Ż
żużaczek
Gość
Moja kolezanka własnie miała cesarkę, na Zamenhoffa. Na rządanie. Miała znieczulenie podpajęczynówkowe (tak to się chyba nazywa) - to w kręgosłup. Nic nie czuła a przez cały czas przy jej głowie stał anestezjolog, głaskał ja i uspokajał bo trochę panikowała. Mówi,że atmosfera cudowna i na sali operacyjnej i potem. Zastrzyki przeciwbólowe dostawała na każde życzenie tak, że wcale się nie męczyła. Po 2 dniach dolegliwości jej przeszły. jest zachwycona. Dzidziusiem opiekowali się super, w nocy zabieralli, żeby mogła się spokojnie wyspać. Po 3 dniach poszła do domu i nic juz jej nie bolało. poprzedne rodziła normalnie i mówi że bez porównania. No... w klinice szlak przetarty.. :lol: ale ja się zastanawiam czy nie brać narkozy. Aha.. mdłości mi przechodza poooooowoli, ale jest coraz lepiej. Pozdrawiam!