reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mój poród

Mamuśka, Katka, Iwona dzięki za wspaniałe opisy:-).
Mamuśka szczerze współczuję Ci bólu. Moja przyjaciółka też urodziła takiego dużego synka i popękała przy porodzie:sick:. Pamiętam jak bardzo cierpiała. Życzę Ci szybkiego i bezbolesnego gojenia i pociechy z Magdusi.
 
reklama
Mój poród...

Amelka przyszła na Świat 23 września o godz. 14.35 ten dzień wspominam jako najpiękniejszy w moim życiu i mimo, iż wiele wycierpiłam, widok Kochanego Maleństwa przycimił wszystko.
A zaczęło się tak...
Rano 23 września br. oglądałam serial "M jak miłości" Nagle poczułam dziwna wilgoć.Patrzę a cała moja nocna koszula jest mokra. Nie wiedziałam co się dzieje. Mama powiedziła,że odeszły mi wody i zaczyna się poród. Nie czułam sie wystraszona nie bałam się, bo wiedziałam że w trudnych chwilach pomoże mi mąż.Kiedy dostałam regularnych skurczy Mama zadzwoniła po karetkę.Ledwo zeszłam po schodach ale udało się jakoś. Dostałąm bóli krzyżowych chyba najgorszych tak słyszałam. W szpitalu miałam już bóle co 6-8 minut. Najlepszym lekarstwem na dotkliwe skurcze była piłka. Kiedy podskakiwałam ból był mniejszy. Niestety okazało się, że mam silne bóle a nie ma rozwarcia więc lekarz zdecydował o podaniu Oscynocyny po 2 godzinach rowarcie było już na 3 palce. Nie minęła następna godzina a zaczęłam rodzić! Leżałam na sali na łóżku kiedy mąż powiedzieł, że zaczełam dość intesywnie krwawić. Kazałam by szybko zawołał Panią położną. Pani Hania, bo tak miała na imię bardzo mi pomogła mówiła jak oddychać i jak mam się w danej chwili zachować. Było ciężko zapomniałam o oddechach których uczyłam sie w szkole rodzenia. Ale dzięki Hani i mojemu mężowi udało mi się przejść przez męczrnie ale warto było. Kiedy pojawiła sie główka Pani położna chciała żebym jej dotknęła ale ja sie bałam że się cofnie. Kilka silych parci i Malutka była na Świecie. Nie dali mi Jej na brzuszek tylko Pani wzięła Maluszka i pokazała przez chwilkę. Mąż przeciął pępowinę. I dalej zjęli się Malutką lekarze. Urodzenie łożystka nie bolało nic było tylk odużo krwi. Po wszyskim płakałam ze szczęścia, z radość że moja córeczka jest już na Świecie.
Dziewczyny wspaniałe przeżycie!!! Nie bójcie sie bólu o nim naprawdę można zapomnieć. Kiedy zobaczycie tę Malutką Osóbkę od razu zapomnicie o bólu i trudzie porodu.

Pozdrawiam wszystkie Mamusie!!!!
 
Kochana, jak bardzo, bardzo ja Tobie zazdroszcze ze masz juz Amelke przy sobie. Ciesze sie ze porod minal bez problemowo, jestem pelna podziwu dla Ciebie i meza.
Teraz niech tylko sie wszystko dobrze goi, a mala Amelka niech sie Wam zdrowo chowa :tak: :happy:
 
INES - dopiero teraz przeczytałam opis Twojego porodu.....oj sie zryczałam...i gile po pas mi wisiały....a chusteczek aż zabrakło.....przepraszam za te porównania ale bardzo mnie wzruszyl Twoj opis......ciesze sie Kochana ze wszystko tak się pięknie skończyło...uwazam ze bylas dzielna...nie tylko w trakcie porodu ale i przez ten caly okres bycia w szpitalu.....chyba Pan Bóg zrekompensowal ci to Kochanym i grzecznym dzieckiem:-) .
Chciala bym miec Twoją odwagę i spokoj.....aha i super ze napisalas o znieczuleniu mimo ze wczesniejsza deklaracja byla na -NIE.
INES JESZCZE RAZ WIELKIE GRATULACJE DLA WAS....dla Ciebie!!!!
 
hej, ja z grudniówek a może nawet ze stycznówek jak córcia nie bedzie chciała wyleźć :-D No dziewczyny pisać, pisać bo chcemy wiedziec co nas czeka ;-)
 
No to teraz moja kolej ;-)

Jak wiadomo (pisalam to w dniu porodu z rana) po przebudzeniu i porannej toalecie zauwazylam jakis dziwny sluz ... ktory pozniej przerodzil sie w nibywode zabarwiona krwia ... pojechalam do szpitala sprawdzic to ... okazalo sie ze jest to "zly alarm" ... po wizycie w szpitalu pojechalismy z mezulkiem na zakupy ... polazilam troche po sklepie ... wrocilismy po okolo 2 godzinach ... mialam zamiar sprzatac, ale stwierdzilam ze jestem zbyt zmeczona i najpierw sie przespie ;-) ... gdzies po okolo godzinnej drzemce (15;00) obudzil mnie mocny bol w podbrzuszu ( cos ala miesiaczkowy) i poczulam, ze zaraz sie "zsikam" ... wstalam i ... pedem do WC ... zdazylam usiasc na kibelku i polalo sie ze mnie ... strumien wody ... zawolalam do meza ze wody mi odeszly ... mezulek w 5 secund byl gotowy i grzal samochod ... pojechalismy do szpitala ... podeszlismy najpierw na patologie, skad skierowano mnie odrazu na porodowke ... na porodowce kazali sie przebrac i podlaczyli mnie pod KTG ... okazalo sie ze skurcze sa tak jakby ich nie bylo :eek: ... po 2 godzinach podali mi kroplowke z oxy ... i wtdy sie rochulalo na dobre ... najpierw miarowe skurcze, przy ktorych sie smialam razem z mezem ... po pol godziny juz mi nie bylo wesolo ... aby usmierzyc bol siedzialam pod prysznicem i ... dalej wylam z bolu - doslownie wylam :zawstydzona/y:
... okolo godziny 23:00 zaczely sie bole parte ... bylam tak wykonczona ze sama juz nie wiedzialam co sie dzieje, czy to parte bole czy jakies inne .... kazali skakac mi na pilce ... nie mialam sily ... najgorszy jednak byl masaz szyjki ... ciagle slyszalam tylko "prosze przec- juz widac glowke" ... po okolo 2 i pol godziny podano mi znieczulenie domiejscowe i mnie przecieto, po czym z pomoca lekarza Dawidek zaczal tym razem naprawde wychodzic ... o godzinie 1:50 ostatnie parcie i ... ulga ... polozna podniosla mi glowe i ujzalam moje cudenko ... taka bezbronna mala kruszynke ... moja kruszynke ... oczywiscie poryczalam sie jak bobr ;-) ... niestety nie dali mi go nawet dotknac bo Dawidek urodzil sie z bezdechem i potrzebna byla natychmiastowa pomoc ... zabrali go do innego pomieszczenia, mnie pozszywali i dopiero wtedy powiedzieli co sie dzialo i dzieje ... Dawidek musial polezec w inkubatorku gdzie podawanu mu kroplowke z Glukoza i tlen ... na szczescie bardzo szybko wrocil do normy i na kolejny dzien byl juz przy mnie :happy:

Pomimo tego, ze porod nie byl zbyt "sympatyczny" - dla takiego sczescia jak Dawidek moge go nie raz powtorzyc :happy::happy:
 
MoniQo - myślę że powinnaś byc z siebie dumna (zreszta jak kazda mama) - wydalas na świat człowieka...znosząc szamotaninę myśli, emocji.....i bólu, ktory niewątpliwie towarzyszy......ale to jest włąśnie "COŚ" co określamy mianem BEZWARUNKOWEJ MIŁOŚCI:tak:

Jeszcze raz gratuluję szczesliwego rozwiązania....myśle ze synek rekompensuje Ci teraz wszelkie niedogodności porodowe:-)
 
Monia az mi sie łezka w oku zakręciła;-)
Czardzieko podpisuję się pod Twoimi słowami, super to ujęłaś.:-)
 
reklama
Moniqo dzięki za opis. :-)
Jak tam czytam te wasze opowieści to wszystkie jesteście takie dzielne.
:sick: Ja jestem strasznym tchórzem i do niedawna nawet pobranie krwi to był dla mnie problem. Myślę, że bez znieczulenia nie dam rady. Nawet wstępnie rozmawiałam z ginem na ten temat. Tak bym chciała mieć czarodziejską kulę i mieć pewność, że wszystko przebiegnie dobrze i się szczęśliwie skończy.
Czarodziejko może dysponujesz jakąś dodatkową?:-D
 
Do góry