Mam zamiar karmić nie dłużej niż półtora roku,pierwsze dziecko też tyle karmiłam.Teraz moje odczucia są inne,przy pierwszym obawiałam się jak to będzie,gdy już przestanę karmić,ta rozłąka itd.,przy drugim nie mogę się doczekać końca karmienia.Fizycznie nie sprawia mi to przyjemności,nie boli,ale tez nie czuję takiej więzi.Przy karmieniu piersią przytrzymuje mnie moje przekonanie,że mleko matki jest lepsze niż sztuczne,gdybym przestawiła ją na mm to bym miała poczucie,że zabieram jej coś cennego i dlatego karmiąc psychicznie czuję się lepiej.
Nie krytykuję matek ,które wolą podać mleko sztuczne,ja sama dokarmiałam małą gdy miała parę tygodni,bo drugiego cyca miałam obolałego.To jest wybór.A wiem,że niestety jest nacisk na karmienie naturalne.Głupota.Dla mnie karmienie piersią to też wygoda,nie odnajdywałam się w tym wyparzaniu butelek i smoków,wstawaniem nocnym,by przygotować mleko.
A my kolejną nockę mamy zawaloną.Mała albo budzi się i nie śpi np.od 2:30 do 5 albo nie wstajemy,ale przebudza się co godzinę,kręci i wierci.Tyle dobrze,że udało mi się ją przestawić na wcześniejsze zasypianie,teraz zamiast o 23 usypia o 21-21:30 9 wieczorami mam chwilkę tylko dla siebie.Zawsze to coś.
Martwi mnie tylko to,że od tygodnia nie wypróżnia się i nie wiem czy dać jej jabłko(jeszcze nigdy nie jadła) czy zasadzić czopa.
A za oknem zima i zima i zima...:-(
Amaliee,może twój też odczuwa stres związany ze ślubem i stąd te sprzeczki.
Wiolunia,fakt te inhalacje czynią cuda,małej też je robiłam i od razu jej pomogło.
Idę wyszykować siebie i dzieci na spacer,nie chce mi się wychodzić jak cholera,ale trzeba ze starszym co by się wyszalał,no i śmieci wyrzucić czas najwyższy :-)