Ja też się nie pcham bez kolejki.......ja tylko stoję wymownie z wielkim brzuchem

Ostatnio co prawda jakiś dziarski czterdziestolatek mało mnie nie zdeptał lecąc z jabłkami do kolejki w warzywniaku, byle tylko być przede mną, ale zarobił za to opieprz od sprzedawczyń wraz z pogadanką umoralniającą

Za to w tramwajach normą jest, że miejsca ustępują mi trzęsące się staruszki, a nad nastolatkami czy studentami można stać do zakwitnięcia i się nie ruszą :/
jeśli chodzi o szkołę rodzenia, to kwestia gustu, obowiązku nie ma

Mnie na niej zależało ze względu na naukę rodzenia oraz - przede wszystkim na tym, żeby mąż a) w pełni uświadomił sobie, co zrobił

oraz b) żeby nauczył się opieki nad dzieckiem, żeby potem nie twierdził, że ja się znam lepiej to mogę robić wszystko sama

Skutki pedagogizujące widać już po pierwszym spotkaniu, bo od wczoraj zaczyna myśleć, czy aby jednak nie być przy porodzie
