Trzymaj sie 

 dla każdej z nas to był najcięższy czas. U mnie było najgorzej w dniu oddania krwi, wyniki miałam po 3h najczęściej i przez te 3h chodziłam po ścianach 

 przy jednym transferze poszłam do lasu, żeby nie mieć zasięgu i nie sprawdzać co chwile wyników, a skończyło się tak, że zgubiłam się sama w tym lesie. 
Mi pomagała mysl, że nawet jak się nie uda to miałam jeszcze mrozaczki i wiedziałam, że to nie ostatnia szansa. Pierwszy transfer jest taki trochę próbny 

 wspaniałe jak się uda, ale nie ma końca świata jak nie. 
Głowa do góry, uwierz w swojego kropka!