reklama
Esperanza ja miałam 5 mg encortonu i brałam rano 2 tabletki czyli 10 mg a po południu półtorej czyli 7,5 mg. Pamietam jak dzis jak rozgryzałam i jaki był ochydny blllee
PS na część wyników wciąż czekam
Całuski dla wszystkich ;*
PS na część wyników wciąż czekam
Całuski dla wszystkich ;*
Esperanza86 ja biorę steryd rano ze śniadaniem, tak mi doktor kazał i czytałam, że rano jest największe wydzielanie czegośtam z kory nadnerczy 
Iris34
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2014
- Postów
- 529
Ja już po wizycie u prof. Jednak encorton kazał już odstawic. Nawet o fragmin musialam się wyklocac. Dal mi jeszcze na miesiąc i skierowanie na badanie przesiewowe w kierunku zespolu fisfolipidowego APL. Powiedział że jak wszystko będzie w porządku to odstawiamy bo nie ma sensu niepotrzebnie się szprycowac lekami. A ja się boję fragmin odstawic. Poza tym dostalam tez skierowanie na badanie tsh a jak bedzie wysokie to na ft3 i ft4 oraz przeciwciala z uwagi na mój wysoki puls. Poza tym prof zadowolony z wyników
ale do pracy nie pozwolił wrócić bo pracuje w chemii. Posiedze na zwolnieniu do konca ciąży.
Z jednej strony ciesze się ze juz encortonu nie biorę bo to byla poranna meka.
Zostala luteina i acard.
Z jednej strony ciesze się ze juz encortonu nie biorę bo to byla poranna meka.
Zostala luteina i acard.
G
gość 94049
Gość
Fragmin odstawić? Czyli to co clexane? Kurcze chyba wszystkie to brały do prawie końca ciąży. Ja też mam takie zalecenie.
Iris ja tak samo jak Ty muszę się wykłócać o heparynę, do doktor chce mi odstawić a ja się boję. Nie pisałaś po usg nic o przyczepie pępowiny, jednak wszystko w porządku?
P.S. Dla mnie luteina to męka. Zbiera mnie na wymioty a dopochwowej nie mogę bo chyba znowu mam infekcję :-( W porównaniu do luteiny metypred wchodzi mi jak złoto.
P.S. Dla mnie luteina to męka. Zbiera mnie na wymioty a dopochwowej nie mogę bo chyba znowu mam infekcję :-( W porównaniu do luteiny metypred wchodzi mi jak złoto.
Iris34
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2014
- Postów
- 529
Ewa, z przyczepem w sumie wszystko ok, przepływy dobre. Jest na granicy jakby mała torbielka surowicza (ale bez przepływów) i nie przyczepiona bezpośrednio do pępowiny, ale podobno mam się nie martwić, bo się wchłonie.
Chyba będę musiała za każdym razem się o ten fragmin wykłócać i wymyślać że mnie nogi bolą czy coś.
Ja luteiny dopochwowej nie chce, bo zawsze po niej jakąś infekcję złapię. Trudno, będę się męczyć z tą pojęzykową, choć znów tutaj ja nie widzę potrzeby jej brania... no ale co tam.
Dziś w ogóle, gorzej się czuję. Pół nocy nie spałam a teraz mi niedobrze od rana i z łóżka jeszcze nie wypełzłam. Na wymioty mnie zbiera. Maluch obudził mnie w nocy ochotą na grejpfruty, dosłownie mi pachniały... mała szelma. Od 4 już nie śpię i zasnąc nie mogłam do 7. Później 2 h kimanka i tyle.
Chyba będę musiała za każdym razem się o ten fragmin wykłócać i wymyślać że mnie nogi bolą czy coś.
Ja luteiny dopochwowej nie chce, bo zawsze po niej jakąś infekcję złapię. Trudno, będę się męczyć z tą pojęzykową, choć znów tutaj ja nie widzę potrzeby jej brania... no ale co tam.
Dziś w ogóle, gorzej się czuję. Pół nocy nie spałam a teraz mi niedobrze od rana i z łóżka jeszcze nie wypełzłam. Na wymioty mnie zbiera. Maluch obudził mnie w nocy ochotą na grejpfruty, dosłownie mi pachniały... mała szelma. Od 4 już nie śpię i zasnąc nie mogłam do 7. Później 2 h kimanka i tyle.
sykatynka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 15 Październik 2014
- Postów
- 1 899
Cześć dziewczyny,
Chciałabym do Was dołączyć i skorzystać z Waszych rad i doświadczenia
W październiku zaszłam w wyczekiwaną przez prawie 4 lata ciążę dzięki in vitro. Niestety w 8 tyg. na usg okazało się, że serducho przestało bić, miałam indukowane poronienie, na szczęście obeszło się bez zabiegu. Teraz mam już "zielone światło", żeby starać się ponownie, teoretycznie w lutym mam mieć kolejny transfer.
Wszyscy lekarze twierdzą, że to mogła być wada genetyczna zarodka i że mam nie doszukiwać się żadnych innych przyczyn. Ale ja chcąc uniknąć powtórki, zrobiłam sobie na własną rękę sporo badań (nie wszystkie, bo to jednak mnóstwo kasy na raz): przeciwciała antykardiolipinowe, antyfosfolipidowe, antykoagulant tocznia, urea, mycoplasma, toksoplazmoza, cytomegalia, różyczka, komplet tarczycowy. Wszystkie są w normie, poza homocysteiną (poziom ok. 16) i mutacjami (wyszła mi mutacja a1298c).
Homocysteinę miałam nieznacznie podwyższoną (ok. 12) już rok temu, ale lekarze cały czas mówili mi, że wystarczy przyjmować Femibion, że zastrzyki nie są potrzebne. I teraz nadal utrzymują, że taki poziom homocysteiny był bez wpływu, ale ja wiem swoje.
Oprócz tego mam hashimoto (ale pod kontrolą, tarczycowe są w normie) i hiperinsulinemię (również pod kontrolą).
Od razu po poronieniu zaczęłam przyjmować komplet wit. b w dużych dawkach oraz kwas foliowy 5 mg, ale zbadałam sobie poziom wit. b12 i kwasu foliowego i są znacznie podwyższone, co może oznaczać, że się nie wchłaniają. Dlatego wczoraj zamówiłam sobie wit b12 i 6 i kwas foliowy w formie metylowanej z nadzieją, że będą się lepiej wchłaniać. Jutro spróbuję znowu zrobić badanie homocysteiny i zobaczymy, czy może poziom troszkę spadł od poczatku grudnia.
Mam do was pytanie na początek - jak uważacie, czy mogę robić podejście do transferu i "oprzeć" się na zastrzykach i suplementacji z nadzieją, że to pomoże, czy lepiej nie ryzykować na razie i poczekać, aż homocysteina chociaż trochę spadnie?
Czy któraś z was ma podwyższoną homocysteinę i jakoś z nią walczy?
Ps. Spróbuję nadrobić Was kilkanaście-kilkadziesiąt stron wstecz
Chciałabym do Was dołączyć i skorzystać z Waszych rad i doświadczenia
W październiku zaszłam w wyczekiwaną przez prawie 4 lata ciążę dzięki in vitro. Niestety w 8 tyg. na usg okazało się, że serducho przestało bić, miałam indukowane poronienie, na szczęście obeszło się bez zabiegu. Teraz mam już "zielone światło", żeby starać się ponownie, teoretycznie w lutym mam mieć kolejny transfer.
Wszyscy lekarze twierdzą, że to mogła być wada genetyczna zarodka i że mam nie doszukiwać się żadnych innych przyczyn. Ale ja chcąc uniknąć powtórki, zrobiłam sobie na własną rękę sporo badań (nie wszystkie, bo to jednak mnóstwo kasy na raz): przeciwciała antykardiolipinowe, antyfosfolipidowe, antykoagulant tocznia, urea, mycoplasma, toksoplazmoza, cytomegalia, różyczka, komplet tarczycowy. Wszystkie są w normie, poza homocysteiną (poziom ok. 16) i mutacjami (wyszła mi mutacja a1298c).
Homocysteinę miałam nieznacznie podwyższoną (ok. 12) już rok temu, ale lekarze cały czas mówili mi, że wystarczy przyjmować Femibion, że zastrzyki nie są potrzebne. I teraz nadal utrzymują, że taki poziom homocysteiny był bez wpływu, ale ja wiem swoje.
Oprócz tego mam hashimoto (ale pod kontrolą, tarczycowe są w normie) i hiperinsulinemię (również pod kontrolą).
Od razu po poronieniu zaczęłam przyjmować komplet wit. b w dużych dawkach oraz kwas foliowy 5 mg, ale zbadałam sobie poziom wit. b12 i kwasu foliowego i są znacznie podwyższone, co może oznaczać, że się nie wchłaniają. Dlatego wczoraj zamówiłam sobie wit b12 i 6 i kwas foliowy w formie metylowanej z nadzieją, że będą się lepiej wchłaniać. Jutro spróbuję znowu zrobić badanie homocysteiny i zobaczymy, czy może poziom troszkę spadł od poczatku grudnia.
Mam do was pytanie na początek - jak uważacie, czy mogę robić podejście do transferu i "oprzeć" się na zastrzykach i suplementacji z nadzieją, że to pomoże, czy lepiej nie ryzykować na razie i poczekać, aż homocysteina chociaż trochę spadnie?
Czy któraś z was ma podwyższoną homocysteinę i jakoś z nią walczy?
Ps. Spróbuję nadrobić Was kilkanaście-kilkadziesiąt stron wstecz
reklama
Iris34
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Listopad 2014
- Postów
- 529
Sykatynka witaj
z homocysteina nie pomogę, bo ja mam za niską , mutacji tez nie mam ale i tak cos zawsze bylo nie tak. Może jeszcze warto zrobić ANA i pciala przeciwlozyskowe i przeciwplemnikowe? Naturalnie w ciąże nigdy nie udało ci się zajść? Lekarze nie szukali przyczyny? A jak ze zdrowiem męża?
Nut4nut zrobię jeszczecte d-dimery. Mój prof będzie psioczyl ale za daleko zaszłam aby teraz ryzykować.
Nut4nut zrobię jeszczecte d-dimery. Mój prof będzie psioczyl ale za daleko zaszłam aby teraz ryzykować.
Podziel się: