reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Początek przedszkola

A Jak sobie radzi bez mamy pierwsza córka? Piszesz, że nieśmiała? Mój synek urodzony w czasach korony (niecale 3 lata), ograniczony mielismy kontakt na początku z innymi ludźmi... taki jest wlaśnie teraz, że tylko mama, bawic się z mamą chce nawet i kiedy są inne dzieci wokoło... Przedszkole od nowego roku nas czeka.
Jak zaczęła chodzić to szybko się zaadaptowała w sensie może nie była jakąś duszą towarzystwa ale lubiła i chciała chodzić (ciocie były rzeczywiście super i atmosfera przyjazna) i potem po kilku miesiącach właśnie pandemia i przez jakieś 1,5 roku siedziała ze mną w domu (urodziły się jej siostry zaczęły się choroby etc). Nie wiem czy wtedy dobrze zrobiłam no ale już się stało. Gdy wróciła była trochę spieta i już tak do końca przedszkola (teraz skończyła zerówkę w szkole) nie zżyła się za bardzo z dziećmi ale nadal bardzo lubiła chodzić no bo on ciocie i jedna dobrą koleżanką dla niej wystarczy. Jest miła więc ja dzieci lubily. A w zerówce szkolnej no odżyła! Jest od początku,dosyć długo w ciągu dnia😏,panie fajne i zyskała przyjaciółki :) jak ja widzę teraz to jest naprawdę szczęśliwa już nie taka nieśmiała;) wydaje mi się że takie dzieci jak wszyscy ludzie chcą być lubiani chcą mieć przyjaciół tylko są niepewne siebie i trzeba je zachęcac a nie zamykać (jak ja np sama to zrobiłam;) na świat i nowe doświadczenia. Tak więc nawet jeśli na początku będzie trudno to nie poddawaj się wiem jak to jest z najstarszym dzieckiem (bo to jest Twoje najstarsze dziecko tak..?) człowiek nie ma perspektywy że dziecko tak szybko rośnie:)
 
reklama
Ja właśnie odstawiłam obie do sal i muszę powiedzieć, że najgorsze co można zrobić dziecku, to się martwić. To jest gorsze dla psychiki i adaptacji niż zostawienie dziecka i wyjście z sali. Ja się bardzo martwiłam w duchu, żeby moje dzieci nie były lamusami od początku tak jak ja. Dopiero na studiach jakichś znajomych miałam. A dzisiaj otworzyłam drzwi do trzylatków/czterolatków, dwóch chłopaków rzuciło zabawki w kąt i z piskiem poleciało do mojej córki, bo "aaaaaa xyz przyszła, patrzcie, dalej chodźcie" 😂 Co ona tam wyprawia mogę się tylko domyślać, ale jest w centrum towarzystwa, nie tak jak ja. Nie możemy ani słowem ani uczynkiem pokazać, że się martwimy. Gdybym ja wbiła córce w głowę, że może nie mieć kolegów tak jak mamusia przez dziewięć lat edukacji obowiązkowej, to mogłoby być różnie...
 
Ja ciągle słyszę, że nieśmiałe dziecko dzięki przedszkola otworzy się na świat. Synek chodzi od września, poszedł jak miał 2,5 roku. Jak był nieśmiały tak jest nadal. Z dziećmi się nie zintegrował. On jest siedząco - myślący, a dzieci w jego wieku jednak zazwyczaj biegają. Panie lubi, zajęcia w przedszkolu też - ale jak spotka po przedszkolu jakieś dziecko z grupy, to mi tylko powie, że z nim chodzi do przedszkola. Nie odezwie się, nie pomacha. Z dorosłymi gada cały czas, z rówieśnikami prawie wcale. Ciągle mówi, że nie lubi przedszkola, nie lubi dzieci. Wraca mocno zmęczony, jeśli nie przemęczony, a chodzi na 6 godzin dziennie. Są plusy tego, że tam chodzi - przede wszystkim dlatego, że ma dużo zajęć, których nie zapewnił bym mu w domu. Ale jeśli chodzi o socjalizację... Pewnie będzie jak mamusia. Ja przez całą edukację miałam 1-2 koleżanki w szkole i to mi wystarczało. Oby synek znalazł chociaż 1 osobę, z którą się zakoleguje. Nie każdy jest duszą towarzystwa, ale przykro mi, że tak się odsuwa od reszty. Bo to on się odsuwa, a nie grupa jego. Widzę, że chce, ale jest nieśmiały, wstydzi się. Nie odzywa się do innych, to i dzieci niedługo przestaną się odzywać do niego.
 
Ja ciągle słyszę, że nieśmiałe dziecko dzięki przedszkola otworzy się na świat. Synek chodzi od września, poszedł jak miał 2,5 roku. Jak był nieśmiały tak jest nadal. Z dziećmi się nie zintegrował. On jest siedząco - myślący, a dzieci w jego wieku jednak zazwyczaj biegają. Panie lubi, zajęcia w przedszkolu też - ale jak spotka po przedszkolu jakieś dziecko z grupy, to mi tylko powie, że z nim chodzi do przedszkola. Nie odezwie się, nie pomacha. Z dorosłymi gada cały czas, z rówieśnikami prawie wcale. Ciągle mówi, że nie lubi przedszkola, nie lubi dzieci. Wraca mocno zmęczony, jeśli nie przemęczony, a chodzi na 6 godzin dziennie. Są plusy tego, że tam chodzi - przede wszystkim dlatego, że ma dużo zajęć, których nie zapewnił bym mu w domu. Ale jeśli chodzi o socjalizację... Pewnie będzie jak mamusia. Ja przez całą edukację miałam 1-2 koleżanki w szkole i to mi wystarczało. Oby synek znalazł chociaż 1 osobę, z którą się zakoleguje. Nie każdy jest duszą towarzystwa, ale przykro mi, że tak się odsuwa od reszty. Bo to on się odsuwa, a nie grupa jego. Widzę, że chce, ale jest nieśmiały, wstydzi się. Nie odzywa się do innych, to i dzieci niedługo przestaną się odzywać do niego.
A czy twój synek nie ma przypadkiem zaburzeń z integracji sensorycznej czy może nadwrażliwości słuchowej? Moja córka ma i przedszkole też długo ja męczyło. Wciąż męczy, ale teraz, kiedy ma 4,5 roku lubi bardzo przedszkole. Powoli też zaczepia dzieci na placu zabaw i wchodzi w interakcje. A zaczynała też w wieku 2,5 roku
 
A czy twój synek nie ma przypadkiem zaburzeń z integracji sensorycznej czy może nadwrażliwości słuchowej? Moja córka ma i przedszkole też długo ja męczyło. Wciąż męczy, ale teraz, kiedy ma 4,5 roku lubi bardzo przedszkole. Powoli też zaczepia dzieci na placu zabaw i wchodzi w interakcje. A zaczynała też w wieku 2,5 roku
Byłam z synkiem na zajęciach i diagnozie z integracji sensorycznej. Synek miał 5 spotkań. Usłyszałam, że wszystko jest w porządku. Chciałam z nim pójść do sali doświadczania świata, ale coś nie mogę się zebrać. Ciągle coś wypada mi albo mężowi, a nie chcę iść sama z dwójką maluchów.
Pytałam jego wychowawczynię o zachowania w przedszkolu. Jej ocena jest podobna do mojej: bardzo spokojny, chętniej rozmawia z dorosłymi, uwielbia zajęcia zorganizowane. Rzadko się uśmiecha. Jest typem obserwatora, w dodatku bardzo przeżywa każdą zmianę. Nie lubi jak dzieci biegają po sali i krzyczą - któraś z pań wtedy bierze go na bok i układa z nim klocki. Tego typu zajęcia uwielbia. A jak jeszcze może dorobić teorię, której ktoś wysłucha to już w ogóle idealnie. Zauważyłam, że on woli wymyślać całą historię np do zjazdu ze zjeżdżalni. Gada 10 minut, zjedzie raz - i koniec. Wymyśla coś innego, znów gada długo i zrobi coś przez chwilę.
Kiedyś trudno mi było to zaakceptować (tak jak jego chamski charakter, który się ujawnia zwłaszcza podczas zmęczenia), ale przecież każdy jest inny. Jak rodzice introwertycy, wolący spędzać czas w domu (ja z książką, mąż przy laptopie), to dziwne by było, gdybyśmy mieli dzieci będące duszami towarzystwa. Przynajmniej umysł ścisły, po rodzicach 😁
 
Nie ze wszystkimi nieśmiałymi coś jest. Są introwertycy i nic tego nie zmieni, choćby byli diagnozowani przez milion specjalistów. Nie wiem dlaczego o dorosłych można mówić "on już taki jest małomówny i nietowarzyski", a z dzieckiem trzeba latać po specjalistach, bo na pewno coś jest nie tak. Dajmy dzieciom mieć swój charakter...
 
Nie ze wszystkimi nieśmiałymi coś jest. Są introwertycy i nic tego nie zmieni, choćby byli diagnozowani przez milion specjalistów. Nie wiem dlaczego o dorosłych można mówić "on już taki jest małomówny i nietowarzyski", a z dzieckiem trzeba latać po specjalistach, bo na pewno coś jest nie tak. Dajmy dzieciom mieć swój charakter...
Nie ma problemu, by dziecko miało swój charakter. Jednakże to nie powinno mu utrudniać funkcjonowania w społeczeństwie. Mówimy o diagnozach, bo jeśli (nie daj Boże) coś by było nie tak, to terapia może pomóc dziecku lepiej się w społeczeństwie odnaleźć. Pomaga ograniczać stresujące, a więc trudne i nieprzyjemne dla dziecka sytuację. Może dać mu narzędzia, by potrafiło łagodniej wchodzić w takie sytuacje. To nie jest tylko kwestią charakteru.
 
Po części racja, ale mnie przeraża wizja tabunów mamusiek, które biegają ze swoim dwulatkiem od lekarza do lekarza, bo dwulatek nie zachowuje się tak jak ich zdaniem powinien. Gdzie jest granica między czuwaniem nad prawidłowym rozwojem dziecka a wyszukiwaniem mu zaburzeń i dawaniem kasy specjalistom, którzy chętnie będą stawiać pasujące mamusi diagnozy? Nie wiem. Wolę stosować metodę naprawiania kiedy coś nie działa, a nie szukania problemów tam gdzie ich nie ma.
 
Ja się zgadzam z Wami obiema. Można spróbować pomóc dziecku, ale trzeba też zaakceptować jego charakter. To jest osobna istota, nie można jej ukształtować dokładnie tak, jakby nam się podobało. Co nie zmienia faktu, że jeśli są jakieś problemy i można dziecku pomóc, to czemu z tego nie skorzystać, skoro są możliwości?

Napisałam o synku tutaj, bo często słyszę opinie, że w przedszkolu dzieci się "wyrabiają". Przedszkole stwarza możliwości, ale nie zmienia charakteru dziecka.
 
reklama
Wciąż pozostaje to samo pytanie, co jest kwestią charakteru, a co nie. Nie ma lękliwych charakterów. Czy takich, które stronią od innych. Niestety to często jest czymś sprowokowane.

Sama jestem, a raczej byłam introwertykiem. Nauczyłam się mówić. Stronilam od ludzi. Nauczyłam się być wśród nich. Wszystkiego się bałam. Zawsze mówili o mnie cycus mamusi. Dziś mam swoje lata i choć wielu rzeczy się nauczyłam wciąż funkcjonowanie w społeczeństwie jest dla mnie trudne. Dlatego też łatwiej zrozumieć mi takie dzieci i uważam, że zostawianie ich bez pomocy dobre nie jest.

Mam też 2 dzieci odmiennych charakterów. Mają za sobą terapię przerozniste, nie dlatego, że ja chciałam, czy mi się charakter dziecka nie podobał. Po prostu tego wymagały. Terapię pomagały mi do dziecka dotrzeć, pomóc mi zrozumieć jego świat. To wszystko razem dawało narzędzia, bym ja, jako matka, mogła pomoc moim dzieciom odnaleźć sie w otaczającym ich świecie, bez potężnego leku, jaki w sobie długo nosili. To pomagalo też bardziej akceptować ich odmienny, nie tyle charakter, co zachowania, które są inne niż "z regoly" mają dzieci.

Jako matka cieszyłam się, że mam spokojne dzieci. Dziś wiem, że to właśnie na te tak zwane grzeczne dzieci trzeba zwrócić szczególną uwagę. Niestety @Malina126 znów przykład z mojego ogródka. Mój synek będzie prawdopodobnie zdiagnozowany w przyszłości jako człowiek z ADHD. I chodzenie po ciężkich terapiach, bo matce nie podobało się jego zachowanie (to nie sarkazm, tylko szczera prawda) skutkuje tym, że niemal tego po nim nie widać. A on wie, jakie jego zachowania mogą innym przeszkadzać. Uczy się wyrażać emocje i je odreagowywać nie raniąc siebie i innych. Powoli zaczyna mówić w sposób zrozumiały dla społeczeństwa. Potrafi prosto siedzieć, rysować i pisać, choć jeszcze nie ma poprawnego chwytu pisarskiego. Ma już na tyle silne rączki, że może przeciągać się lina, chustach sam na bójce, wspina się po drzewach, a kiedyś nawet na brzuchu w podporze nie potrafił 5 minut wyprzeć. I nie mówię, o okresie niemowlęcym. Moja córeczka zaczyna zwracać uwagę na innych ludzi. Uczy się wchodzić w interakcje. Ma zamiar spędzić kilka dni i nocy sama u babci. Nauczyła się jeździć na rowerze, choć trudno jej utrzymać w pełni równowagę. Wciąż potyka się o własne nóżki, ale umie skakać i biegać. Idzie do przedszkola z uśmiechem mimo, że grupa liczy ok 30 dzieci. Wychodzi na zewnątrz jak kosze trawę kosiarka, czy sama trzyma blender lub mikser z pomocą jak robimy smakołyki. Dziś sobie śpiewa i krzyczy, chętnie eksploruje świat, nie ucieka z placu zabaw jak jest więcej niż 4 dzieci.

Więc skoro @ZielonaMamma widzi u synka trudność, to ja jej wierzę, bo moje dzieci też się długo adaptowaly w przedszkolu, a córeczka wychodziła z płaczem. Specjaliści czasem też bywają oporni, a wszystko zawsze rozbija się o to, by dziecku pomoc radośniej żyć. By różne aktywności były łatwiejsze do zaakceptowania i odnajdywania się w nich.
 
Do góry