Znalazłam chwilkę to Wam troszkę opisze naszą pielgrzymkę.
OJ będzie długo !!!!
Wyruszyliśmy 6 sierpnia.O 6 rano Msza Św. i wymarsz do Raszyna.
Na początek chrzest bojowy czyli jeden z najdłuższych odcinków starówka -Raszyn 15 km.

Po tym odcinku wielu nowicjuszy miało dość już pielgrzymki a ja nabierałam Powera

Pierwszy dzień dla Klaudii ciężki do przeżycia i wciąż słyszałam,że to nie dla niej,ale dała radę i drugiego dnia wstała o 3.45 rano i za godzinkę ruszyłyśmy dalej szlakiem pielgrzymkowym.
Dla mnie szło się świetnie i lekko ,a Klaudia przeżywała katusze ,ale się nie poddawała.Byłam bardzo zdziwiona jej postawą ,bo bardzo czynnie brała udział nie tylko we śpiewie ,ale również w modlitwach,rozważaniu i konferencji.Słuchała naprawdę z zaciekawieniem.Ciężko było dla Klaudii przyzwyczaić się do polowego trybu życia




.
Wszelkie łąkowe żyjątka doprowadzały ją do histerii a mnie do pustego śmiechu,co z kolei Klaudię wyprowadzało z równowagi.
Tym oto sposobem Klaudia narobiła o 4 rano rabanu na całe pole namiotowe krzycząc MAMAAAA WĄŻŻŻŻŻ ,który okazał się być ponad 5-7 cm,ślimakiem bez muszli siedzącym sobie u nas w namiocie


Trzeciego dnia o 7 rano w Mogielnicy był ślub.Para z naszej grupy ,więc my wszyscy do kościółka byliśmy zaproszeni.Klaudia jak zwykle coś musiała odwalić i zemdlała.Po ślubie przewodnik grupy i jego zastępca poszli z młodymi na poczęstunek.
Wrócili ok 13 na szlak ,a o 20 mieliśmy ich wesele.Oj działo się działo !!!!
3-4 dzień to dla wszystkich pątników przełom i próba sił,bo "piachy" w perspektywie czyli wędrówka przez lasy po piachu ,gdzie się nogi nieraz do kostek zapadają. Pech chciał ,że małej odnowiła się kontuzja nogi i lekarz zadecydował o przerwie w pielgrzymowaniu i Klaudia miała ostatnie 2 odcinki właśnie te piaskowe przejechać z obsługą pielgrzymki. Załatwiłam jej transport a sama dalej ruszyłam przez piaski pielgrzymkowym szlakiem.
w jakim byłam szoku jak naprawdę zmęczona po kilkunastu kilometrach piaskowego terenu dotarłam na nocleg w perspektywie widząc co jeszcze przede mną.(chore dziecko ze spuchnięta nogą,czekające na gotowe) a tu szok.
Rozłożony namiot,maty do spania i śpiworki rozłożone ,woda w misce do gotowania i mycia naszykowana i uśmiechnięte dziecko od ucha do ucha witające naszą grupę. ;
Klaudia była w stanie dopiero 5 dnia ruszyć piechotką razem z nami czyli już miała z górki.
Pobudki coraz później a odcinki coraz krótsze.Swoją drogą nieźle sobie to załatwiła



Od 5 dnia już raczej wszyscy do siebie dochodzą i robi się coraz weselej ,co bardziej zaprawieni w marszu i niedoli zaczynają tańce i śpiewy na postojach.Klaudia gorsza nie była i dołączyła tego dnia do zespołu.
Od tego momentu zapomniała o bólu nogi i prawie frunęła do samej Częstochowy

:-):-)
Z dnia na dzień było coraz lżej i coraz fajniej.7 dzień to już "belgijka" na postojach na całego to rodzaj tańca)i wypoczęci pielgrzymi.
Wieczorem wieczorek integracyjny z grupą żółtą i chrzest "pierwszaków"
Jak zwykle śmiechu co niemiara i niezły ubaw.Ja wymiękłam ok.23 a moje dziecko zostało pod opieka zespołu .Podobno wrócili do namiotów ok.2 w nocy ;-)
8 dzień to już luz totalny czyli ok.20 km do przejścia,"sakro song"czyli przegląd twórczości pielgrzymkowej i ostatni nocleg w namiotach .
Sakro song skończył się przed północą i wypadł naprawdę fajnie.
Rano prawie wszyscy byliśmy nieprzytomni ale szczęśliwi ,że to już ostatnie kilometry przed nami.
Wszyscy radości i szczęśliwi dotarliśmy do "Przeprośnej Górki",gdzie każdy każdego za wszystko przepraszał.Były łzy,radość,śmiech ,smutek,tańce i zabawy.
Przewodnik wszystkich do zabawy wciągnął .W ten sposób i mnie w udziale belgijka przypadła


Do Częstochowy dotarliśmy ok 17 a do kaplicy z cudownym obrazem ok 18.
Potem przeurocze spotkanie z forumową koleżanką Magdą(z innego forum) ,która naprawdę życzliwie Nas przyjęła.

:-):-):-)