Magduska
Mama 2 super chłopaków
- Dołączył(a)
- 6 Wrzesień 2005
- Postów
- 4 974
Witam,
wszystko zaczęło się w niedzielę, kiedy z Magdą udaliśmy się na kolejną kontrolę do szpitala w Wejherowie, święcie przekonani, że pomimo przeterminowania, znowu nas odeślą.
O godz. 14 lekarka zadecydowała, że Magda powinna jednak zostać. Wróciłem do domu po rzeczy i około 19 byłem ponownie w szpitalu. Ok. 20 ropoczęły się intensywne i mocne skórcze co 3-5 min. Lekarz powiedział, że sprawa wyjaśni się w nocy, więc ja, przygotowany do porodu rodzinnego walnąłem dwie mocne kawy i czekam na akcję. Ok. 22.00 personel powiedział, że muszę opuścić teren oddziału i czekać na sygnał. Aby uniknąć kursowania pomiędzy Gdynią a Wejherowem udałem się do miejscowego taniego hotelu, gdzie z nerwów i po kawach nie zmróżyłem oka. Ok. 8 wróciłem do szpitala, a tam zero akcji. Po konsultacji z lekarzem poradzono mi, abym udał się do domu celem wypoczynku i czekał na sygnał.
O 18 pojawiłem się ponownie u małżonki razem z teściową i o 21 jak już zamierzeliśmy się udać w drogę powrotną, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, spadek tętna dziecka podczas skurczy. Magda pojachała na wózku na porodówkę, a ja udałem się na izbe przyjęć celem dokonania opłaty za poród rodzinny i przebrania się w odpowiedni strój, wyglądałem jak doktor Burski z "Na dobre..."
No i zaczęła się jazda, Magdzie podano oksytocynę i podłączono ją pod KTG. W międzyczasie był prysznic, badanie rozwarcie i inne atrakcje. Ok. 24.45 lekarze zauważyli, że przy niewielkim rozwarciu, dzieciakowi spada tętno i po konsultacji zarządzili cesarskie cięcie. 30 min. później było po wszystkim, a położna wyszła i powiedziała: Gratuluję pięknego syna, więc ja na to: "jaja sobie Pani robi?". Wg USG 4 D miała być córka. Rodziliśmy jako jedyni w tym momencie więc, nie ma opcji, że "dzieci podmienili" . Szczęki nam spadły bo moja mama i teściowa już sukienki dla dziewczynki poszyły. Michałek miał pępowinę wkół szyi i na krzyż przez pierś (tak jak Rambo miał taśmy z amunicją), więc nie było opcji żeby Madzia urodziła go zdrowego w naturalny sposób. Teraz grzeje się w inkubatorku, a jutro rano dołączy do mamusi. Nie wiemy jeszcze ile waży i mierzy, ale chłop ma słuszną posturę. Mama i maleństwo mają się dobrze.
Będę informować na bieżąco.
Mam syna!!!!!!!!!!!!!
Zaaferowany tata
Pozdrawiam
Paweł
PS. Zdjęcia jutro
wszystko zaczęło się w niedzielę, kiedy z Magdą udaliśmy się na kolejną kontrolę do szpitala w Wejherowie, święcie przekonani, że pomimo przeterminowania, znowu nas odeślą.
O godz. 14 lekarka zadecydowała, że Magda powinna jednak zostać. Wróciłem do domu po rzeczy i około 19 byłem ponownie w szpitalu. Ok. 20 ropoczęły się intensywne i mocne skórcze co 3-5 min. Lekarz powiedział, że sprawa wyjaśni się w nocy, więc ja, przygotowany do porodu rodzinnego walnąłem dwie mocne kawy i czekam na akcję. Ok. 22.00 personel powiedział, że muszę opuścić teren oddziału i czekać na sygnał. Aby uniknąć kursowania pomiędzy Gdynią a Wejherowem udałem się do miejscowego taniego hotelu, gdzie z nerwów i po kawach nie zmróżyłem oka. Ok. 8 wróciłem do szpitala, a tam zero akcji. Po konsultacji z lekarzem poradzono mi, abym udał się do domu celem wypoczynku i czekał na sygnał.
O 18 pojawiłem się ponownie u małżonki razem z teściową i o 21 jak już zamierzeliśmy się udać w drogę powrotną, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, spadek tętna dziecka podczas skurczy. Magda pojachała na wózku na porodówkę, a ja udałem się na izbe przyjęć celem dokonania opłaty za poród rodzinny i przebrania się w odpowiedni strój, wyglądałem jak doktor Burski z "Na dobre..."
No i zaczęła się jazda, Magdzie podano oksytocynę i podłączono ją pod KTG. W międzyczasie był prysznic, badanie rozwarcie i inne atrakcje. Ok. 24.45 lekarze zauważyli, że przy niewielkim rozwarciu, dzieciakowi spada tętno i po konsultacji zarządzili cesarskie cięcie. 30 min. później było po wszystkim, a położna wyszła i powiedziała: Gratuluję pięknego syna, więc ja na to: "jaja sobie Pani robi?". Wg USG 4 D miała być córka. Rodziliśmy jako jedyni w tym momencie więc, nie ma opcji, że "dzieci podmienili" . Szczęki nam spadły bo moja mama i teściowa już sukienki dla dziewczynki poszyły. Michałek miał pępowinę wkół szyi i na krzyż przez pierś (tak jak Rambo miał taśmy z amunicją), więc nie było opcji żeby Madzia urodziła go zdrowego w naturalny sposób. Teraz grzeje się w inkubatorku, a jutro rano dołączy do mamusi. Nie wiemy jeszcze ile waży i mierzy, ale chłop ma słuszną posturę. Mama i maleństwo mają się dobrze.
Będę informować na bieżąco.
Mam syna!!!!!!!!!!!!!
Zaaferowany tata
Pozdrawiam
Paweł
PS. Zdjęcia jutro