Asiu lęk będzie zawsze i niestety jest on też w przypadku żłobka słuszny, nie chodzi mi tu o obawy odnośnie opiekunek, czy kontaktu z dziećmi, bo to akurat wszystko jest do dogadania się, problem niestety tkwi w choróbskach....nie mogłam patrzeć jak Otylka ciagle wraca z katarem albo gorączka, i wiedziałam, że to w sumie moja wina, bo gdyby nie żłobek to nic jej nie byłoby. I tak wpadlismy wspólnymi siłami na to, ze Otylka do żłobka będzie chodziła w poniedziałki, środy i piątki. Wtorki, czwartki w róznych kombinacjach z dziadkami, i dopiero ten system się sprawdził. Mam mozliwość szybkiego zareagowania na jakieś infekcje, bo po kazdym pobycie w żłobku nastepnego dnia jest Otylka u dziadków, którzy odpowiednio szybko wszystko widzą, a dwa pobyt kolejnego dnia potegowałby chorobę, a tak przebywa w zdrowym środowisku, stąd nic się nie nasila.
Wcześniej Otylka każdy ciągły pobyt całotygodniowy kończyła chorobą, najdłużej była od poniedziałku do czwartku 12.....A jak nie jest w żłobku to nie choruje w ogóle....Wiem, że każde dziecko kiedyś musi przez to przejść, ale ja póki co nie mogłam patrzeć jak ona się męczyła. Podobno dziecko w końcu się uodparnia, ale ja chyba jesli już zdecyduje się na takie ciągłe dawanie to najwcześniej wtedy, kiedy Otylka sama bedzie potrafiła mi powiedzieć, że coś ją boli i przede wszystkim wysmarkać nosek.
A te rotacje w najmłodszej grupie to niestety są częste właśnie z powodu chorób....mamy szybko się poddają....no i i niestety zyjemy w kraju, w którym rodzice mają w nosie, w jakim stanie wysyłają dziecko do żłobka...nawet jak ma gorączke, przed wyjsciem podają czopek i sobie idzie. Jak panowała w Otylki żłobku grypa, i Panie wydzwaniały po wszystkich rodziców, aby odebrać dziecko, to byłam jedyną mamą na 14 zawiadomionych, która odebrała Otylkę po telefonie, reszta przyszła tak jak zazwyczaj

A Panie są bezradne....bo takie czasy, każdy boi się pisnąć w pracy, że dziecko chore i trzeba je zabrać. A ile razy widzę dzieci z gilami do pasa......

i to ten smutny obraz tej instytucji.
Może akurat Marcinek się szybciej zaklimatyzuje niz Otylka, a może akurat poznacie jakąś mamę z maluchem, która od czasu do czasu na swoim urlopie zabierze Marcinka do siebie, a wy jej pocieche do siebie, i w ten sposób wykombinuje się jakies wolne dni od żłobka. U nas babcie zrobiły sobie wolne w grafiku, jedna we wtorki, druga w czwartki., ale wcześniej myślałam, o tym, aby brac po jednym dniu w tygodniu wolne na zmiane z mężem i jakims innym małżeństwem, które posyła swojego brzdąca do żłobka.