Z racji tego, ze mamy już córkę a oboje pracujemy, mąż musiałby wziąć wolne, czego u niego w pracy nie da się zrobić z dnia na dzień. Potrzebowałam wiedzieć, czy to będzie indukcja poronienia, która trwa około 3 dni, czy raczej wycięcie rogu macicy z zarodkiem, co może potrwać dłużej. Nikt prócz nas o ciąży nie wie, córka ma traume po stracie rodzeństwa w zeszłym roku, nie chcemy, żeby wiedziała, że to się znów dzieje. Opieka z zewnątrz nie wchodzi w grę, nie mam siły znów tłumaczyć, że się nie udało. I to bym napisała jeszcze dwie godziny temu, ale...
Czuję się jak w jakimś chorym matrixie. Zaczęłam krwawić przy kąpieli, pojechałam do innego szpitala. Jest zarodek, żywy, serduszko bije. Wg crl 6+2, 3,8mm. Jest też duży krwiak i sporo krwi w macicy. Dostałam dodatkowo progesteron 200x2 i zalecenia odpoczynku. Kontrola za tydzień u prowadzącego - chyba szukam nowego, ale od zadań specjalnych.