reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Młode sierpniowe mamy:)

Agnes na pewno sobie poradzisz. Grunt to dobra organizacja. Ja ani myślę rezygnować ze studiów. Jeżeli się chce, to wszystko da się pogodzić. ;-)
 
reklama
No ja mam niecałe 19lat, i w sumie wszyscy moi przyjaciele, znajomi bardzo się ucieszyli. Rodzina - zawsze miałam z nią konflikt, szczególnie z mamą, która od kilku lat ma misje wyrzucenia mnie z domu więc i ciąża wiele z tym temacie nie zmieniła, tyle tylko, że mama teraz chwyta się tego, że wezme ślub i wyprowadze się do ojca dziecka. o czym nie ma mowy, bo z tym kolesiem zerwałam zanim potwierdziłam wieść o ciąży. w sumie boje sie tu zostac bo konflikt z mamą jest naprawde wielki, potrafi ona wzywać policje gdy nie pozmywam jakiegos talerzyka, albo gdy zupa jest za słona i gadać że się od lat nad nią znęcam, (policja jej wierzy, mnie nawet nie słucha, mają mnie za zbuntowaną totalnie nastolatke, choc nigdy gdy przyjechali w domu nic sie nie działo, i choc od lat podobno znecam sie nad mamą fizycznie nigdy nie miała zadnego siniaka..) nawet poszla z tym do prokuratury kiedys, z braku dowodow umorzyli śledztwo nim dotarło do sądu. Robilam co moglam, by się z nią dogadać, szczegolnie teraz, ale sie nie da. Gra na emocjach, udaje przez kilka dni ze sie nagle zmienila, ze jest wszystko ładnie pięknie a potem smieje mi sie w twarz niemalże, że w to uwierzylam.

Gdy pierwszy raz przyjechalam do ojca dziecka już ze zdjęciami z usg, zeby nie bylo ze mu niepotrzebnie głowe zawracam, to wykminił super opcje, że przeciez jestem ładna to moge sobie znalezc jakiegos frajera który utrzyma mnie i dziecko... miesiąc pozniej juz mowil ze znajdzie prace (ma niecale 22lata bodajże, nie pracuje, jest na utrzymaniu mamy-chorobliwie fantycznej katoliczki), pytal czy bede mu ograniczac kontakty z dzieckiem. ale nie interesuje sie niczym wcale, nie widzi sensu w jeżdzeniu ze mna do lekarza, a zdjecia z usg przeciez moge mu przywiezc osobiscie, i pracy jak nie miał tak nie ma. no a on mieszka 80km ode mnie, co bardzo utrudnia sprawe.

Może to te hormony, ale mam wrażenie, że jakoś teraz nie potrafie sie dogadać z dawnymi przyjaciółmi, inaczej zaczelam podchodzic do swiata. a oni sie bawią i niczym nie przejmują. za to zblizalam sie bardziej z jedna przyjaciółką mająca już 2letniego synka.
 
Ostatnia edycja:
dziewczyny dacie rade ze szkola, ciaza i dzidzia..to sie wydaje tylko takie straszne- ale checi wystarcza i duzo samozaparcia. ja bylam na ost roku mgr jak chodzilam w ciazy- udalo mi sie nie opuscic wogole zajec- chodzilam do tyg przed porodem. ba- 3 dni po porodzie poszlam pisac egzamin bo byla juz sesja:-D:)skonczylam studia normlanie tylko obrone przelozylam o 2ms bo chcialam dopracowac prace:-)

a co do znajomych to wiadomo w ciazy a juz wogole jak dzidzia sierodzi swit sie zmienia..z polowa niedzieciatych znajomych stracilam kontakt bo zyja innym zyciem..ale zostali przy mnie prawdziwi przyjaciele- i ja nie nadaje im ciagle o dziecku, a oni nie opowiadaja w kolko o wyjsciach, wyjazdach itp:)a rodzina byla w szoku i przy 1 dziecku, i przy 2:D znajomi uznali ze oszalelismy decydujac sie na drugie:D
 
Mala.di co do mamy to nie wiem co Ci powiedzieć...Moje stosunki z rodzicami też są różne...W sumie nie tak jak u Ciebie,ale ja też uciekałam z domu jak tylko mogłam.Po raz pierwszy wyprowadziłam się jak miałam 21 lat.No ale już pracowałam,byłam na studiach itd.W sumię potem wróciłam bo nie dałam sobie rady z rachunkami,ale to trochę moja wina była,bo za dużo sobie na ciuszki i przyjemności wydawałam,stołowałam się po knajpach i szybko się pieniądze rozchodziły.
2 raz się wyprowadziłam do Warszawy jak miałam 24 lata do ojego obecnego M.Pół roku z nim wyrobiłam i się wyprowadziłam.Wynajęłam mieszkanie,potem kupiłam,a potem postanowiłam zmienić prace,coś nie poszło i się okazało ,że jak nie wróce do rodziców to nie mam za co raty kredytu zapłacić.No i wróciłam, na szczęście na 8 miesięcy.Mój M przezył szok zwiazany z moim powrotem do Łodzi i stwierdził,że jemu jednak na mnie zależy i naprawdę zaczął się starać.Przyjeźdzał do mnie do Łodzi,dzwonił,zabrał mnie na wakacje rezygnując ze swojego wypadu z kolegami w rejs :szok:(to już był szok). Stwierdziłam,że w 30 urodziny musiała mu cegła na głowe spaść,albo go kosmici podmienili.I w cudowne wakację zaszłam w ciąże,więc co po raz kolejny auto zapakowane po brzegi i znowu do Wawy...Potem poroniłam i po raz 2 w życiu widziałam jak mój M płacze,potem wróciłam do pracy już w Wawie, wmiędzy czasie śłub wzieliśmy i jakoś leci...
Życie nam płata straszne figle,więc mam nadzieję,że sobie poradzisz...Ogólnie postarałabym się na Twoim miejscu jakoś wyniesc z domu.Tylko kto Ci wtedy przy dziecku pomoże???Hmmmm...
A z tym kolesiem to wogóle nie gadaj...Alimenty od razu i jak nie zamierza się zainteresować to niech spada...Powiem Ci szczerze,że mój M też ma dziecko już spore,miał 19 lat i nie zna syna. Na początku na tyle ile mógł to się starał,ale był zbyt dużym gówniarzem żeby sprostać oczekiwaniom i go pogonili.Z jednej strony wiem,że zasłużył,ale z drugiej wiem jak mu przykro,np. w dzień dziecka,czy w urodziny syna.
To nie są łatwe sprawy,ale powiem Ci jedno patrz na siebie.Ja wiem,że gdyby tamta kobieta czekała na mojego jak zmądrzeje to musiałaby 12 lat swojego życia zmarnować...Nie ma sensu...
Normalnie prawie cała historia mojego dorosłego życia :)
 
W kwestii szkoły i innych obowiązków podpisuję się pod tym, co napisała ciut wyżej Malutka. Wszystko się da! Ja w pierwszej ciąży napisałam pracę magisterską i się obroniłam (obrona z widocznym brzuchem to pestka ;)). Teraz jestem w drugiej ciąży, kończę pierwszy rok studiów doktoranckich, pracuję, prowadzę dom. Rodziców i Teściów mamy bardzo daleko - ok. 160 km stąd, więc na pomoc w postaci zajęcia się dzieckiem nie ma co liczyć - wszędzie jeżdżę z Frankiem, wszystko z nim załatwiam. Zostało mi jeszcze trzy lata studiów dr, w czasie których mam zamiar urodzić jeszcze jedno dziecko ;) I dam radę ;)
Wy też dacie. Kto, jak nie my?! :D

Dobrze tylko mieć wsparcie w kimś bliskim. Ja mam takie w Mężu. Choć jedna życzliwa osoba się przyda, bo czasem są momenty zwątpienia, tzw. zmęczenia materiału, przesilenia - trzeba móc wszystko rzucić choć na jeden wieczór (ja to przeżyłam w ubiegłym tygodniu - myślałam już, że będę rzucać Frankiem po ścianach, tak mnie irytował). Ale to wszystko mija. I potem znowu jest dobrze :)

Dużo sił! Trzymam kciuki za wszystkie uczące się!:)
 
Mala.di: dokładnie, jeżeli ojciec Twojego dziecka nie dorósł do tego, by się nim zająć i wziąć za nie odpowiedzialność, to po co Ci taki facet? Od razu do sądu po alimenty na dziecko i Ciebie. Nawet nie wiem, czy bym mu nie ograniczyła kontaktów z dzieckiem, jeżeli przez okres ciąży ma wszystko gdzieś... Jesteś młoda, na pewno sobie życie ułożysz :-) A co do kontaktu ze znajomymi, też odkąd dowiedzieli się, że spodziewam się dziecka strasznie osłabł, mam wrażenie, że odcięli się ode mnie. Przynajmniej teraz mam rozeznanie kto jest prawdziwym przyjacielem i na kogo mogę liczyć w ciężkich sytuacjach. :-)
 
u mnie może nie tyle co znajomi się odcinają ode mnie, ale po prostu jak sie z nimi spotykam, to sama mam ochote się odciąć. bo odnosze wrazenie ze nic nie rozumieją itd...
szkoła teraz jak dla mnie jest najmniej ważna.
nie mogę odpuścic ojcu dziecka, nie mam zamiaru być z nim w związku...ale nie wiem po prostu co robić, w moim domu jest źle, o wynajęciu czegoś nie ma mowy bo teraz sie głowie jak wyprosić moją mame o wykupienie mi recept, bo sama nie mam kasy, nawet jak ją znajde to 1500 miesiecznie nie starczy na życie - a alimenty..wiecie jakie to będą grosze? ja mam nadzieje wielką, ze on jak pojdzie do tej pracy to z wlasnej woli bedzie mi dawał kase, wtedy moze pomoze bardziej, bo tak zasądzą mi 500zl, przeciez jesli on znajdzie jakąkolwiek prace to bedzie to praca bylejaka i słabo płatna. juz nie mowiac o tym ile dostane jesli do pracy on nie pojdzie i alimenty bede dostawać z funduszu, i to zreszta wtedy dopiero dwa miesiace pewnie po porodzie, nie wczesniej, zanim to wywalcze. tułanie się po domach samotnych matek mi sie wcale nie uśmiecha.
 
mala.di - ja bym mimo wszystko nie rezygnowała ze starania się o alimenty, jak się nie ma nic, lub niewiele, to trzeba liczyć każdy grosz.. Nie możesz liczyć tylko i wyłącznie na dobrą wolę taty dziecka - bądź co bądź nie dla siebie potrzebujesz tych pieniędzy tylko dla dziecka - a uwierz mi będą Ci bardzo potrzebne!

Natomiast nie zgodziłabym się z sugestiami o ograniczeniu praw ojcowskich, czy kontaktów dziecka z ojcem - uważam, że to między innymi też od Twojej postawy zależy, czy Twoje dziecko będzie miało kiedykolwiek z nim kontakt - nawet jeśli on teraz jest niedojrzały i o tym nie myśli, to przecież czas mija a stracone więzi bardzo trudno później odbudować.. Jeśli niedojrzałość jest jego jedyną wadą, to z tego się wyrasta.. Moi rodzice nie są małżeństwem, tato nigdy z nami nie mieszkał i jak to facet - mimo, że mnie kochał to nie zawsze był obecny w moim życiu, ale bardzo jestem wdzięczna właśnie mojej mamie, że za wszelką cenę starała się podtrzymywać nasze kontakty, ponieważ dziś stanowimy prawdziwą, choć trochę nietypową rodzinę!
 
przygotuj wszystkie papiery zwiazane z przygotowaniem, kosztami, papiery miej gotowe, a jak dziecko sie urodzi to zaraz mykaj do sadu, takie sprawy nie ciagna sie jak flaki z olejem, sadu tez zalezy zeby pozalatwiac to szybko, chodzi o dobro dziecko, od razu popros u ustalenie widzen i zapytaj sadownie czy on w ogole chce widzen itd. itd. i bron boze nie rezygnuj z tej kasy
 
reklama
mala.di, kochana jestem prawnikiem, co prawda dopiero robię aplikację ale się naoglądałam takich historii jak Twoja, miałam takie klientki i wiem jak wygląda walka o alimenty. Jeżeli się z nim nie dogadasz, daj znać ja Ci pomogę nawet jak coś pozew napisać i powiem co i jak. Ma zdolność zarobkowania - ma więc jak nie ściągną od niego to najwyżej będzie Ci płacił Fundusz Alimentacyjny to jednak maximum 500 zł miesięcznie, więc lepiej się z nim dogadać, może z jego matką. Skoro jest taka wierząca to powinna zainteresować się wnukiem.

Agnes92, ja jestem w trakcie aplikacji prawniczej, mam zajęcia praktyki w sądzie, pańszczyzna dla patrona i wszytko obowiązkowe, mam 9 nieobecności na caly rok, któy kończy się w grudniu, a wykorzystłam już 3. Za aplikacje korporacyjne się placi ponad 4 tys rocznie, na arazie nie mysle o dziekance, wtedy strace pieniadze i rok. W połowie licpa i sierpniu jest przerwa na aplikacji, a potem od września co 2 tyg kolokwia i normalne zajęcia, zamierzam dać radę, mam wspaniała mamę, która mi pomoże, jak Ty masz oparcie w rodzinie to idz od razu na studia.
 
Ostatnia edycja:
Do góry