Wyobraźcie sobie, że mojego wyniku nadal nie ma i nie będzie. W laboratorium poinformowali mnie, że próbka krwi nie nadawała się do zbadania. Przecież to jakiś skandal!
Mam przyjechać na kolejne pobranie krwi.
Do tego rano znów zauważyłam krew na aplikatorze.. O co tu chodzi? I dlaczego życie mi ciągle wieje w twarz?
Może wczoraj byłam jeszcze w ciąży i się o tym nie dowiem, a dziś przez ten stres i płacz już nie. Mam dość. Naprawdę mam dość, to jest ponad ludzkie siły. W Wigilie dostałam krwawienie i od tego czasu nic nie wiem. Nawet na IP nie dostałam żadnych konkretnych informacji.
Nie mam siły jechać nawet na to pobranie krwi, nie umiem robić najprostrzych czynności.
Najpierw hiperstumulacje, teraz wczesne poronienie, o którym nawet nie mogę się dowiedzieć i tkwię w stanie zawieszenia. Boże, niech to się skończy...
Do tego oczywiście pokłóciłam się z narzeczonym i wyszedł wyzywając mnie.
Może ktoś ma próg swojej odporności psychicznej na 4 poronienie, 5 prób do in vitro... ale ja nie mam, jestem na to za słaba. Przepraszam wszystkie moje mrozaczki, że nie mam sił o Was walczyć

(((((