reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Motywowanie trzylatka. Niechęć do wychodzenia

reklama
Dobra, ja się poddaję.
Mamy inne podejście do wychowania 😉 ciekawe, czy ma to duże znaczenie i jak nasze dzieci będą się zachowywać jako nastolatki.
I ciekawe, czy jak mój synek będzie mógł sobie poleżeć w domu w piżamie całe dnie, to mu minie opór przed ubieraniem. Chyba trzydniówka... A jak nie, to naklejki mam już kupione 😅
 
Mamy inne podejście do wychowania 😉 ciekawe, czy ma to duże znaczenie i jak nasze dzieci będą się zachowywać jako nastolatki.
I ciekawe, czy jak mój synek będzie mógł sobie poleżeć w domu w piżamie całe dnie, to mu minie opór przed ubieraniem. Chyba trzydniówka... A jak nie, to naklejki mam już kupione 😅
Zdrówka dużo i oby opór minął 🙂czasem potrzeba trochę luzu, żeby wrócić z energią do codziennych zadań, trzymam kciuki 🙂
 
Moja 3 latka nie raz niechce przy babci się ubrać. Wtedy chodzi w piżamie do czasu aż sama stwierdza, że teraz to się ubierze i prosi o ubrania.
Przy mnie nie raz gdy niechce założyć/ zdjąć piżam nie chodzi pół dnia w nich czy nie idzie spać w ubraniu. Mam sposób: np pytam jakie czynności musimy zrobić by pójść spać. No i mała wymienia: pozbierać zabawki, założyć piżamę, umyć ząbki i poczytać. Pytam co już zrobiła. No to wymienia licząc na palcach. Zaraz sama wie czego nie zrobiła i biegnie po piżamę, jak ja założy wola mnie bysmy poszły do łazienki umyć zęby itd. Analogicznie rano by się moc bawić/ obejrzeć bajkę wie, że zaczyna się od przebrania i zjedzenia śniadania a dopiero później przyjemności.
Uczę dzieci, że życie to nie same przyjemności, ale też obowiązki (dostosowane do wieku) U 3 latka będzie to chociażby ubranie się czy przyniesienie miski kota by nałożyć wspólnie zwierzakowi jedzenie a u nastolatka sprzątanie (czy mu się to podoba czy nie). Najpierw obowiązki, choćby te najdrobniejsze a pozniej przyjemności. No i ponoszenie konsekwencji w związku z tym. Jak syn w swoim bałaganie nie znajdzie czegoś do szkoły i dostanie uwagę czy 1 to jego problem. Nikt nie biegnie do szkoły i mu nie donosi rzeczy. Dzieciaki muszą mierzyć się z nieprzychylnością mi losu, nie da rady usuwać z ich drogi kłód by się nie wywróciły. Jak się o nie nie wywrócą to się nie nauczą ich omijać.
 
Podzielam trochę zdanie @Malina126 są zasady z którymi dzieciaki nie dyskutują. Są one wprowadzone po to by ułatwiać wzajemne funkcjonowanie w domu. Reguły są wszędzie czy to domu, przedszkolu, szkole czy pracy. Czy nam się nie raz podoba czy nie musimy się do nich dostosować. Dzieciaki często sprawdzają na ile u kogo mogą sobie na coś pozwolić. Szybko wyczuwają 😉
 
Moim zdaniem wychowywanie dziecka w samych pozytywnych emocjach i sytuacjach, omijanie nieprzyjemności to życie w bańce 🤷‍♀️ Prędzej czy później ta bańka pryśnie, a zderzenie z rzeczywistością będzie bolesne. Im starsze dziecko, tym bardziej bolesne. A pamiętajmy, że nie urodziłyśmy dzieci dla siebie, tylko dla świata. Człowiek, który został oswojony z pełną gamą zachowań i uczuć będzie umiał żyć w przyjaźni, w związku, będzie umiał regulować swoje i cudze emocje. Kiedyś ktoś naszemu dziecku powie, że nie, bo nie i nie będzie się tłumaczył. Być może nasze dziecko usłyszy, że jest głupie czy brzydkie - od kolegi czy koleżanki na podwórku. W pracy mu powiedzą, że kiepsko mu poszło i ma się zabrać za siebie. Dzieci kiedyś będą dorosłe i przygotowują się do tego od urodzenia. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, większość z nas żyje w jakimś tam stadzie. Nieprzystosowane jednostki są usuwane, sama taka byłam jako dziecko i chcę moje dzieci przystosować jak najlepiej do życia w tym okrutnym świecie.
 
@Malina126 zauważyłam, że zamiast odpisać na jedną konkretną sytuację (niechęć do ubierania rano, co zrobić) stworzyłaś całą hipotezę na temat tego, jak dzieci nie wychowywać. Zrozumiałam już czego według Ciebie mam nie robić, nie wiem tylko dlaczego uważasz, że wiesz, co i jak robię. Jeśli chcesz przystosowywać dziecko do krytyki mówiąc mu, że jest głupie, bo przecież ktoś mu tak kiedyś powie, to Twój wybór. Jeśli Twoje dzieci słuchają Cię w każdej sytuacji - super, nie znasz mojego problemu. Ty wystarczy, że powiesz, a 1,5 roczne dziecko to robi. Trzylatka tak samo. Pogratulować potulnych dzieci. Oby zawsze mama była osobą, której słuchają, a nie koledzy proponujący niebezpieczne zachowania.
 
@Malina126 zauważyłam, że zamiast odpisać na jedną konkretną sytuację (niechęć do ubierania rano, co zrobić) stworzyłaś całą hipotezę na temat tego, jak dzieci nie wychowywać. Zrozumiałam już czego według Ciebie mam nie robić, nie wiem tylko dlaczego uważasz, że wiesz, co i jak robię. Jeśli chcesz przystosowywać dziecko do krytyki mówiąc mu, że jest głupie, bo przecież ktoś mu tak kiedyś powie, to Twój wybór. Jeśli Twoje dzieci słuchają Cię w każdej sytuacji - super, nie znasz mojego problemu. Ty wystarczy, że powiesz, a 1,5 roczne dziecko to robi. Trzylatka tak samo. Pogratulować potulnych dzieci. Oby zawsze mama była osobą, której słuchają, a nie koledzy proponujący niebezpieczne zachowania.
Daj spokój. Nie mówię, że mnie zawsze słuchają. Nie są potulne. Nie mówię im, że są głupie, bo nie są.
W tej konkretnej sytuacji odpisałam kilkakrotnie co bym zrobiła. Nie zważałabym na protesty, ubrałabym dziecko i do przedszkola 🤷‍♀️ Ty nie chcesz, żeby mu się humor od narzucania Twojej woli zepsuł, więc to nie jest dla Ciebie rozwiązanie. Co będzie dobrym rozwiązaniem - nie wiem. Myślę, że każde będzie tak czy inaczej narzuceniem Twojej woli, bo on nie chce wyjść, a Ty chcesz, żeby wyszedł. Wręcz niemalże pyskuje, mówiąc, że Ty się szybciej ubierzesz, bo on nigdzie się nie wybiera. W moim świecie na pyskowanie matce jest jedna metoda, ale to już w ogóle kompletna przemoc w Twoim świecie (z tego co zrozumiałam z Twoich wypowiedzi, które kojarzę na forum), więc nie da się jej zastosować.
 
Taki przykład podam. Jak mówiłam raczej z wychodzeniem nie było u nas problemu ale sporadycznie coś się zadziało i tak pewnego ranka była akcja pt ja butów nie włożę więc ja mu chciałam je założyć a on je normalnie machając nogami zrzucal i tak w kółko, to była masakra... To było tyle lat temu a pamiętam jak dziś... Na takie sytuacje serio nie działa stanowczość.
 
reklama
No to ja podam taką.
W nosie gęste, zielone gile, wiecie jakie. Wołam, żeby podeszła do odkurzacza, żeby je ściągnąć katarkiem. Wołam raz, cisza. Wołam drugi, odwróciła się i dalej ogląda bajkę. Wołam trzeci, dalej chodź. Olewka.

To co, tłumaczyć, prosić? Nie, był wrzask, ryk i szarpanina, bo podeszłam, złapałam ją w pół i podpięłam do katarka.

W ciągu tygodnia choroby mamy takich sytuacji z katarkiem spokojnie z czterdzieści. Co mam zrobić, żeby nie urazić jej charakteru i nie zepsuć nastroju, bo ona akurat rysuje, a do ust lecą jej smary? Błagać? Oszukać, że będzie jej miło? No ja po prostu łapię i zmuszam do ściągnięcia smarków.

Inny przykład.
Cały tydzień pyta, kiedy jedzie do babci. W sobotę rano przyjeżdża babcia z dziadkiem, a ona ucieka z wrzaskiem, bo nie chce. "Przecież pytałaś kiedy przyjadą..." Ryk. "Przecież zawsze dobrze się bawisz." Ryk. "Babcia na pewno zrobiła ci coś pysznego na obiad!" Wyje. Ja albo mąż, nie zważając na protesty, ubieramy ją, tak, wrzeszczącą i upłakaną i dajemy dziadkowi na ręce. Od razu jest uśmiech, łzy stygną na policzkach, ale dziadek jest cały obcałowany. Co miałabym zrobić, żeby jej nie złamać? Odpuścić i wysłuchiwać płaczu, że dziadkowie pojechali jak idioci bez niej, mimo, że od pięciu dni było mówione, że JAK ZWYKLE w sobotę do nich pojedzie? Tłumaczyłam, zachęcałam, mało mnie nie opluła.

Inna akcja, też się zdarza przynajmniej raz w miesiącu. Jadę na zakupy. Jedziesz ze mną? Nie. Dobra, to ja wychodzę. Zakładam buty, leci do drzwi i wyje, bo też chce. Spoko, weź buty, szalik, itd. Wyje, bo nie chce butów. Bez butów nie idziesz. Nieeeee! To ja idę. Nieeeee! To załóż buty i ubranie na dwór. Nieeeee!
Wychodzę i słyszę jak wrzeszczy, wściekła jak osa. Co miałam robić? Stać i czekać aż jaśnie gwiazda się zdecyduje i zamkną sklep? Wytłumaczyć po raz setny, że nie chodzi się w zimie na bosaka, chociaż ona bardzo dobrze to wie?

Proszę mi wybaczyć, ale tłumaczenie czegoś na logikę trzylatkowi, który ma czasami myślenie jak przeżarty dragami basista heavymetalowej kapeli z lat 70. na tournee po USA, jest w moim pojęciu bez sensu.
 
Do góry