dzieciaki niezłe rozrabiary są. podzielam zdanie z Ewą: okres największej upierdliwości. a ja mam dziś przeokropny dzień...chyba muszę się wypisać żeby ze mnie wylazł pech, jak nie chcecie nawet nie musicie czytać

. wczoraj wieczorem zepsuł nam się piec gazowy do ogrzewania domu i...w nocy fajnie pod kołderką ale za to w dzień...koszmar

. siedziałam przez cały czas zamknięta w jednym pokoju z Lilką która niemalże skowyczała do drzwi i...oglądałam telewizję:-(. w innych pomieszczeniach było u mnie 13 st. a tam gdzie ja byłam udało mi się grzejnikiem elektrycznym podnieść tem. do 17 st...a chodził na pełnych obrotach. jak Lilka złapała drzemkę to ja zapragnęłam iść do komputera. zaopatrzyłam się w koc /duuuuuży/ i gorącą herbatę:-(i...włączam kompa a tu d..a. resetowałam go chyba z 15 razy i po załączeniu wyskakiwała mi migająca kreseczka...więc wróciłam do pokoju

. potem wyszłam na dwór ale tak było zimno że zaraz wróciłam i...okazało się że dostałam @




. co najgorsze mam wrażenie że ze dwa tygodnie temu mi się skończyła. jak przyjechał mój mężuś z pracy to ja, znudzona siedzeniem w jednym pokoju przez cały dzień wyciągnęłam go do sklepu na zakupy...co byśmy się trochę ugrzali. jedziemy, wyjeżdżamy z mojej ulicy a tam...światła, karetki, ludzie...BOŻŻŻEEE!!!!!jaki straszny wypadek...dwoje ludzie na ulicy, części ubrań wszędzie:-(. wiecie ja mam bardzo słabą psychikę pod tym względem...po prostu się poryczałam...teraz wiem że Ci ludzie zginęli...ale ten widok mam do tej pory przed oczami. nie muszę wspominać chyba że na zakupy przeszła mi kompletna ochota, ale pojechaliśmy, potem wróciliśmy do domu a tu...piec działa

/awaryjnie ale działa/ i udało mi się odpalić kompa!!!więc "spotkanie" z wami mnie przynajmniej nie ominęło...bo tak was lubię:-):-):-)