reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Od A do Z

witajcie ja też opiszę swój poród. było to 4 jata temu. Tarmin porodu miałam na 8 maja a bule zaczeły sie 11 . Mąż zawiuzł mnie do szpitala, zbadali mnie - rozwarcie 2 cm za małe nie dali mi tej kroplówki z oksytocyną, męczyłam sie bardzo , bóle miałam coraz silniejsze , po 3 godzinach ok, 18, połorzyli mnie na sali porodowej na łużku , podłączyli takie pasy i badali tętno dzidzi, po kilku godzinach wycia z bulu odeszły mi zielone wody - groziło dzidzi uduszenie i tzw, zamartwica ciążowa. Szybko pyszedł dr. i powiedział musi być natychmiast cesarka bo dziecko sie udusi, ja mało myśląc zgodziłam sie ( mąż spał w samochodzie pod szpitalem) w tym czasie zadzwoniłam po męża - pozwolili mu wejść do szpitala, była to godzina 1,45 w nocy, zobaczyłam sie na sekunde z mężem jak mnie wieżli na sale operacyjną, bardzo sie bałam trzęsłam sie ze strachu . Na sali było może ze 12 osób , znieczulenie miałam od pasa w dół - dwa razy nakówane , dr. przecioł mi brzuch- wyłam z bólu miałam czucie w nogach, dr, ucisnoł ręką nacięcie i poczekali chwile , potem wykonał nastepne cięci - z bólu chciałam umrzeć , potem spytali sie ile warze i dali mi narkoze. Znieczulenie nie dzałało bo mam krzywy kręgosłup i nie nakuli dokładnie . Po podaniu narkozy zasnełam i nic nie pamiętam. Córcie urodziłam o 2.07 a mnie przywieżli ok. 3.40. Po przywieziniu mało pamiętam bo byłam ledwo wybudzona i mąż mnie przywitał ale on pierwszy widział córcie- urodziła sie zdowa, 9 abgar. Przwiezili mi córcie ok. 10.00 rano( podobno bali jej jedzenie )połorzyli mi ją na piersi i przystawiałm ją da cyca i złapała brodawke.Byłam słaba nie wolno mi było podnieść głowy , leżałam 24 godziny , miałam cały czas kroplówke i znieczylenia podawane do kroplówki, córcie podawał mi mąż do karmienia , mąz musiał jechać do domu ok. 23, nie spalam wcale tej nocy córcia leżała koło mnie na łóżku , płakała bardzo - chyba czuła że jestem zdenerwowana ,zmęczona ok. 2.30 rano przyszła jedna pani i powiedziała że córcie weżmie do pokoju tam gdzie są dzieci po cesarce i kazała mi sie przespać. Dzięki tej pani i ja sie przespałam i córcia też. Rano mąż przyjechał i pomału wstałam , po południu zaprowadził mnie pod prysznic. Podpaski miałm taki duże i grube chyba ze 2 paczki. Rano też ok. 8-9 córcie mi przywieżli i już sama przewijałam i karmiałm , rana nmie wcale nie bolała. Póżniej przy wypisie ok. 4-5 dni dowiedziałam że córcia miał owinietą szyję pępowiną, to chyba cud że żyje i jest zdrowa. To Pan Bóg czuwał nad nami.
Teraz jestem szczęśliwą matką . Jestem w drugiej ciąży mam nadzieje że bedziewszystko dobrze.
pozdrawiam.
ticker.php
ticker.php
 
Ostatnia edycja:
reklama
Jej... popłakałam się. Strasznie nie lubię słuchać takich przeżyć, bo od razu myślę, że to może spotkać mnie... Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło :) I gratulacje :) życzę Ci z całego serca żebyś nie musiała przeżywać tego drugi raz!
 
witajcie ja też opiszę swój poród. było to 4 jata temu. Tarmin porodu miałam na 8 maja a bule zaczeły sie 11 . Mąż zawiuzł mnie do szpitala, zbadali mnie - rozwarcie 2 cm za małe nie dali mi tej kroplówki z oksytocyną, męczyłam sie bardzo , bóle miałam coraz silniejsze , po 3 godzinach ok, 18, połorzyli mnie na sali porodowej na łużku , podłączyli takie pasy i badali tętno dzidzi, po kilku godzinach wycia z bulu odeszły mi zielone wody - groziło dzidzi uduszenie i tzw, zamartwica ciążowa. Szybko pyszedł dr. i powiedział musi być natychmiast cesarka bo dziecko sie udusi, ja mało myśląc zgodziłam sie ( mąż spał w samochodzie pod szpitalem) w tym czasie zadzwoniłam po męża - pozwolili mu wejść do szpitala, była to godzina 1,45 w nocy, zobaczyłam sie na sekunde z mężem jak mnie wieżli na sale operacyjną, bardzo sie bałam trzęsłam sie ze strachu . Na sali było może ze 12 osób , znieczulenie miałam od pasa w dół - dwa razy nakówane , dr. przecioł mi brzuch- wyłam z bólu miałam czucie w nogach, dr, ucisnoł ręką nacięcie i poczekali chwile , potem wykonał nastepne cięci - z bólu chciałam umrzeć , potem spytali sie ile warze i dali mi narkoze. Znieczulenie nie dzałało bo mam krzywy kręgosłup i nie nakuli dokładnie . Po podaniu narkozy zasnełam i nic nie pamiętam. Córcie urodziłam o 2.07 a mnie przywieżli ok. 3.40. Po przywieziniu mało pamiętam bo byłam ledwo wybudzona i mąż mnie przywitał ale on pierwszy widział córcie- urodziła sie zdowa, 9 abgar. Przwiezili mi córcie ok. 10.00 rano( podobno bali jej jedzenie )połorzyli mi ją na piersi i przystawiałm ją da cyca i złapała brodawke.Byłam słaba nie wolno mi było podnieść głowy , leżałam 24 godziny , miałam cały czas kroplówke i znieczylenia podawane do kroplówki, córcie podawał mi mąż do karmienia , mąz musiał jechać do domu ok. 23, nie spalam wcale tej nocy córcia leżała koło mnie na łóżku , płakała bardzo - chyba czuła że jestem zdenerwowana ,zmęczona ok. 2.30 rano przyszła jedna pani i powiedziała że córcie weżmie do pokoju tam gdzie są dzieci po cesarce i kazała mi sie przespać. Dzięki tej pani i ja sie przespałam i córcia też. Rano mąż przyjechał i pomału wstałam , po południu zaprowadził mnie pod prysznic. Podpaski miałm taki duże i grube chyba ze 2 paczki. Rano też ok. 8-9 córcie mi przywieżli i już sama przewijałam i karmiałm , rana nmie wcale nie bolała. Póżniej przy wypisie ok. 4-5 dni dowiedziałam że córcia miał owinietą szyję pępowiną, to chyba cud że żyje i jest zdrowa. To Pan Bóg czuwał nad nami.
Teraz jestem szczęśliwą matką . Jestem w drugiej ciąży mam nadzieje że bedziewszystko dobrze.
pozdrawiam.
ticker.php
ticker.php

Pytali Cię o zgodę na cesarkę ?!?
Dziwne, u mnie również była zamartwica, i mały przestał oddychać, ale nikt mnie o zgodę nie pytał! stosowne dokumenty podpisuje się przed przyjęciem do szpitala! Coś mi się Twoja Historia nie zgadza :/
 
Witam.
Ja tez miałam cesarkę.Przez całą ciążę unikałam tego tematu bo miałam ciągle w pamięci cc z przed 15lat.(Porazka jak dla mnie.24h lezec plackiem,straszna anemia,10 dni w szpitalu i 2 m-ce dochodzenia do siebie.Dodam tylko ze cc było spowodowane połozeniem posladkowym)Bardzo chciałam tego uniknąć bo ubzdurałam sobie ze bd tak samo.W tej ciąży przez 8 m-cy cały czas mówiłam"urodze sn"W 36 tyg strasznie zaczęło mnie bolec spojenie łonowe,ból nie do opisania,jakby mi ktoś wiertarką kości rozwiercał,ni chodzic ni lezeć,niemoc kompletna.Poszłam do mojego gin na wizyte i niestety ale dowiedziałam sie ze nie moge w tej sytuacji rodzic SN,umówiliśmy sie na poród cc na 28.05 czyli koniec 37tyg zeby całkowicie nie doszło do rozejscia.Niestety z bólu nie wytrzymałam i 25 po tel do gin zjawiłam sie na IP,tam juz wiedzieli ze mają mi zrobic cc.W szpitalu byłam około 13,papierologia i na przedporodowy,tam badanie wkłucie kolejna papierologia.Połozyli mnie na sale podali 2 kroplówki.O 15.55 zaprowadzili na operacyjną.Mój A był cały czas ze mną z tym ze nie stał obok tylko w takim pokoiku i widział wsio zza szyby:o Wkłuli sie w kręgosłup,pogadaliśmy ,posmialiśmy się,zapytali czy coś czuję.Powiedziałam ze mrówki....Ok cięcie i mały juz był na świecie.godz 16.20.Pokazali mi ze syn i juz się nim zajęli w 2 pokoju,A cały czas był z nim.Podczas szycia przyniosła mi połozna małego,przyłozyła do twarzy i tak lezeliśmy z pół h.Po szyciu zawiezli mnie na sale pooperacyją,mały juz tam na mnie czekał razem z A,Dawali kroplówki mierzyli ciśnienie a po 6h kazali wstac i przejsc do normalnej sali.O dziwo wstałam i poszłam.Radziłam sobie świetnie,w nocy poszłam pod prysznic zaliczyłam WC.CC jednym słowem BAJKA;)))))Syna miałam cały czas ze sobą,Po 3 dniach wypuscili Nas do domku;)))
 
temat stary jak świat :)
jak mogłabym nie opisać jak wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane w dniu porodu :-)
chociaż było to dwa lata temu, czuje się jakby to było wczoraj.
oczywiście, że Daga jest twarda- postanowiłam rodzić bez znieczulenia. Przyszedł lekarz i pyta o znieczulenie i środki przeciwbólowe- oczywiście nie wyraziłam zgody. pyta o cesarkę więc zgodziłam sie na nią tylko jeśli będzie konieczna.
Zaczęły się skurcze. Z brzucha i kręgosłupa. Pierwsze 30min dawałam radę :) potem darłam się żeby mi coś dali, i dostałam coś przeciwbólowego, które i tak nie pomogło. Potem było już coraz gorzej :) ból.. nie do opisania... (którego w tej chwili nawet nie potrafie sobie przypomnieć bo kiedy położyli mi małą na piersi zapomniałam i mogłam już rodzić następne :). dobrze że poród odbierała ciocia mojego męża, w życiu tak nie przeklinałam jak wtedy... dostałam w końcu dolargan, odleciałam strasznie. mała była obwiązana pępowiną i chcieli robić cc, ale jak to usłyszałam uwierzcie mi, że w ciągu 15min urodziłam Marcychę normalnie (panicznie się bałam cc). Przez dolargan nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Położyli mi mała i patrzyła na mnie tymi czarnymi wielkimi ślepiami a ja nie wierzyłam że nosiłam takie cudo :) zapomniałam jak się nazywam, jak mnie zszyli to wstałam z małą z łóżka i powiedziałam, że idę się myć :) ogólnie było dobrze :) następnym razem jednak poproszę o znieczulenie :)
podziwiam dziewczyny, które dają radę bez :) powinnyście dostawać jakieś odznaczenia :)
 
Do góry