O rany mam tremę z tym pisaniem o sobie;-)Będzie autobiografia w odcinkach.
Mieszkam sobie w Białymstoku od urodzenia,to tu to tam ale ostatnie 2 lata wróciłam na łono rodziny,odziedziczyłam mieszkanie niewielkie po rodzicach,czyli mieszkam na swoim osiedlu,na którym znam każdy kamień,choć w sumie dużo się tu zmieniło.Moja ulica nazywa się Wasilkowska,blisko centum i na wylotówki za miasto w różnych kierunkach.
Obecnie jestem mamą prawie 11miesięcznego Marcela i siedzę w domu.(rozśmiesza mnie do łez sformułowanie "siedzenie w domu z dzieckiem".Ciekawe która mam siedzi sobie na kanapie).Lepiej by było,żebym wróciła do pracy po zgaszeniu pierwszej świeczki przez mojego synka.Wiadomo pewnie z jakich względów.Szukam nianii.Ale o tym już pisałam wczesniej.
Bardzo sie cieszę,że spedzam czas ze swoim synkiem,wzrusza mnie obserwacja jego postępów.Jest wcześniakiem z 35tyg ciąży,43cm,2200g.Miał co nadrabiać.
Teraz to już sam miód ale nie było za słodko.Doszło w szpitalu do małego niedotlenienia i potrzeba była rehabilitacja.Trwało to jakieś pół roku,ćwiczyłam w domu pod okiem fizjoterapeutki.Korzystalismy też z państwowej rehabilitacji,przez 3 mce jezdzlismy 5 dni w tygodniu do szpitala i oprócz tego cały czas w domu minimum 3 razy na dzień.Latwo nie było momentami ale kto powiedział,że ma byc łatwo.Najważniejsze,że wyszliśmy na prostą i dogonił kalendarzowy rozwój.:-)
I koniec odcinka pierwszego,bo przynudzę za bardzo.;-)