Witam melduję się i ja
Iwonka, baw się dobrze u Mamy!!
Aenye, z tą zgagą i włosami to jest tylko przesąd. Zgagę miałam przy Maksiku okrutną, a urodził się prawie bez włosków i dość późno mu w ogóle zaczęły rosnąć ;-);-)
Madzia, a cóż to za mądry pomysł, że wózek potrzebny po miesiącu albo dwóch? Czyżby teściowie uważali, że przez miesiąc-dwa trzeba dziecko trzymać w domu? (Najlepiej jeszcze może przy zamkniętych oknach, "żeby się nie przeziębiło"?) O matko ja to nigdy nie wiem czy się śmiać jak ktoś takie rzeczy opowiada...
Wiktoria, widzę, że z Twoim tatą podobnie jak z moim. Mój niedawno rzucił pracę, bo "za takie pieniądze nie będzie pracował", w d...ie ma to, za co się utrzyma, pracuje teraz gdzieś na czarno, haruje jak wół, narzeka 24godz. na dobę, pewnie chciałby usłyszeć "tatusiu daj sobie spokój z tą pracą, ja ci pomogę". A ja go już tak długo utrzymywałam, że więcej pomagać nie zamierzam (ograniczam się do płacenia czynszu i rachunków za prąd). On zawsze miał gdzies to jak ja sobie radzę, był taki czas, kiedy spłacałam własny kredyt na samochód, jego kredyt na samochód bo jak kretynka mu podżyrowałam, oraz wynajmowałam mu mieszkanie i dawałan na zakupy. Mój mąż, wówczas narzeczony, zatrudnił go u siebie w firmie, a ojciec po miesiącu oznajmił, że następnego dnia nie przychodzi już do pracy, choć pracę miał lekką i naprawdę dobrze płatną tylko mu się w głowie coś poprzestawiało i wolał rzucić robotę, bo wiedział że ja mu pomogę.
Maksowi NIGDY nic nie kupił - nie chodzi mi o jakieś drogie prezenty, ale chociaż czekoladę mógłby wnukowi przywieźć. Ach w ogóle żenada z tym moim ojcem, jest beznadziejnym wykorzystywaczem a pomocy z jego strony żadnej - pomocy w sensie np. propozycji, że przyjedzie, pomoże mi coś zrobić czy zajmie się Maksem. Tylko narzeka, że nie ma pieniędzy. Otóż nie ma, bo sam całe życie pracował na to żeby nie mieć - ani rodziny, ani pracy, ani pieniędzy. I ja już teraz nie zamierzam przez niego płakać ani się za bardzo przejmować - sam zapracował na swoje położenie.