reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Pierworódki - czyli pierwsza ciąża, wątpliwości, obawy i inne pytania

M85 ja też proponuję zmianę lekarza, na pewno lepiej teraz na początku niż w bardziej zaawansowanej ciąży (wiem, bo sama zmieniałam w 20tc). Pamiętaj, że ginekolog prowadzący musi być osobą, której będziesz ufała, której będziesz mogła zadać każde nurtujące Cię pytanie, zadzwonić, kiedy coś zacznie Cię niepokoić. Teraz jesteś w 6tc, ale im bardziej zaawansowana będzie ciąża, tym więcej pytań zacznie się pojawiać, mogą wystąpić jakieś nieprzewidziane okoliczności, a wtedy dobry gin to podstawa. Wiem, co mówię, bo prawie całą ciążę przeleżałam w domu lub w szpitalu.
 
reklama
Madziarka fajny temat:)

Co do porodów rodzinnych to ja sie przekonac nie moge...predzej moj maz jest chetny niz ja...i to nie dlatego, że sie wstydze tylko mam wrażenie, ze sama lepiej sie skupie nie wiem...czuje przynajmniej na razie ze wole byc sama...byc moze za kilka lub kilkanascie tygodni zmienie zdanie...

Co do plamien...niestety miałam te nieprzyjemnośc przez to przejsc kilka dni po tym jak wyszedł pozytywny test, oprócz brunatnego sluzu kilka razy na papierze pojawiła sie krew, po wizycie u gina dostałam luteine i nakaz leżenia, lekarz potwierdził ciąże mowiac ze to sam poczatek i nie ma co w tej chwili dewagowac co jest powodem...plamiłam dalej ale coraz słabiej po niecałym tygodniu kolejna wizyta pecherzyk juz jest wiekszy i ma sie dobrze:) poza tym zadnych info...w poniedziałek ide na kolejne usg mając wielką nadzieje ze zobacze serduszko:) teraz na szczescie juz nie plamie ale ciagle strasznie sie tego boje...mam bardzo duża nadzieje ze najbliższa wizyta troche mnie uspokoi:)

Poza tym moim dylematem teraz jest karmienie piersią...jakos nie moge sobie tego wyobrazić...i na razie na sama mysl mnie wzdryga...jak widze inne kobiety wydaje mi sie to normalne a jak pomysle o sobie...ble...boje sie ze przez to utrace czesc siebie, przeraża mnie to i juz czuje sie jak wyrodna matka czytam rózne artykuły by przekonac sama siebie ze to nic strasznego...i licze ze nie bede musiała siebie do tego zmuszac, bo to chyba gorsze niz karmienie butelka....
 
paluszek karmienie piersią to utracenie cześci siebie: z reguły zachowujesz jako taką dietę i musisz odmawiać sobie tego czy owego, mleko wycieka Ci z piersi, nie możesz ubrać wszystkiego co zechcesz, bo musisz się zastanowić, czy da się w tym wyciągnąć bez problemu cyca ;) ale jednak moment kiedy maluszek wtula się w Ciebie i jest tak bardzo od Ciebie zależny- bezcenne. Ale jeśli będziesz po narodzeniu dziecka czuła, że nie chcesz, to nie karm. Masz do tego prawo, a "butelkowa mama też kocha swoje dziecko" :)

Co do porodów rodzinnych...ja rodziłam z mężem i całe szczęście! Podtrzymywał mnie na skurczu, kiedy nie miałam już siły, podawał wodę i czekoladę ;) Poza tym wiedziałam, że gdybym czegoś potrzebowała, on to załatwi. Dobrze mieć kogoś przy sobie (niekoniecznie męża), bo ta osoba może zadbać o nasze interesy np. kiedy położna będzie miala kilka podopiecznych i nie będzie poświęcać nam za dużo czasu, a uwierz mi, że jak zacznie się na dobre, to Ty nie będziesz miała po prostu siły walczyć o swoje.
Jakby jednak nie bylo, poród to ciężkie przeżycie dla osoby z boku. Mój mąż do dzisiaj powtarza, że mocno to przeżył. Czuł bezsilność, że nie może mi pomóc, ale gdyby była potrzeba, byłby ze mną znowu, bo sam widział, jak bardzo jego obecność byla potrzebna.

Co do plamień...hm, ja w 5tc trafiłam do szpitala, bo w pracy zaczełam krwawić żywoczerwoną krwią. Okazało się, że miałam krwiaka wielkości zarodka. Musiałam leżeć plackiem najpierw w szpitalu, potem w domu, łykałam duphaston. Po 1,5 mc-a krwiak się wchłonął. Także leżenie i łykanie progesteronu (luteina, duphaston) to podstawa. A plamienia we wczesnej ciąży są ostatnio coraz częstsze.
 
Ostatnia edycja:
Paluszek - nie zadręczaj się kwestią karmienia piersią. Pomyśl - warto spróbować, ale jak się okaże, że bardzo sie z tym źle czujesz, zawsze możesz zrezygnować. Tak, jak pisała mitaginka - są plusy i minusy karmienia piersią. Do plusów dodałabym jeszcze cenę ;-) i łatwość przygotowywania.
Ja też z niepokojem myślałam o karmieniu, ale zaraz po porodzie, kiedy mała się do mnie przyssała, stało się to takie naturalne. Nie karmiłam długo - tylko 3 miesiące, bo przez dietę bezmleczną (podejrzenie skazy białkowej) zaczęła mi zanikać laktacja, a poza tym wróciłam do pracy i małej bardziej podpasowało mm. Mogłam o laktację zawalczyć, ale karmienie nie było moją ulubioną czynnością.
Bałam się, że mała zacznie chorować, ale ma już 6 miesięcy i nawet kataru nie złapała. Więc głowa do góry - nie przejmuj się i ciesz się rosnącym brzuszkiem :-)
 
Paluszek wszystko się zmieni w dniu porodu. cały świat Ci zwariuje i się przewartościuje. I będziesz gotowa oddać życie za tego okruszka i karmienie piersią to będzie pikuś. A jak nie to trudno
 
Ja mam obawy związane z lekarzem. Na pierwszej wizycie nie zlecił mi żadnych badań, cytologii, dosłownie nic, dlaczego? Od 3 dni coś mnie 'tam' trochę swędzi, ale nie mam żadnego zaczerwienienia, nieprzyjemniej wydzieliny (susza). Czy waszym zdaniem mogę wziąść Provag (kw mlekowy) i smarować kremem Clotrimazolum? Jak zadzwoniłam do lekarza to nie pozwolił nic brać, tylko czekać co z tego wyniknie, albo samo przejdzie albo będzie antybiotyk.

U lekarza musisz czuć się komfortowo, więc pomyśl o zmianie jeśli jesteś zestresowana jego podejściem.

Jesli chodzi o badania to sądzę, że zaleci je na następnej wizycie. Cytologię pewnie będziesz miała nieco później, na tym etapie ciąży lepiej nic nie ruszać "tam na dole".
Natomiast te utraty przytomności mnie martwią...
Na swędzenie i pieczenie brałam nystatynę w początkowej ciąży, potem już abiofem i lactovagical. ale też miałam tak, że używałam kremu clotrimazolum i mi lekarz powiedział, że to bezpieczne, więc się tym ratowałam między wizytami jak mnie znowu coś dopadło :)
Potem długo nic nie przechodziło, więc musiałam robić wymaz. Generalnie od początku ciąży borykam się z różnorakimi infekcjami, nie mogę chodzić na basen (a kręgosłup już mi wysiada...), w każdej torebce mam chusteczki laktacyd i wszystko inne do higieny intymnej. Uciążliwe to :(
 
Na infekcje jest dobry Gynazol. Ja pół ciąży się z infekcjami męczyłam, na każdej wizycie lekarz się dziwił, że ja z takim świństwem w ogóle jestem w stanie siedzieć na tyłku. W końcu przepisał mi Gynazol i przeszło. Lek jest w takiej do-w-cipnej strzykawie, aplikuje się go raz i on sobie powoli działa. Pewnie na receptę, więc radzę zapytać o niego gina.
 
Dziękuję Wam :-)
Dopiero na 12 lipca mam umówioną wizytę u innego lekarza, do obecnego na razie też pójdę żeby zobaczyć jak tam usg i musi mi coś dać na te swędzawki :-( normalnie teraz to go 'przycisnę', nie dam się :)

Co do karmienia piersią, to mimo, że mam dużo czasu, jakoś też nie widzę siebie w tej roli. Zobaczymy co wyjdzie w praktyce, na razie za bardzo o tym nie myślę.
 
Paluszek, też mam plamienia, które co parę dni się powtarzają... teraz leci mi już końcówka 8 tygodnia, więc jeszcze długa droga przede mną... widok krwi w ciąży przeraża, już parę razy płakałam w łazience z tego powodu, ale jeżeli jesteś pod opieką lekarza, bierzesz systematycznie leki i odpoczywasz to będzie dobrze:)
 
reklama
witam na forum :) jak w temacie - pierwsza ciąża... codziennie coraz bardziej dociera do mnie, że tam w brzuszku, to, co się rusza i kopie mnie co chwilę w bok, to mały człowieczek, ludzik mój własny... dziwnie mi z tym, bo dziecka w cale nie planowałam, a nawet nie chciałam... przed ciążą prowadziłam bardzo intensywno-imprezowy tryb życia i nagle musiałam wszystko odstawić i zmienić cały mój świat... trochę martwię się, że nie podołam... że po urodzeniu dziecka nie będę w stanie do końca mu się poświęcić i będzie mnie ciągnąć do dawnego imprezowania, ale z drugiej strony, kiedy oglądam telewizję, gazety, i widzę tam młode, szczęśliwe, zakochane w swoim bobasku mamy, to aż mi się oczy moczą..... -"ja też tak będę!" odzywa się we mnie.... targają mną czasem bardzo sprzeczne emocje... nie wiem, czy jestem gotowa na to dziecko...
 
Do góry