Dzięki dziewczyny!
Zacznę może od początku i to w dużym skrócie...
Brat z jakieś 3 miesiące temu czuł się coraz gorzej i gorzej aż w końcu lekarka dała skierowanie na oddział węwnętrzny. Okazało się że ma zapalenie opłucnej,woda w płucach, mieli również sto innych podejrzeń, wymieniać nie będę, bo by mi czasu zabrakło
W końcu po różnych badaniach wyszło białko w moczu - 400mg gdzie normą jest 0! oraz podejrzenie owrzodzenia jelita grubego na całym odcinku.
Po "wyleczeniu" zapalenia opłucnej wypuszczono go do domu ze skierowaniem do Akademii na biopsję nerki - wykluczając tym samym chorobę nowotworową czego baliśmy się najbardziej.
Do Akademii stawił się już dość osłabiony, tam zrobiono biopsję nerki, potem okazało się że ma znowu zapalenie opłucnej, a do tego pojawiło się zapalenie żył w prawej ręce - twierdzili że od antybiotyku...
Zapalenie żył minęło, zapalenie opłucnej "wyleczone", wypuścili go do domu przepisując sterydy i czekaliśmy na wyniki biopsji.
Ledwo parę dni minęło, on był coraz słabszy, nie mógł wejść na pierwsze piętro, miał problemy z oddychaniem...mama przestraszona zadzwoniła do Akademii, a tam lekarka stwierdziła że on jest
osłabiony i dlatego tak się dzieje

Jednak gdy z pt na sob obudził się o 2 w nocy z ogromnym bólem w klatce piersiowej, nie mógł spać, leżeć, chodził tak do rana, w końcu pojechali na pogotowie (jedno i drugie, co pół dnia zajęło, tak u nas "fajnie" jest).
Tam od razu położyli na wewnętrzny, bo na rtg wyszło ponownie zapalenie opłucnej!
No i tak z godziny na godzinę było coraz gorzej, bolało go w klatce, pluł krwią, nie mógł oddychać (na jedno słowo musiał brać dwa wdechy), no i tak gasł nam i gasł.......
Lekarzy olśniło i zrobili tomograf w poniedziałek. Siedziałam z mamą w pracy i zadzwonił Maciuś, zapłakany, że krew nie dochodzi do płuc, biorą go na kardiologię, na OIOM

Okazało się że ma
masową zatorowość płuc - jest na 3 miejscu chorób zagrażających bezpośrednio życiu. Masowa - najgorsza:-

-

-(
Wczoraj był w stanie bardzo ciężkim, lekarze nie chcieli pocieszać, przyznali że to ich wina że zrobili za późno tomograf, a wina Akademii że to zbagatelizowała.
Miał standardowe objawy zatorowości płucnej, wystarczyło zrobić echo i tomograf........
Biedulek mój kochany:-

-

-(
Do tego była akcja, bo zatorowość leczy się heparyną (chyba tak się nazywa) a ponieważ mógł mieć jeszcze krwiaka na nerce po biopsji- heparyna by go zabiła.
Na szczęście krwiak już się wcześniej wchłonął.
Wczoraj okazało się że pielęgniarka PRZEOCZYŁA podanie mu sterydów (bo nie można z dnia na dzień odstawić tak dużej dawki - 60mg) i było z nim coraz gorzej, mówił że źle się czuje, że leków nie dostał, wszyscy go bagatelizowali, mówili że tak ma być, dopiero jak mama wieczorem do lekarza pobiegła to lekarz szybko nakazał podanie sterydów!!!
Po nich w ciągu kilku chwil zaczęło mu się troszkę lepiej oddychać.
Dziś już je, nie musi być pod tlenem, nadal jest w ciężkim stanie, ale jest o niebo lepiej, już lekarze dają nadzieję. Najgorsze jest to że nie może siadać ani wstawać, bo w każdej chwili może pójść skrzep do serca i będzie po nim:-(
Lekarze się martwią że jak te krwiaki się rozpuszczę to powstaną następne.
Kłębuszkowe zapalenie nerek (wyniki biopsji przyszły w międzyczasie) nie ułatwia leczenia.
Biedulek nasz, a nie wiadomo od czego to:-

-

-(
Siedzimy przy nim na zmianę, ja się jakoś trzymam, ale strasznie boję się nocy, że dostanę telefon...............
dziękuję za wsparcie i modlitwę...
Zapomniałam dodać, że białko w moczu miał już 10mg w listopadzie 2009 i lekarz zakładowy to olał a powinien skierować go bezwględnie na badania! Już wtedy się zaczęło.