Hej Majóweczki!
Oleśka powodzenia!!!!!!
A u mnie od wczoraj lekka jazda. Wczoraj miałam wysokie ciśnienie przez cały dzień, powyżej granicy od której miałam się zgłosić do szpitala (czyli 140/90). Męża nie było (był w Łodzi). Wieczorem zadzwoniłam do ginki, że mam 150/105 i kazała jechać do szpitala - podejrzewałam wprawdzie że może być winny ciśnieniomierz, może się zepsuł, może niedokładny, no ale pojechałam na Starynkiewicza. Teść przyszedł do nas na górę posiedzieć przy śpiącym Maksiu - chociaż i on, i moja ciocia telefonicznie doradzała mi taksówkę, albo własny przyjazd. Nie bardzo chciało mi się czekać ani wydawać kasę na taxi, pojechałam sama o godz. 22 bo czułam się b. dobrze i nie wierzyłam w te odczyty ciśnieniomierza. W szpitalu zmierzono mi ciśnienie i było wzorowe 120/80. Pomyślałam, że ciśnieniomierz faktycznie zepsuty. Zrobili mi ktg, lekarka i położna obejrzały moje spuchnięte nogi i powiedziały, że i tak przed terminem powinnam się zgłosić na patologię, a jeżeli ciśnienie mi będzie skakało to mam się zgłosić natychmiast. W domu sprawdziłam sobie znów ciśnienie i co? 125/80 prawie jak w szpitalu..... czyli jednak ciśnieniomierz nie wariował. A dziś po obudzeniu znów 150/100.
Dziś rano zrobiłam badanie moczu, zaraz jadę po wynik, kupię porządny ciśnieniomierz bo muszę mierzyć często, a potem znów na ktg. Jeżeli wszystko będzie ok to mnie wypuszczą, ale jeżeli nie - to zatrzymają.
Przypuszczam że to ciśnienie w szpitalu mi spadło bo całą drogę myślałam o moim Maksiu, że nie wyobrażam sobie, żeby go teraz zostawić na tak długo..... może zadziałała podświadomość ;-) Mąż dojechał do mnie do szpitala, wróciliśmy sobie dwoma autami. Proszę trzymajcie kciuki, żebym nie musiała zostać na patologii, bo chociaż wiem, że wysokie ciśnienie jest niebezpieczne itd., to największym koszmarem byłoby dla mnie rozstanie z synkiem.... W piątek pojadę do ginki, niech mi wymasuje szyjkę na maxa, to może coś ruszy (na razie lekko podbarwiony śluz).
Buziaki!