ale tescie mnie wnerwili
powiedzieli ze wyjezdzaja na 10 tygodni i ze nie maja nic przeciwko zebysmy uzywali ich ogordu (jakby byla fajna pogoda to super) tyle ze nie dali nam kluczy do domu, czyli jak bede chciala do toalety (a chodze czesto ostatnio) albo przewinac dziecko, to co mam do sasiadow latac, czy moze jechac do centrum do jakiejs stacji benzynowej

a co oni mysla ze ja im cos z tego domu z wlasnym synem wezme

to juz wole sobie do parku pojechac, zawsze jakies dzieci na placu zabaw beda i jest tez toaleta
i jeszcze rzucili ze dobrze sie sklada bo kwiatki bysmy im podlali gdyby bylo sucho



a niech im zdechna te kwiatki mam je w d....
mam ze 20 km w jedna strone do nich i jeszcze bramke do zaplacenia i oni mysla ze bede im tak jezdzic i podlewac,,,, moge ich co najwyzej olac
beznadzieja - snoby,,, gdyby Sandra miala dziadkow z drugiej strony to bym dawno ich olala i tyle,,, ale nie chce zeby tylko moje dziecko nie mialo dziadkow, bo przeciez mieszkaja niedaleko..... znajac ich potem jeszcze uzyja tego przeciw nam w przyszlosci ze to my nie pozwolilismy im sie spotykac z wnuczka,, napewno by to pomoglo w czasie dojdrzewania i buntu
och..... mam ich dosc
