Postanowiłam napisać tu, może ulży mi że ktoś to przeczyta, bo poza mną i mężem nikt nie wie co się stało. Chce się z Wami z tym podzielic, bo wcześniej na forum otrzymałam od Was dużo wsparcia, za co serdecznie dziękuję. Test ciążowy pozytywny ogromna radość. 3 razy powtarzałam. Pozytywny. Zaczęły się objawy ciążowe. Potem zaczęło się krwawienie, poszłam do ginekologa, stwierdził że jest ok wszystko, tylko pęcherzyk pusty, że czekamy, czy pojawi się zaeodek. Po tygodniu nic. Kolejny nic. Skierowanie do szpitala. Weszłam tam czułam się zley, mimo że sama jestem służba medyczna, czułam się źle że z takim problemem przychodzę . Na oddziale codziennie słyszałam kilka razy ktg dzieci kobiet w ciąży, wiedziałam że ja tego nie usłyszę. Czekałam na wyniki bety, która rosła, aż po 4 dniach stanęła. Poszłam na USG byli kilku lekarzy, w tym ordynator, diagnoza poronienie zatrzymane. Byłam twarda te kilka dni, ja nie lubię okazywać emocji, ale w środku umierałam. Dostałam tabletki na poronienie. Zaczęłam ten proces. Potem znowu dostałam i udało się bez zabiegu. Widziałam ta ciążę a dokładnie jajo plodowe bo kazali mi zbierać materiał do badań. Mimo że to nie było dziecko, bo zarodek się nie rozwinął, dla mnie to było życie. I jest mi mega żal , że to życie się nie rozwinęło. Żal i ból, nie myślałam że tak można przeżywać mimo że nie było nawet bijącego serca. A jak było u Was?
reklama
E
eag
Gość
Jesteś twardzielką! Co prawda ja nie poroniłam a dopiero zaczęłam starania o ciążę, ale w pierwszym cyklu nic. Trzymam za Was ogromnie kciuki!! Macie siebie z mężem i to najważniejsze! Mogę sobie tylko wyobrazić co czujesz.. i dokładnie tak samo bym definiowała.. malutkie życie. Nie poddawajcie się kochana!!!Postanowiłam napisać tu, może ulży mi że ktoś to przeczyta, bo poza mną i mężem nikt nie wie co się stało. Chce się z Wami z tym podzielic, bo wcześniej na forum otrzymałam od Was dużo wsparcia, za co serdecznie dziękuję. Test ciążowy pozytywny ogromna radość. 3 razy powtarzałam. Pozytywny. Zaczęły się objawy ciążowe. Potem zaczęło się krwawienie, poszłam do ginekologa, stwierdził że jest ok wszystko, tylko pęcherzyk pusty, że czekamy, czy pojawi się zaeodek. Po tygodniu nic. Kolejny nic. Skierowanie do szpitala. Weszłam tam czułam się zley, mimo że sama jestem służba medyczna, czułam się źle że z takim problemem przychodzę . Na oddziale codziennie słyszałam kilka razy ktg dzieci kobiet w ciąży, wiedziałam że ja tego nie usłyszę. Czekałam na wyniki bety, która rosła, aż po 4 dniach stanęła. Poszłam na USG byli kilku lekarzy, w tym ordynator, diagnoza poronienie zatrzymane. Byłam twarda te kilka dni, ja nie lubię okazywać emocji, ale w środku umierałam. Dostałam tabletki na poronienie. Zaczęłam ten proces. Potem znowu dostałam i udało się bez zabiegu. Widziałam ta ciążę a dokładnie jajo plodowe bo kazali mi zbierać materiał do badań. Mimo że to nie było dziecko, bo zarodek się nie rozwinął, dla mnie to było życie. I jest mi mega żal , że to życie się nie rozwinęło. Żal i ból, nie myślałam że tak można przeżywać mimo że nie było nawet bijącego serca. A jak było u Was?
Podziel się: