminacja by nas do zabiegu nie przyjeli, bo nie ma wymagajacej ilosci dobrego nasienia. Takze, albo cud, albo pomylka lekarzy i niedokladnie zrobione badania.
W kazdym razie mozna liczyc zawsze na cud, poprzednia ciaza byla tez cudem, bo pecherzyk wygladal jakby sie wchlanial, a nie mial pekac. Dziewczyny glowa do gory, zycze Wam tego samego. Zacietych i upartych "komandosow", krorzy beda oczekiwac dzielnie na komoreczke i doczolgaja sie mimo braku sil Smile.
Teraz tylko w piatek pierwsza wizyta, no i koszmarny strach, czy znow nie skonczy sie wszystko na pierwszej wizycie, ale to juz inna historia. Trzymam kciuki za wszystkich starajacych sie, zeby sie wresznie niespodziewanie udalo. Pozdrawiam i sorki za taka dluga powiesc Smile. Jagusia"
wiec moze....moze....
Ostatnia edycja:
reklama
Podobne tematy
Podziel się: