Hej Wam kochane,
Odwiedzam i czytam co dzien ale kompletnie nastroju nie mialam pisac.
Dzis wstal nowy dzien i jakos optymistyczniej patrze na swiat...
Choc moze to nie chodzi o to. Telenoweli ciag dalszy.
Ostatnio po tych perypetiach z mezem powiedzialam mu ze nie chce tego dluzej ciagnac bo nie moge mu juz ufac a pomocy od niego i tak zadnej a tylko klopoty... i przeprowadzilismy najdziwniejsza rozmowe w zyciu w ktorej poplakalismy sobie i w ktorej uslyszalam ze mam sie tego trzymac, ze mam racje i powinnam jak najszybciej zlozyc wniosek o alimenty a nawet o rozwod... i tak maz sie wyprowadzil i wyjechal w swoje dawne rodzinne strony bo tam liczyl ze predzej prace znajdzie. A mi kazal o siebie dbac i robic to co powiedzial... Te kilka dni bylo dla mnie straszne- mimo ze sama powiedzialam ze to koniec bylam w takiej rozpaczy ze ciagle jak tylko sama zostawalam to wylam, w nocy spac nie moglam, zero checi do zycia... Tak strasznie balam sie co bedzie z nami i w ogole- przeciez nie tak mialo byc. No i wczoraj sie troche ogarnelam wreszcie, zaczelam myslec nad zalozeniem dzialalnosci (ale to za rok mysle)... a wieczorem maz mi napisal ze jaka to zlosliwosc losu ze jak wyjechal to dostal prace u nas a nie ma dokad wracac. Ech, no to mu napisalam ze zal by z tego nie skozystal i zeby wracal

. Do konca nie jestem przekonana co z tego dobrego bedzie ale mi jakby ulzylo, moze stad ta poprawa nastroju? On mi mowi ze chce bysmy zaczeli caly zwiazek od nowa, poszli na terapie, ze on tez sie gdzies zglosi zeby sie skonczyly te jego wybryki i by w koncu byl dla mnie oparciem.
Sama nie wiem. Ale wiem ze chce by wrocil.
Sorry ze tu sie Wam znowu tak rozpisuje.
Tak poza tym to intensywnie sie zastanawiam czy nie wypisac starszej coreczki z przedszkola.
W sumie to chodzila bo chcialam zeby miala kontakt z rowiesnikami i by sie tam czegos nauczyla.
Tylko ona jakos specjalnie za tym przedszkolem nie jest, czesto mowi ze nie chce tam chodzic.
Jak przychodzi sezon chorobowy to lapie tam ciagle infekcje i mlodsza zaraza- w tym roku juz sie zaczelo i jej doleczyc nie umiem a juz 9dni w przedszkolu nie byla.
Poza tym nie widze siebie w zimie- jak dam rade ja na nogach odprowadzac z mlodsza corcia i jeszcze brzuchata.
Za przedszkole z wyzywieniem place ok 200zl, moze lepiej ta sume na cos innego przeznaczyc.
Nie wiem co robic
momisia Witaj :-) , chyba tego optymizmu musze od Ciebie pozyczyc

. Bo co ja mam powiedziec? 24 lata i trzecia ciaza. Ukrywam to jak dlugo moge bo nie chce mi sie juz sluchac glupiego gadania sasiadek co pewnie powiedza ze to jakas patologia by w tym wieku miec trojke dzieci. W sumie to chyba nie mam nikogo w rodzinie kto by mial teraz trojke- bo malo kto sie teraz na to decyduje, kogo stac... Czuje sie jak jakis wybryk i mi wstyd ze w ciazy jestem

. Nawet rodzinie nie mowilam bo mi glupio- odkad pamietam wyslu****e ze latka mi leca, ze czas prace znalezc bo niedlugo mnie nikt nie przyjmie itp.itd. Moze i jest w tym prawda... ale ja im jeszcze pokaze
O rety, a ja znow tyle o sobie
Postaram sie wiecej odzywac bo ostatnio czesto chcialam cos ktorejs napisac, doradzic a rezygnowalam bo mi sie nawet w klawiature stukac nie chcialo.
Pozdrowionka
Uciekam porzadki porobic.