reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

"Lex maluchy za kraty". Lepiej karać niż wychowywać?

Chodzi o to, że teoretycznie kochając zwierzęta jest się dobrym człowiekiem i z zasady nie krzywdzi się ludzi, czy tak? Takie jest założenie, tak dziewczyny pisały wcześniej.
Wg.mnie to nie do końca się sprawdza. Osoby zbyt mocno kochające zwierzęta mogą jednocześnie nienawidzić ludzi, a nawet robić im krzywdę. Werbalnie na pewno, nie wykluczone, że i fizycznie. :( Do tego nawiązałam.

Znam sporo osób nie lubiących zwierząt, ALE nie robiących im krzywdy. Po prostu nie lubią, nie mają, a jednocześnie są dobrzy, ciepli i serdeczni dla ludzi. Nie zaprzątają sobie głowy zwierzętami, ale to nie znaczy, że są potworami.
To nie takie proste, że jak ktoś krzywdzi zwierzę, to jest złym człowiekiem, a jak kocha, to na pewno jest dobry, super, nawet jak przy okazji skrzywdzi innego człowieka czy dziecko. :(

Myślę, że zwierzęta krzywdzą osoby mocno skrzywdzone i zaniedbane emocjonalnie. Tam całe rodziny są dysfunkcyjne, a dzieci czerpią od rodziców fatalne wzorce. Zdrowe dziecko, wychowujące się w kochającej rodzinie, nie zrobi nikomu krzywdy dla zabawy. Miłości, troski i przywiązania nie wolno uczyć przemocą i zastraszaniem.

Zakładając, że sytuacja z Pasłęka jest prawdziwa (chociaż nie wiem która wersja, są różne), to osoba interweniująca powinna w pierwszej kolejności zabezpieczyć zwierzęta i zadbać o ich dobrostan u lekarza weterynarii. Potem powinna zgłosić sytuację odpowiednim służbom/instytucjom. Nie miała prawa wtargnąć na cudzy teren i dusić dziecka. No nie. Bywa różnie, ludzie miewają zatargi z sąsiadami. Czy jak ktoś zgłosiłby moje dziecko (tak szalenie delikatne i kochające zwierzęta) to jakaś aktywistka ma prawo wejść do mnie i dusić mi synka? No nie sądzę.
Mam w okolicy fundację. Oni odbierają stworzenia interwencyjnie (psy, koty, a nawet zwierzęta gospodarskie), leczą, robią sprawy w sądzie i z dowodami wygrywają. Zakaz posiadania zwierzęcia, kary finansowe, wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Ich wszystkie interwencje są udokumentowane, w tym fotograficznie, a zbiórki internetowe rozliczone. I to jest dobra robota, której należy się podziw, uznanie i szacunek. Tam gdzie jest biednie, ale kochająco, finansują leczenie, kupują nowe ocieplane budy, nie stygmatyzują ludzi i nie szerzą nienawiści. W "internetach" tego mi brakuje.
 
reklama
Chodzi o to, że teoretycznie kochając zwierzęta jest się dobrym człowiekiem i z zasady nie krzywdzi się ludzi, czy tak? Takie jest założenie, tak dziewczyny pisały wcześniej.
Wg.mnie to nie do końca się sprawdza. Osoby zbyt mocno kochające zwierzęta mogą jednocześnie nienawidzić ludzi, a nawet robić im krzywdę. Werbalnie na pewno, nie wykluczone, że i fizycznie. :( Do tego nawiązałam.

Znam sporo osób nie lubiących zwierząt, ALE nie robiących im krzywdy. Po prostu nie lubią, nie mają, a jednocześnie są dobrzy, ciepli i serdeczni dla ludzi. Nie zaprzątają sobie głowy zwierzętami, ale to nie znaczy, że są potworami.
To nie takie proste, że jak ktoś krzywdzi zwierzę, to jest złym człowiekiem, a jak kocha, to na pewno jest dobry, super, nawet jak przy okazji skrzywdzi innego człowieka czy dziecko. :(

Myślę, że zwierzęta krzywdzą osoby mocno skrzywdzone i zaniedbane emocjonalnie. Zdrowe dziecko wychowujące się w kochającej rodzinie, nie zrobi im krzywdy dla zabawy.
Miłości, troski, przywiązania nie wolno uczyć przemocą i zastraszaniem.

Zakładając, że sytuacja z Pasłęka jest prawdziwa (chociaż nie wiem która wersja, są różne), to osoba interweniująca powinna w pierwszej kolejności zabezpieczyć zwierzęta i zadbać o ich dobrostan u lekarza weterynarii. Potem powinna zgłosić sytuację odpowiednim służbom/instytucjom.
Mam w okolicy fundację. Oni odbierają stworzenia interwencyjnie (psy, koty, a nawet zwierzęta gospodarskie), leczą, robią sprawy w sądzie i z dowodami wygrywają. Zakaz posiadania zwierzęcia, kary finansowe, wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Ich wszystkie interwencje są udokumentowane, w tym fotograficznie, a zbiórki internetowe rozliczone. I to jest dobra robota, której należy się podziw, uznanie i szacunek. Tam gdzie jest biednie, ale kochająco, finansują leczenie, kupują nowe ocieplane budy, nie stygmatyzują ludzi i nie szerzą nienawiści. W "internetach" mi tego brakuje.
Tu chodzi o coś zupełnie innego. Nie trzeba lubić zwierząt, żeby mieć w sobie na tyle empatii, żeby ich nie krzywdzić lub przestać sprawiać im ból, kiedy widzimy, że to co robimy je boli. Jeśli ktoś nie ma takiego hamulca to wobec ludzi też nie będzie go mieć.

Ja naprawdę nie chcę się odnosić do sytuacji z Pasłęka, bo nie wiadomo co tam się wydarzyło, ale z tych strzępów informacji wszystko było tam nie tak. Natomiast nie zgadzam się z twierdzeniami, że dziecko duszące kota mu „dokucza” a „miłośnicy zwierząt” dopuszczają się przemocy, na bezbronnych dzieciach. Siedmiolatek zabijający celowo zwierzę jest degeneratem i powinien być objęty nadzorem uniemożliwiającym mu dalsze krzywdzenie zwierząt i ludzi.

* sama mam zwierzęta i dziecko (a jako dziecko miałam kontakt ze zwierzętami) i naprawdę mam jakieś rozgraniczenie między dokuczaniem a torturami. Dokuczanie to na przykład ujeżdżanie psa, zakładanie mu ubrań, karmienie kota łyżką i mandarynkami, noszenie na tekach przykrywanie kołdrą. I nie uważam też, żeby każdy kto w dzieciństwie nadmuchał żabę, rozdeptał pająka czy ciągnął psa/ kota za ogon był zdemoralizowanym psychopatą.
 
Tu chodzi o coś zupełnie innego. Nie trzeba lubić zwierząt, żeby mieć w sobie na tyle empatii, żeby ich nie krzywdzić lub przestać sprawiać im ból, kiedy widzimy, że to co robimy je boli. Jeśli ktoś nie ma takiego hamulca to wobec ludzi też nie będzie go mieć.

Ja naprawdę nie chcę się odnosić do sytuacji z Pasłęka, bo nie wiadomo co tam się wydarzyło, ale z tych strzępów informacji wszystko było tam nie tak. Natomiast nie zgadzam się z twierdzeniami, że dziecko duszące kota mu „dokucza” a „miłośnicy zwierząt” dopuszczają się przemocy, na bezbronnych dzieciach. Siedmiolatek zabijający celowo zwierzę jest degeneratem i powinien być objęty nadzorem uniemożliwiającym mu dalsze krzywdzenie zwierząt i ludzi.

* sama mam zwierzęta i dziecko (a jako dziecko miałam kontakt ze zwierzętami) i naprawdę mam jakieś rozgraniczenie między dokuczaniem a torturami. Dokuczanie to na przykład ujeżdżanie psa, zakładanie mu ubrań, karmienie kota łyżką i mandarynkami, noszenie na tekach przykrywanie kołdrą. I nie uważam też, żeby każdy kto w dzieciństwie nadmuchał żabę, rozdeptał pająka czy ciągnął psa/ kota za ogon był zdemoralizowanym psychopatą.

Żeby stwierdzić znęcanie się nad zwierzętami w Pasłęku, dobrze byłoby mieć jakieś dowody. Jakiekolwiek? Chociażby ciała zwierząt, lub zwierzęta żywe, a skrzywdzone. Nic takiego nie znaleziono. W czasach komórek, kiedy każde dziecko ma smartfona, naprawdę nikt nie był w stanie nic nagrać? Ciężko w to uwierzyć. Przecież takie rzeczy dzieją się tygodniami. Ja nie jestem przekonana co do drastycznych scen i znęcania się.
Za to mamy dowody na znęcanie się dojrzałej kobiety nad dzieckiem niesprawnym. Agresorka sama je dostarczyła. 🙄

Wiadomo, jak ktoś odczuwa przyjemność z dręczenia zwierzęcia, to zdrowy nie jest. Nie sądzę, żeby przemoc skłoniła go do miłości.
Za to jak ktoś kocha zwierzęta, to nadal nie ma gwarancji, że nie skrzywdzi człowieka. Jeżeli tak by było, to kobieta ze schroniska nie zaatakowała by dziecka. Jaki jest sens nauki nie krzywdzenia innych poprzez krzywdzenie? Jest duża szansa, że do dziecka można dotrzeć działaniami terapeutycznymi. Czy u dorosłej będzie ten sam efekt? 🤔

No i mamy Happy end tej historii.
Widziałam wielkie pojednanie. Mama dziecka nie jest już psychiczna, a dziecko nie jest małym patolem. Jest najcudowniejszym wolontariuszem wpuszczonym bez problemu do schroniska dla zwierząt. W kilka dni taka zmiana narracji. Happy end. Ciekawe, jaki wpływ miało to, że sprawa nabrała rozgłosu i została zgłoszona na Policję? 🤔
 
Nie, kompletnie mylisz pojęcia. Ja nie lubię dzieci, ale nie mam ochoty ich związać kablem i kopać po głowie.
Chodzi o bycie zdolnym do zrobienia zwierzęciu krzywdy, a nie sympatie do nich bądź też nie.

Z resztą dyrektorzy schronisk kochają pieniądze, a nie zwierzeta
Dobrze. Być może źle zrozumiałam. :)



Co do dyskusji o demoralizacji i dzieciach bez zasad, nie mam pomysłu, co można zrobić, aby zadziałać realnie? :(
Można chronić swoje dzieci i zwierzęta. Można reagować na krzywdę, nagrywać i zgłaszać. Ale co zrobić, żeby inni dla zabawy nie krzywdzili? Jak zapobiegać? Nie wiem.
Mogę tylko uczyć swoje dzieci, jak być dobrym człowiekiem? Dawać im przykład sobą. Tłumaczyć. Pewnie to też kwestia charakteru. Mój najmłodszy maluszek jest tak cudownie nienatarczywy i delikatny od samego początku, że nic, tylko go chwalić. Nikt mu nie mówił jak się zachować, nie zdążył. On po prostu taki jest.
 
Chodzi o to, że teoretycznie kochając zwierzęta jest się dobrym człowiekiem i z zasady nie krzywdzi się ludzi, czy tak? Takie jest założenie, tak dziewczyny pisały wcześniej.
Wg.mnie to nie do końca się sprawdza. Osoby zbyt mocno kochające zwierzęta mogą jednocześnie nienawidzić ludzi, a nawet robić im krzywdę. Werbalnie na pewno, nie wykluczone, że i fizycznie. :( Do tego nawiązałam.

Znam sporo osób nie lubiących zwierząt, ALE nie robiących im krzywdy. Po prostu nie lubią, nie mają, a jednocześnie są dobrzy, ciepli i serdeczni dla ludzi. Nie zaprzątają sobie głowy zwierzętami, ale to nie znaczy, że są potworami.
To nie takie proste, że jak ktoś krzywdzi zwierzę, to jest złym człowiekiem, a jak kocha, to na pewno jest dobry, super, nawet jak przy okazji skrzywdzi innego człowieka czy dziecko. :(

Myślę, że zwierzęta krzywdzą osoby mocno skrzywdzone i zaniedbane emocjonalnie. Tam całe rodziny są dysfunkcyjne, a dzieci czerpią od rodziców fatalne wzorce. Zdrowe dziecko, wychowujące się w kochającej rodzinie, nie zrobi nikomu krzywdy dla zabawy. Miłości, troski i przywiązania nie wolno uczyć przemocą i zastraszaniem.

Zakładając, że sytuacja z Pasłęka jest prawdziwa (chociaż nie wiem która wersja, są różne), to osoba interweniująca powinna w pierwszej kolejności zabezpieczyć zwierzęta i zadbać o ich dobrostan u lekarza weterynarii. Potem powinna zgłosić sytuację odpowiednim służbom/instytucjom. Nie miała prawa wtargnąć na cudzy teren i dusić dziecka. No nie. Bywa różnie, ludzie miewają zatargi z sąsiadami. Czy jak ktoś zgłosiłby moje dziecko (tak szalenie delikatne i kochające zwierzęta) to jakaś aktywistka ma prawo wejść do mnie i dusić mi synka? No nie sądzę.
Mam w okolicy fundację. Oni odbierają stworzenia interwencyjnie (psy, koty, a nawet zwierzęta gospodarskie), leczą, robią sprawy w sądzie i z dowodami wygrywają. Zakaz posiadania zwierzęcia, kary finansowe, wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Ich wszystkie interwencje są udokumentowane, w tym fotograficznie, a zbiórki internetowe rozliczone. I to jest dobra robota, której należy się podziw, uznanie i szacunek. Tam gdzie jest biednie, ale kochająco, finansują leczenie, kupują nowe ocieplane budy, nie stygmatyzują ludzi i nie szerzą nienawiści. W "internetach" tego mi brakuje.

Nie nie zrozumiałaś.
Tu nie chodzi o to, ze ten kto nie krzywdzi zwierząt jest dobry z natury i w ogóle do rany przyłóż.
Tu chodzi o eskalację procesu. Nikt normalny nie budzi się pewnego pięknego dnia, chwyta za broń i leci mordować niewinnych. To jest cały złożony proces i zaczyna się między innymi od okrucieństwa w stosunku do SLABSZYCH/MNIEJSZYCH/BEZBRONNYCH istot.
W przypadku dziecka mniejsze od niego zawsze będzie jakieś zwierze. Zaczyna się od duszenia szczeniaków a kończy na zbiorowej masakrze w centrum miasta.
Z drugiej strony nie zawsze dziecko, które kiedyś tam wyrwało pająkowi nóżki czy utopiło biedronki wyrasta na psychopatę. Dzieci są ciekawe, wiele rzeczy robią żeby zobaczyć „jak to jest”. Jednak każda zdrowa na umyśle jednostka ludzka ma hamulec w postaci empatii. Normalny człowiek nie lubi i nie krzywdzi innych. Jeśli nie ma w nim tych oporów to coś jest nie tak z psychika.
Ale żeby odróżnić potencjalnego psychopatę od normalnego, niesfornego dziecka trzeba mieć już jakieś konkretne wykształcenie psychologiczne. Prawdopodobnie z zakresu kryminologii czy innych takich. Kolko się zamyka bo w Polsce brak tego tylu specjalistów wiec ustawa w obecnej formie będzie prowadzić do nadużyć i błędów „w sztuce”.
 
Tutaj nie wiadomo, o sygnałach ostrzegawczych. Ale ... ze względu na wiek, chłopcy uniknęli odpowiedzialności karnej.
Screenshot_20220711-155454.png
Jak ten. Albo chłopak, który zadźgał swoją 13 letnią, ciężarną z nim dziewczynę tuż przed 15 urodzinami, aby uniknąć odpowiedzialności.
Screenshot_20220711-155631.png

Tutaj ewidentnie działali z rozmysłem, a nie przez przypadek.
Niby dzieci, a nie takie niewinne. Oddzieli się ich od społeczeństwa, ale niestety za kilka lat wyjdą. I co wtedy?
 
Ja jestem za izolacją i porządną resocjalizacją. Samo zamykanie w ośrodku czy zakładzie z innymi "przestępcami" nic nie da. Może jedynie pogłębić. Niestety w Polsce porządna resocjalizacja póki co nie istnieje.

Dodatkowo taki proces nie powinien dotyczyć tylko dziecka, a również i przede wszystkim rodziców i najbliższych. Skoro dziecko zakłada nauczycielowi śmietnik na głowę, terroryzuje rówieśników, znęca się nad zwierzętami, kradnie lub dewastuje czyjeś mienie to w mojej opinii rodzice zawiedli. I "pod lupą" powinna znaleźć się cała rodzina.

Co do środków przymusu bezpośredniego. Uważam, że takie kajdanki w niektórych sytuacjach mogą być pomocne. Natomiast zgadzam się z tym, że w naszym kraju raczej będzie to skutkowało serią nadużyć.
 
reklama
Z jednej strony straszne, owszem ale gdy patrzymy na nasze 10 latki +, ktore mimo drobnych buntów jednak stosują się do naszych rodzicielskich zasad, ale co powiecie gdy rowiesnik zaatakuje nasze dziecko nożem, pobije je lub zlamie mu coś, a może nagra w jakiejs sytuacji na tel i wrzuci do Internetu, doprowadzając do nieszczęścia??? Przede wszystkim rozmawiać, wspierać i kochać dziecko.. może uda mu się nie zblądzić
 
Do góry