Ja z tym wszystkim średnio sobie radzę. Nie chodzi nawet o zazdrość, bo ja cieszę się, że inni się cieszą z tego, że będą mieli dzieci lub już je mają. W pracy cierpliwie wysłuchuję wszystkich "dzieciatych" opowieści. Nie mogę jednak znieść jak czasem w pracy zaczynają się tematy światopoglądowe, w tym in vitro. Oczywiście część nie ma nic przeciwko, ale część wskazuje jak to jest nieetyczne i że ludzie, którzy z tego korzystają to "mordercy" zarodków. Są to oczywiście ludzie, którzy nigdy nie spotkali się z tematem niepłodności, walki o dziecko (mają zdrowe dzieci) i nawet nie wiem, o ile wiedzą na czym ta metoda polega. Staram się za bardzo nie wyrywać, bo w pracy nikt nie wie, ale jest mi wtedy strasznie przykro.