B
Bura
Gość
Gemelo no to ładna historia z tą penycyliną
Oglądałam kiedyś program o dziewczynie, która była uczulona prawie na wszystko. Musiała strasznie uważać, co je, bo od razu puchła i zaczynała się dusić. Nosiła przy sobie zestaw leków (zastrzyków) i wszyscy znajomi byli przeszkoleni, jak jej pomóc w razie ataku. Masakra!
Staram się wprowadzać nowe składniki co kilka dni i pojedynczo. Nasza lekarka kazała podawać nowości co 3-5 dni, bo jej zdaniem reakcja alergiczna najczęściej do tego czasu już wychodzi. Do tego kazała nam zacząć jak najwcześniej (co wydało mi się dziwne). Do tej pory nic się nie działo.
Wbrew pozorom nie ma tak dużego wyboru dań w słoiczkach po 4 m-cu. Zwłaszcza tych jedno- i dwuskładnikowych. Ja mam jeszcze takie ograniczenie, że w składzie nie może być mleka, a w wielu daniach niestety jest :-( No i nie podaję też ryżu, więc kolejne obiadki odpadają.
Nie wiem, czy na razie nie zrobię tak: będę bazować na gerberowskiej marchewce, którą małe znają i uwielbiają, a do tego będę dokładać pojedynczo ugotowane przez siebie warzywa. Ale to dopiero za klika dni, bo na razie mam dość eksperymentów!
Justyś sto lat dla Twoich dziewczynek! :-)
Ale ja bym chciała, żeby moje były już takie duże!

Oglądałam kiedyś program o dziewczynie, która była uczulona prawie na wszystko. Musiała strasznie uważać, co je, bo od razu puchła i zaczynała się dusić. Nosiła przy sobie zestaw leków (zastrzyków) i wszyscy znajomi byli przeszkoleni, jak jej pomóc w razie ataku. Masakra!
Staram się wprowadzać nowe składniki co kilka dni i pojedynczo. Nasza lekarka kazała podawać nowości co 3-5 dni, bo jej zdaniem reakcja alergiczna najczęściej do tego czasu już wychodzi. Do tego kazała nam zacząć jak najwcześniej (co wydało mi się dziwne). Do tej pory nic się nie działo.
Wbrew pozorom nie ma tak dużego wyboru dań w słoiczkach po 4 m-cu. Zwłaszcza tych jedno- i dwuskładnikowych. Ja mam jeszcze takie ograniczenie, że w składzie nie może być mleka, a w wielu daniach niestety jest :-( No i nie podaję też ryżu, więc kolejne obiadki odpadają.
Nie wiem, czy na razie nie zrobię tak: będę bazować na gerberowskiej marchewce, którą małe znają i uwielbiają, a do tego będę dokładać pojedynczo ugotowane przez siebie warzywa. Ale to dopiero za klika dni, bo na razie mam dość eksperymentów!
Justyś sto lat dla Twoich dziewczynek! :-)
Ale ja bym chciała, żeby moje były już takie duże!